Artykuły

Dwa teatry Wajdy (fragm.)

"Hamlet"? Cóż tu Wajda po­robił! W tytułowej roli obsa­dził aktorkę. Widzów usadowił na scenie. Aktorom kazał najpierw grać tyłem, w kie­runku pustej widowni, a potem właściwą akcję umieścił w garderobie, prawie na kolanach siedzą­cych w pierwszym rzędzie re­cenzentów. Do tego większość postaci jest ubrana w piękne renesansowe stroje, ale aktorzy z wędrownej trupy mają ubrania współczesne. Na końcu, wykonawczyni głównej roli ucieka, a Fartynbras, który przyszedł w płaszczu i kape­luszu, przebiera się w ko­stium i dopiero on - "na­prawdę" - zaczyna grać tę role. Spektakl kończy się tak samo, jak się rozpoczął - drugą sceną z tragedii Szeks­pira. Przedstawienia nie było. Było tylko marzenie o zagraniu "Hamleta".

Wajda bezlitośnie "obszedł się" z tekstem? Wprost prze­ciwnie. Zrobił przedstawienie o próbie zagrania tej wciąż największej ze wszystkich sztuki. Pokazał, że do "Ham­leta" można się tylko "zabie­rać", ale w pełni wystawić go się nie da. Wypadałoby to tylko uznać za wyraz pokory, a nie reżyserskiej pychy. Że jest w tym jednocześnie świet­ny inscenizacyjny pomysł, to już inna sprawa.

Wspaniały scenograf, Jan Kosiński, który wiedział o teatrze więcej niż wielu utytułowanych teatrologów, po­równał kiedyś strukturę "Ham­leta" do szwajcarskiego sera z wielkimi dziurami. Od lat reżyserzy starają się wypełnić swoimi konceptami te dziury. Wajda się temu przeciwsta­wia: do tekstu Szekspira moż­na tylko zajrzeć, na scenie trzeba zatrzymać się w pół kroku... Z kolei, obsadzając Teresę Budzisz-Krzyżanowską pokazał, że zagranie Ham­leta to nie sprawa predyspo­zycji i cech psychofizycznych, nawet tak ważnych jak płeć, ale aktorstwa. I zamiast pochwał, wystarczy o tej roli powiedzieć tylko, że już po chwili nie myślało się w ogóle o tym czy gra ją kobieta, czy mężczyzna.

Wajdzie udało się też jesz­cze coś innego. Z wielkiego, szekspirowskiego Teatru Śmierci wydobył dużo więcej niż inni reżyserzy brawurowe­go i czarnego humoru (Poloniusz Bińczyckiego, Aktor I i Grabarz Peszka, scena obłędu Ofelii, gdzie Dorota Segda nu­ci wojskową piosenkę). Do­strzegł, razem z Barańcza­kiem, w Szekspirze - baro­kowego poetę, którego niemal groteskowa stylistyka lepiej rymuje się z naszymi czasa­mi niż romantyzm narzucony przez dziewiętnastowieczne przekłady.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji