Artykuły

Z Moskwy lepiej widać

Janusz Głowacki, wybitny pisarz, dramaturg i scenarzysta od lat mieszkający w Nowym Jorku, przyjechał do Polski. W warszawskim Teatrze Powszechnym przyglądał się próbom swojej najnowszej sztuki "Czwarta siostra" w inscenizacji Władysława Kowalskiego. Jej premierę - 18 grudnia - poprzedzi o osiem dni wcześniejsza prapremiera na scenie wrocławskiego Teatru Polskiego, gdzie wyreżyseruje ją Agnieszka Glińska.

- Jako usunięty ze szkoły teatralnej nieudany aktor lubię pokazywać innym, jak mają grać, bo to moja jedyna szansa - nie ukrywa autor. - W Nowym Jorku udział w próbach mam wpisany w kontrakt. W Ameryce to lubią, może dlatego, że jestem tam trochę egzotyczny. Natomiast w Polsce autor przyglądający się przedstawieniu jest jeszcze zjawiskiem dość niezwykłym, choć uważam, że dobrze jest popatrzeć, czy reżyser nie ma zbyt radykalnych pomysłów. Z Władysławem Kowalskim świetnie się rozumiemy i myślę, że spektakl zmierza w dobrą stronę. Reżyser czuje konwencje, a raczej zabawę nimi. "Trzy siostry" Czechowa były w konwencji realistycznej. Natomiast u mnie jest przejażdżka po wszystkich konwencjach - od pewnego rodzaju zabawy, udającej rzecz realistyczną, po zupełną groteskę.

Akcja sztuki rozgrywa się w Moskwie, ale jak utrzymuje autor, równie dobrze mogłaby się dziać w Nowym Jorku.

- Jest to rzecz o błazeństwie i szaleństwie końca wieku, które w wielkich miastach widać najwyraźniej. Siostry Czechowa miały jakąś busolę albo wierzyły, że ją mają. My już nie. Miliony ludzi opłakuje śmierć lady Diany, a niewiele ich obchodzi, że w tym samym czasie są mordowane tysiące kobiet i dzieci w najrozmaitszych krajach świata.

"Czwarta siostra" została napisana na zamówienie dyr. Jacka Wekslera z Teatru Polskiego we Wrocławiu, ale premierę, przewidzianą na październik, trzeba było odłożyć z powodu prób "Doktora Faustusa". Stąd to spotkanie w czasie z premierą warszawską. A kariera Głowackiego-dramaturga zaczynała się właśnie w Teatrze Powszechnym, gdzie odbyła się prapremiera "Meczu" w reż. Andrzeja Trzosa-Rastawieckiego w 1977 r.

- Aktorzy amerykańscy od razu bardzo dużo proponują i reżyser raczej ich "ściąga" na ziemię, natomiast polscy wolą grać bardziej dyskretnie. Trzeba z nich dużo wyciągać. Jest w nich pewna nieśmiałość. Praca aktorów amerykańskich trwa o wiele krócej, przy piekielnym zaangażowaniu. 0 coś walczą, a ja z nimi, bo można wygrać bardzo dużo albo stracić wszystko, kiedy sztuka zejdzie po dwóch dniach. Wiedzą, że premiery obserwują producenci, recenzenci i coś z tego może dla nich wyniknąć.

"Czwarta siostra" została niedawno przetłumaczona na angielski i podoba się producentom. Autor ma prawo wyboru z kilku propozycji teatrów off-Broadwayu. Sztuka została też kupiona przez niemieckie studio Pacifical Entertainment, znane z dużych produkcji filmowych. Materiał jest właśnie taki. Z epickim rozmachem. I musi być kręcony w Moskwie, co dziś już nie jest tanie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji