Artykuły

W dramacie i poza nim

O "Troilusie i Kresydzie" w reż. Luka Percevala prezentowanym podczas Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego "Dialog-Wrocław" pisze Jakub Papuczys z Nowej Siły Krytycznej.

Luk Perceval akcję utworu przenosi w nie do końca dające się określić czas i przestrzeń. Na bardzo głębokiej scenie widzimy panoszące się wszędzie miski, garnki i inne naczynia, które ustawione są po to, by pomieścić cieknącą z różnych miejsc w suficie wodę. Bohaterowie ubrani w garnitury siedzą na maleńkich taboretach lub składanych krzesełkach w niemal zupełnym bezruchu. Na ich tle w oparach dymu i mgły zaznaczają się dwie postaci. Stojący na krześle Troilus i przechodząca z przodu sceny Kresyda. Jego rozpięta koszula i rozczochrane włosy wyrażają, że jest w mocy pożądania. Nieruchomym, błędnym wzrokiem będzie podążał za swoją wybranką i pełnym namiętności głosem wykrzykiwał jej imię.

Z jednej strony rozpoznanie tytułowych bohaterów przenosi nas w czasy wojny trojańskiej i epizodów opisywanych w dramacie Shakespeare'a, z drugiej zaś przestrzeń sceniczna i ubiór tworzą pewną sytuację tu i teraz. Bo oprócz obozu Greków (kapiąca do garnków woda świetnie oddaje atmosferę beznadziei i braku aktywności ze strony walczących żołnierzy) jesteśmy jednocześnie w teatrze i reżyser wcale nie ma zamiaru tego ukrywać. Widzimy elementy teatralnej konstrukcji, kostiumy postaci stanowią współcześnie skrojone garnitury, Ulysses wygłasza wykład na temat samego tekstu angielskiego dramatopisarza oraz źródeł, z których czerpał (czyli przede wszystkim utworów Homera). Informuje nas także w pseudonaukowej formie o prawie naturalnej hierarchii, którego nieprzestrzeganie jest jego zdaniem przyczyną wojennego przestoju. Agamemnon zaś przed wygłoszeniem swego pierwszego monologu ostentacyjnie prosi inspicjenta o tekst.

Wydaje się, że cały spektakl można podzielić właśnie na dwie odmienne, ale ostatecznie dopełniające się części. Dyskusję na temat tekstu Shakespeare'a, zobrazowanie sytuacji (która staje się uniwersalna), w jakiej znajdują się wszyscy bohaterowie i publiczność. Niemalże dyskursywne steoretyzowanie problemu wojny, jej przyczyn, reguł, ale także relacji międzyludzkich. Menelaos mówi, że miłość nie może być spełniona, ponieważ wszystkie rzeczy są ulotne i przemijają, a więc więź dwojga ludzi z czasem także wyparuje. Nie można kochać wiecznie, przysięganie na tak rozumianą miłość jest całkowicie nieszczere, gdyż niemożliwe do zrealizowania. Mówi on także w wulgarnych słowach, że zadaniem żołnierzy na wojnie nie jest siedzenie, gadanie, teoretyczne rozważania, a tylko i wyłącznie walka. Sceny te utrzymane są w farsowej konwencji. Wykładowi Ulyssesa towarzyszy wyśmiewający i przedrzeźniający go Agamemnon. Po scenie cały czas snuje się Menelaos, który w przerwie pomiędzy swoimi kwestiami, przygrywając sobie na gitarze, śpiewa sprośne piosenki na temat niewierności Heleny. Achilles i Patroklos ciągle trzymają się za ręce, grając zniewieściałych homoseksualistów. Nestor jest niedosłyszącą kobietą.

W świecie spektaklu bohaterowie zostali odarci ze swej charyzmy i powagi. Ich "bohaterskość" rozpływa się w jałowych dyskusjach i niepoważnych wygłupach. Utracili oni swoją godność i chwałę, jaką obdarzeni są w literaturze, mitach, legendach. Wojna jest tak naprawdę bez sensu. Nie ma w niej żadnych strategii, czy planów. Rodzi się z egoizmu, namiętności, chęci zachowania honoru, utrzymania swojej pozycji w oczach innych i tymi prawami się rządzi (Hektor na naradzie sam powie, że walka o Helenę i przelewanie za nią krwi jest bezsensowna, ale nie mogą jej teraz oddać Grekom ze względu na poniżenie, jakie ich spotka. Menelaos, mimo że wie iż żona go nie kocha, chce ją siłą odzyskać). Aby skłonić Achillesa do walki Ulysses chce urazić jego dumę wysyłając do walki z Hektorem Ajasa jako najświetniejszego wśród Greków. Achilles nie chce walczyć, nie dlatego że został śmiertelnie znieważony przez Agamemnona tylko dlatego, że woli spędzać czas w namiocie z Patroklosem. Wszystko to nieco przypomina zabawy dzieci w piaskownicy. Wszystkie decyzje wydają się małostkowe i niczym nieuzasadnione, a mityczny Los stał się całkowicie przyziemny. Decyzja o oddaniu Kresydy, która tragicznie wpływa na życie dwojga ludzi, wydaje się nonsensownym kaprysem. Antyczne fatum, mojry czy wreszcie konstrukcja i motywacje znajdujące się w treści dramatu zostają tu całkowicie uczłowieczone.

Miłość, początkowo przez wszystkich wyśmiewana i odarta z jakiegokolwiek znaczenia, pozbawiona mocy sprawczej (Ulysses w swym wykładzie mówi, że wojna o Troję w historycznym sensie była tak naprawdę usankcjonowana jej położeniem geopolitycznym tego miasta) w tym spektaklu zabrzmi jednak tym mocniej w wątku tytułowych bohaterów. Sceny pomiędzy Troilusem i Kresydą trzymają się już wiernie dzieła Shakespeare . Na tle farsowej konwencji wyróżniają się dużą dawką liryzmu i poetyckości. To właśnie między jednorazowymi kochankami widać prawdziwe uczucia, pasję, namiętność. Nie ma w nich nic z gry i udawania. Ich żarliwość jest szczera i bezkompromisowa. Dlatego złamana pod wpływem cynicznego i okrutnego świata reprezentowanego przez pozostałe postacie wierność Kresydy jest tym bardziej bolesna i dotkliwa.

Jednak miłość ta od zewnątrz jest całkowicie uprzedmiotowiona. Rozgrywa się na oczach innych bohaterów. Jest przez nich tak naprawdę kontrolowana. Menelaos zaprowadzi Troilusa do obozu Greków, aby zobaczył na własne oczy niewierność swej wybranki. Ich rozdzielenie także jest wyjściem poza dramat (jeden z aktorów mówi, że Shakespeare rozwiązał to inaczej), przejęciem przez postacie na scenie roli autora. Próbą przepisania jego utworu w trakcie trwania spektaklu. Pragną tym zaktywizować działania wojenne, pobudzić mężczyzn do walki. Ale nie jest to walka mityczna, bohaterska - wydaje się, że stanowi jedynie rozrywkę dla znudzonych życiem, rozkapryszonych, starzejących się yuppies. Prawdziwa miłość zostaje sprowadzona do gry, wcześniej obmyślonej łamigłówki. Wyrazem tego jest sama Kresyda. Nie jest w stanie podejmować decyzji samodzielnie, nie może wyznać Troilusowi miłość. Do złamania obietnicy zostaje brutalnie zmuszona. Nie ma możliwości żadnego wyboru, wpływu na swoje życie. Stanowi jedynie przedmiot, marionetkę służącą do zabawy. Ten męski świat nie uznaje kobiecej podmiotowości. Kassandra również jest wykluczona. Zjawia się w kaftanie psychiatrycznym i po wykrzyczeniu swej tragicznej dla Trojan przepowiedni, zostanie potraktowana jak wariatka i wyprowadzona poza scenę.

Miłość idealna, zupełnie jak przepowiadał to Ulysses może trwać tylko w literaturze, sztuce, czymś co jest nieprzemijalne. W spektaklu zostaje tylko w świadomości głównego bohatera (na tym też polega jej już wyłącznie ludzki tragizm, który bierze się ze zderzenia idealistycznych wyobrażeń z realną rzeczywistością). Woli on uciec od rzeczywistości, niż się z nią zmierzyć. Mówi, że zdradziła go nie kobieta, którą kochał, a brzydka i zła Kresyda Diomedesa. Drastyczny kontrast między światem dramatu, porządkiem mitu i legendy zostaje uwypuklony przez zderzenie go ze światem ludzkim, pragmatycznym, pozbawionym mitologicznego nimbu i wzniosłości.

W spektaklu powstaje przez to wrażenie tęsknoty za rzeczywistością wykreowaną przez dzieło Shakespeare'a, za światem z podań o wojnie trojańskiej. Jednak jest to nostalgia za czymś, czego nigdy nie w rzeczywistości nie było. Ten brak, materialna nieobecność ukształtowała jednak naszą współczesną świadomość i kulturę. Nie jesteśmy tak naprawdę w stanie do końca tego odrzucić. Jednak w dobie, gdzie tożsamość zostaje stopniowo wypierana z tradycji i pamięci przeszłości - świat ten powoli się rozmazuje, staje się nieokreślony i nie do końca jasny. Z tego dziedzictwa zostają panowie w garniturach: śmieszni, przerysowani i groteskowi. Praktyczne zasady i reguły zastępują myślenie mityczne, wymazują kategorie historyczno - kulturalne. Tkwią gdzieś w naszej pamięci, ale nie umiemy się nimi posługiwać. Perceval zdaje się mówić, że obecnie jesteśmy gdzieś pomiędzy tymi dwoma porządkami. Prowadzi dyskusję jak w takiej sytuacji tekst Shakespeare, albo każdy wielki tekst kultury może być postrzegany i rozumiany.

Język teatralny Percevala jest bardzo charakterystyczny. Opiera się właściwie na jednym bardzo wyraźnym pomyśle inscenizacyjnym. To on wyznacza ramy kreowanego spektaklu, nadaje mu rytm, kreuje grę aktorską. W "Penthesilei" była to bardzo duża zamknięta półokrągłą ścianą scena i ogromny snop ustawiony z drewnianych belek na jej środku. W "Troilusie i Kresydzie" jest to kapiąca na scenę woda i napełniające się nią garnki. Ten prosty zabieg właściwie konstytuuje cały spektakl. Wyznacza jego rytm i atmosferę. Początkowo nieco kabotyńską. Świadomie przerysowana gra aktorów, krzykliwie wypowiadane kwestie sprawiają, że cieknące krople stają się niemal niewidoczne. Pozwala to zdystansować się wobec opowiadanej historii. Jednak w miarę przechodzenia do wątku tytułowych bohaterów spektakl nabiera wciągającej dynamiki. Powoduje, że coraz bardziej angażujemy się w wydarzenia przedstawione na scenie. Woda kapie coraz mocniej, by pod koniec utworzyć prawdziwy strumień spływający niemal z każdego miejsca w suficie. Rytm spektaklu coraz bardziej zaczyna nas pochłaniać. Podkreśla to wykonywana na żywo muzyka. Menelaos od sprośnych piosenek przechodzi do coraz bardziej harmonijnych melodii, a grany na długiej rurze patetyczny, hipnotyzujący dźwięk (podobny z brzmienia do dźwięku wydawanego przez aborygeńskie didżeritu) podkreśla emocje bohaterów i atmosferę panującą na scenie. Jednak język teatralny Percevala jest wymagający. W "kapiącą wodę" trzeba się uważnie wsłuchać. W spektakl wejść. Przebrnąć przez jego niektóre fragmenty, żeby docenić misterną i bardzo precyzyjnie skonstruowaną całość, która pozwoli odkryć i zastanowić się nad ogromną wieloznacznością sensów i poziomów zawartych w tym przedstawieniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji