Artykuły

Kogo obchodzą rozterki Hamleta?

Każda inscenizacja "Hamleta" budzi u widzów nowe nadzieje. Nadzieje na to, że nieśmiertelny Szekspir i przekazujący wykładnie jego przemyśleń aktorzy - w nowy sposób powiedzą jacy jesteśmy i poprzez swoje działania sceniczne obnażą i naszą moralność.

Styczniowa premiera "Hamleta" w Teatrze Dramatycznym spełniła te oczekiwania. Spektakl to przede wszystkim aktorski, w którym Piotr Fronczewski w roli tytułowej wiedzie prym. Jest niemalże w wszystkich scenach bardzo dokładnie przez reżysera - Gustawa Holoubka - przywołanych z tekstu tragedii Szekspira (pominięty został jedynie wątek Fortynbrasa). Raz wypełnia sobą przestrzeń całej sceny, to znów zasiada na proscenium, by w intymnym ściszonym wyznaniu, w bezpośredniej rozmowie z widzami powiedzieć, a nie wygłosić, słynny monolog.

Reżyser tego spektaklu wydobył rzecz ważną. Poprzez tragedię duńskiego księcia przekazał niepokoje i przemyślenia dzisiejszego człowieka myślącego. I raczej intelektualisty - z konieczności cynika - niż wrażliwego romantyka. Nawiedzony przez ducha zmarłego ojca - którego pojawieniu na scenie towarzyszą grzmoty i podniosła muzyka Stanisława Radwana - precyzyjnie realizuje swój plan. Plan zemsty, nad sensem której próbuje się jednak zastanowić. Waha się krótko. I Fronczewski poddaje się takiej koncepcji. Dlatego jego Hamlet już od początku jest człowiekiem przegranym, bo wie w jakim świecie żyje, jacy ludzie go otaczają. Jest cyniczny i oschły. Tak też traktuje cierpiącą matkę. Rolę tę zbyt patetycznie zagrała Halina Dobrowolska. Z podobną oziębłością - graniczącą z okrucieństwem - odnosi się duński książę do Ofelii, którą w scenach szaleństwa interesująco zagrała Magdalena Zawadzka. Jak zwykle tak i w tym spektaklu ciekawą kreację stworzył Zbigniew Zapasiewicz. Jego Poloniusz to człowiek mimo pozorów głupoty inteligentny i znakomity dyplomata. Zdaje się, że bardziej on winien władać państwem niż król - zbrodniarz. Tego zaś gra Marek Walczewski, który stworzył postać jednolitą - oschłego, beznamiętnego taktyka, a swoje wnętrze obnaża jedynie w znakomitej scenie modlitwy.

Jako że jest to spektakl aktorski, bo nie reżyserski (sama inscenizacja wydaje się wręcz ascetyczna do czego przyczynia się też skromna scenografia K. Wiśniaka) do głosu dochodzą w nim znakomici aktorzy: Marek Kondrat - Laertes, Gustaw Holoubek - Aktor, Czesław Lata - Grabarz, a przede wszystkim Marek Bargiełowski Horatio. Inscenizacyjnej koncepcji reżyserskiej polegającej prowadzeniu z widzami rozmowy, a nie epatowaniu eksperymentalnym odczytaniem wartych w dziele treści nie pod porządkowana została niestety gra aktorów. Choć część z nich z Fronczewskim na czele stworzyła kreacje, to nie było między nimi współdziałania. Każdy grał tak, jakby ta tragedia składała się z samych monologów. Różna też była stylistyka aktorskiej wypowiedzi. I to czyniło spektakl przemyślaną opowieścią o umierającym humanizmie. Opowieścią jednak rozpisaną na głosy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji