Artykuły

Wyprawa gdańskich aktorów z "Hamletem" i "Zabawą jak nigdy"

Drogi Redaktorze! Praga jest naprawdę złota, tak złota, jak prawdziwy Pilzner, a może Pilzner jest jeszcze bardziej złoty, redaktorze? Więc pijemy piwo i my, jak wszyscy tutaj, w maleńkiej gospodzie na Hradczanach. Dlatego, że widok stąd jest niemal swojsko krakowski, a mewy nad Wełtawą - gdyńskie.

Jest PONIEDZIAŁEK, więc jak i u nas musimy zrezygnowa6 z odwiedzin Galerii Narodowej, za to oglądamy klejnot Hradczan - bazylikę romańską.

Schodzimy na stare miasto wąskimi, urzekającymi uliczkami, znanym Mostem Karola w atmosferze z wyblakłego fotoplastikonu i widokówek (a widokówkami i my "klasyczni Polacy za granicą", posyłamy pozdrowienia do najbliższych i najdalszych w kraju). Dalej w śródmieściu Praga jest pełna kontrastów, secesyjna i nowoczesna. Olbrzymi ruch samochodów, o współczesnej sylwecie i samochodów - zabytków, przedziwnych okazów muzealnych, które chyba pamiętają naszych pradziadków. Olbrzymia ilość kawiarni i restauracji, w których o każdej porze dnia tłoczno. (Parówki i musztardą jemy na ulicy... rękami, taki tu zwyczaj). Olbrzymia ilość automatów - z papierosami, słodyczami, filmami do aparatów fotograficznych, dużo kiosków z gazetami, z polskimi lodami "Calypso". Tłoczno. Bogato. Neony. Olbrzymie domy towarowe, domy mody, maleńkie trafiki z tytoniem, fajkami, cygarami. Zabawki mechaniczne, buty, rękawiczki. Niestety, mamy w kieszeni niewiele czeskich koron, redaktorze.

Po całonocnej podróży, po parogodzinnej włóczędze po PRADZE, wsiadamy wreszcie do gościnnie wygodnych autokarów, które wiozą nas do BRNA, celu naszej podróży. Autokary już po chwili są rozśpiewane - mimo zmęczenia żegnamy Pragę i witamy Brno piosenką (najgłośniej, jasnym, tenorem śpiewa mgr Janusz Gąsiorowski). Przewodnikami naszymi są starzy znajomi - scenograf Milan Zezula i czołowy aktor Jarosław Dufek z Divadla bratri Mrstiku, przemili, niesłychanie gościnni.

Brno, nocą jasne, rozświetlone neonami. Oto już hotel "Slovan", gdzie zamieszkamy. Dobranoc, redaktorze.

WTOREK

Wczesnym rankiem idziemy gromadą na spotkanie zapoznawcze z kolegami czeskimi. Nasze panie wzbudzają sensację, żurnalową elegancją. Futrzane czapy, tak u nas modne, wywołują uśmiech mieszkańców Brna, ubranych solidnie, ale skromnie i szaro (kobiety - najczęściej w spodniach i płaszczach).

W teatrze witają nas z ciepłą serdecznością. Wymienia my upominki. Dużo uścisków, radości.

Próba techniczna "Hamleta" jest trudna w prymitywnych warunkach małej sceny. Sala z dobrą akustyką, ale brzydka. (Wciąż trudno pogodzić się z utratą naszej kochanej "Stodoły").

Wieczorem oglądamy przedstawienie naszych gospodarzy, adaptację "Eugeniusza Oniegina". Wyjątkowo świetna dykcja czeskich kolegów, dobra gra całego zespołu, świetna Tatiana i Oniegin. Reżyseria i scenografia sprzed 10 lat u nas.

Po spektaklu BANKIET W HOTELU "SLOVAN", wydany przez Radę Narodową Brna, bez sztywnej oficjalności, z zaimprowizowanymi występami naszych i czeskich chórów i tańcami ludowymi i - oczywiście - "Góralem, któremu musi być żal" - kończy pierwszy dzień, pobytu w Brnie.

ŚRODA

Ze względy na wprowadzenie nowych statystów do "Hamleta" konieczna jest próba aktorska, która przeciąga się do późnego popołudnia. W wieczornym przedstawieniu biorą udział dodatkowo w pomniejszych rolach "z halabardami": dyrektor naczelny, dyrektor administracyjny, scenograf, aktorzy z "Zabawy", brygadierzy i maszyniści (nasz kierownik Wydziału Kultury, niestety, nie statystował).

Pierwszy nasz występ, przyjęto gorąco. Aktorzy otrzymali tradycyjne tu wieńce laurowe z szarfami i dużo kwiatów.

W garderobach, przy lustrach, podarki i kwiaty, w Klubie Aktorów zawsze w każdej ilości kawa, po spektaklu - wino.

CZWARTEK

Niezmordowany Milan Zezula organizuje zwiedzanie twierdzy Spielberg. Ponure kazamaty, sale tortur, muzeum, a w nim dział połyski. Ekspozycja wzorowa. Ze szczytu wieży wspaniała panorama miasta.

BRNO jest miastem targów, jak u nas Poznań. Olbrzymie domy towarowe z czynnymi zawsze windami, bogato zaopatrzone sklepy z zadziwiająco uprzejmą obsługą, przepełnione piwiarnie i kawiarnie z kelnerami w śmiesznych chusteczkach, którzy podają jednak błyskawicznie zamówione dania), świetne bary mleczne z wspaniałymi coctailami (najleszy ten poziomkowy) i tłumy ludzi także przed południem zalewające chodniki i jezdnie na wąskich ulicach. Tramwaje, nowoczesne w linii, nie widać taksówek, dużo samochodów prywatnych. Nastrój już przed świąteczny, choinki, kolorowe lampki, wystawy srebrno-białe.

Po wieczornym spektaklu "Hamleta", 6-minutowa owacja dla Fettinga. Znów moc upominków, serdeczne rozmowy w klubie.

PIĄTEK

Niezawodny Milan organizuje nam nową, piękną atrakcję. Zwiedzanie słynnych jaskiń Macochy. Stalaktytowe dekoracje tworzą przedziwne wnętrza pałaców z baśni, tajemniczość pieczar podkreślają jeszcze efekty świetlne. Płyniemy łodziami podziemną rzeką, z mostku obserwacyjnego na szczycie patrzymy w dno największej w Europie przepaści (800 stóp).

Po powrocie do Brna, próba techniczna "Zabawy jak nigdy" Wieczorem ostatnie przedstawienie "Hamleta". Są już pierwsze recenzje w miejscowej prasie. Podkreślają świetną kreację Fettinga, chwalą aktorów, redaktorze.

SOBOTA

Rano po próbie technicznej próba aktorska "Zabawy". Wieczorem przedstawienie. Oczekujemy z niepokojem przyjęcia tego spektaklu przez publiczność. Hamleta" przecież znają tu wszyscy - "Zabawa jak nigdy" nie była dotychczas w Czechosłowacji wystawiana. Obawy nasze rozwiewa jednak znakomita reakcja publiczności w czasie przedstawienia i spontaniczna owacja po spektaklu. Czesi byli zaszokowani reżyserią, zachwyceni każdą rolą, każdym szczegółem przedstawienia. Na scenie przedstawiciel zakładu pracy, który objął patronat nad naszym zespołem, wręczył dyr. Biliczakowi puchar, koledzy czescy - wieńce i kwiaty. W klubie długo w noc dyskusje nad przedstawieniem.

NIEDZIELA

Wycieczka autokarami do Austerlitz. Muzeum historyczne i regionalne. Popołudnie spacer po Brnie i zwiedzanie wystawy czeskiej scenografii w Domu Sztuki. Wystawa jest urządzona pod względem plastycznym imponująco. Najbardziej podobała nam się sala scenografa Teatru Narodowego w Brnie Józefa Swobody.

Wieczorem, na minutę przed przedstawieniem przebyliśmy eksplozję, która mogła skończyć się dla kilku kolegów tragicznie. Eksplodowała beczka z piwem, rekwizyt konieczny w sztuce, raniąc na szczęście lekko, kolegę Moskaluka. Części metalowe i dno beczki rozerwały kotarę, część bufetu, tynk z sufitu zasypał nam pyłem dekorację. Po usunięciu szkód przedstawienie rozpoczęto.

Koledzy, zdopingowani sobotnim sukcesem, dali jeden z najlepszych spektakli.

PONIEDZIAŁEK

Nareszcie dzień odpoczynku dla zespołu. Ostatni dzień naszego pobytu w Brnie. Robimy zakupy, upominki dla najbliższych w kraju. Wszystkie sklepy są tutaj w sobotę od 13 zamknięte. W niedzielę otwarte są 4 największe domy towarowe do godz. 12. W pozostałe dni od 8 do 18. Odwiedzamy znajomych, wszędzie przyjmowani serdecznie. Dyrektorzy Biliczak, Goliński i Gołąbski i scenograf Kołodziej biorą udział w okolicznościowej audycji Brneńskiej Rozgłośni Radiowej.

O godz. 18 w salach hotelu "Slovan" uroczysty bankiet pożegnalny, kończy nasz pobyt w Brnie - mieście chyba najgościnniejszym na świecie. Rozstanie z kolegami czeskimi było wzruszające. Do widzenia w Polsce, w czerwcu.

[Data publikacji artykułu nieznana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji