Próba epoki, czyli zło nieznane
"Hamlet" jest jak gąbka. Jeśli go tylko nie stylizować i nie grać antykwarycznie, wchłania w siebie od razu całą współczesność. Jest to najdziwniejsza ze sztuk, jakie kiedykolwiek napisano; właśnie przez swoje dziury, przez swoje niedookreślenia. "Hamlet" jest wielkim scenariuszem, w którym każda z postaci ma do odegrania mniej lub bardziej tragiczną i okrutną rolę. Mówi przy tym rzeczy wspaniałe. Ma do wykonania zadanie, które jest nieodwołalne, które jest narzucone przez scenarzystę. Ten scenarzysta jest niezależny od jego bohaterów. Powstał wcześniej. Określa sytuacje, wyznacza wzajemne stosunki postaci, narzuca im gesty i słowa, ale nie mówi, kim są bohaterowie".
(Hamlet połowy wieku - Jan Kott - Szekspir współczesny.)
A oto "Hamlet końca wieku. Wielkie wieczór w telewizyjnym teatrze. Oglądaliśmy przeniesienie znakomitego spektaklu Andrzeja Wajdy z krakowskiego Teatru Starego.
Sceną jest garderoba. Miejsce prawdziwej rzeczywistości teatralnej to tylko tło. Oglądamy szczególną apoteozę teatru. Bo ten świat przez nas postrzegany jest przecież teatrem. Wszystko jest grą. Z niej wynikają odwieczne pytania księcia duńskiego. I tylko odpowiedzi mogą być już tylko życiem. Przegląda się w tym spektaklu cała nasza rozchybotana współczesność. Cała współczesność czeka w garderobie na swoją wielką i ciągle nie spełnioną rolę. Mieszczą się w tym nie kończące się próby codzienności, próby polityki, gospodarki, także próby nadziei. I mieści się także gorzka świadomość, że to taki właśnie mamy czas pomiędzy życiem a sceną czas "pomiędzy".
Jest w tym przedstawieniu wielki pomysł, by kostium Hamleta nosiła kobieta. Teresa Budzisz-Krzyżanowska uzmysławia swoją kreacją najprostszą konstatację: cóż to znaczy, czy jest to kobieta, czy mężczyzna... ważniejsze, że jest to człowiek zaplątany w swój czas.
Dość łatwo jest poznać nietrafność kolejnej wersji "Hamleta". "Hamlet" stylizowany, wymyślony, może być przedstawieniem wybitnym, ale tylko "Hamlet" ze współczesności widzów i aktorów jest przedstawieniem prawdziwym.
Grano ten dramat w tylu kostiumach, w tylu językach, tak bardzo wielu o niej marzyło, tak bardzo wielu aktorów występowało w roli Hamleta, ale tylko ci posiadali tajemnicę sukcesu, którzy wychodzili na scenę z ciemnej widowni swoich dni.
To przedstawienie pokazano milionom zdezorientowanych i strwożonych, niepewnych swojej przyszłości ludzi. Pokazano ludziom czekającym swojego wejścia na jasną prawdziwą scenę, czekającym na wyjście z tej próby nowego czasu, z labiryntu przełomu.
Kiedy patrzyłem na Teresę Budzisz-Krzyżanowską wydawało mi się, że tylko tak można teraz grać Hamleta. Ale podobnie można było myśleć o wybitnych odtwórcach tej roli z innych lat. Czas przyszły i to wielkie przedstawienie odsunie do teatralnej kroniki. Albowiem na scenę wyjdzie Hamlet, jakiego dziś przecież jeszcze nie znamy. I tylko Szekspir ze swoją genialną prawdą i intuicją ciągle będzie niezmienny.