Artykuły

Hamlet w stylu klasycznym

Nowe przedstawienie "Hamleta" jest oryginalną próbą przywrócenia dawnej tradycji scen warszawskich. Gustaw Holoubek usunął się w cień jako reżyser przedstawienia, pozostawiając pełne pole do popisu aktorom. Główny nacisk położył na tekst, wygłaszany pięknie i dźwięcznie przez protagonistów.

Przedstawienie jest statyczne, retoryczne, grane w zwolnionym tempie. Dużo tu wielomównych pauz, które aktorzy wypełniają swoją osobowością. Stoją przeważnie na przedniej płaszczyźnie pustej sceny, a najważniejsze są ich monologi i dialogi.

Wśród tych, którym Gustaw Holoubek zawierzył losy swej inscenizacji "Hamleta", na pierwszy plan wybija się Marek Walczewski w roli króla Klaudiusza. Nie gra zbrodniarza, lecz męża stanu, któremu zbrodnia konieczna była dla osiągnięcia tronu. Jest mądry, przebiegły, odważny (scena z Laertesem świadczy o tym wymownie), opanowany. Wbrew tradycji, umie zapanować nad sobą nawet w scenie pułapki na myszy. Nie wpada w histerię, lecz po prostu opuszcza salę, kiedy spektakl wędrownych aktorów zaczyna już godzić w niego nazbyt natrętnie kiedy aluzje stają się zbyt już przejrzyste.

Prowadzi swą grę zręcznie - a jego klęska jest wynikiem nie tyle błędu, ile fatalnego zbiegu okoliczności.

Bardzo dobrego protagonistę znajduje w osobie Piotra Fronczewskiego (Hamlet). Gra on tę wielką rolę, może najtrudniejszą w całej literaturze dramatycznej, powściągliwie i swobodnie. Jest naturalny, prawdziwy i inteligentny. Ma świadomość swej misji i autorytet królewskiego syna. To naprawdę groźny rywal króla Klaudiusza, który zdaje sobie sprawę, że musi się go pozbyć, jeśli jego tron ma stać na pewnych fundamentach.

W sposób ironiczny, z satyrycznym komentarzem, gra Poloniusza Zbigniew Zapasiewicz. I on także nie jest (wbrew tradycji) człowiekiem ograniczonym, lecz dworakiem, spełniającym wszystkie życzenia króla dla dobra swej kariery i umocnienia swego stanowiska. Jest chytry, podły, ale nie głupi. Raczej go udaje, by nie narazić się królowi i nie dopuścić do jego świadomości myśli, że pierwszy minister próbuje narzucić mu swoją wolę.

Bardzo interesująco gra Laertesa Marek Kondrat. Rolę swą zbudował konsekwentnie, ukazując stopniowe dojrzewanie świadomości młodego chłopca, który z zabijaki i rębajły staje się pod koniec tragedii człowiekiem myślącym. Za późno zrozumiał, że był tylko narzędziem w grze Klaudiusza, lecz umiera w przeświadczenia, że skrzywdził Hamleta i siebie.

Jest w tym przedstawieniu dobrych aktorów zasługujących na uwagę, jak Marek Bargiełowski (Horacjo), Magdalena Zawadzka (Ofelia), sam Gustaw Holoubek w roli pierwszego aktora, Czesław Lasota (bardzo zabawny w roli Grabarza), Halina Dobrowolska (królowa Gertruda), Andrzej Szczepkowski (duch ojca Hamleta), Witold Skaruch (Ozyk) i Marek Obertyn (Rosenkrauts). Nie ma tylko zespołu. Każdy gra tu swoją rolę, zwracając się przede wszystkim do publiczności, a nie do partnerów.

Można temu bardzo konsekwentnemu spektaklowi postawić dwa zarzuty: pierwszy z nich dotyczy jego statyczności i braku rozwiązania scen zbiorowych. Drugi odnosi się do odczytania głębszego sensu "Hamleta".

NIE ma w tym przedstawieniu głębi filozoficznej tego arcydzieła, jest raczej jego fabuła i zewnętrzna warstwa utworu. Brak też żarliwości i namiętności wielkich uczuć i pasji, jakie targały bohaterami tragedii Szekspira. Jesteśmy tu raczej bliżej stylu francuskiego klasycyzmu, w jakim grywano tragedie Racine'a. Wpłynęło to także zapewne na małą rolę, jaka odgrywa w tej inscenizacji ruch i gest.

Natomiast na uznanie zasługuje bardzo piękna, prosta i funkcjonalna scenografia Kazimierza Wiśniaka, oraz muzyka Stanisława Radwana.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji