Artykuły

I śmiesznie, I strasznie

Brodski i Jerofiejew.

Dwaj wielcy outsiderzy rosyjskiej sztuki: Dwaj wielcy buntownicy. Właściwie nic ich nie łączy. Obrali zupełnie różne drogi życia. Zajęli dwa skrajne marginesy. Jakże tu porównywać ich losy? Brodski został wyrzucony z Rosji. Osiadł w Stanach Zjednoczonych. Tu rozwinął się jego talent. Zyskał sławę wybitnego poety, eseisty, tłumacza. Jest profesorem Harvardu i laureatem nagrody Nobla. Jerofiejew nie mógł albo nie chciał wyjechać. Szlajał się po całym Związku. Był pomocnikiem na budowie Czeriomuszek, bibliotekarzem w Briańsku, magazynierem w Dzierżyńsku, w obwodzie gorkowskim, i robił tysiąc innych rzeczy. Pisał na boku. Kiedy cudem jakimś ktoś wydostał Moskwę-Pietuszki, okazało się, że Rosja ma znów wielkiego pisarza. A gdy świadomość tego faktu wyszła poza krąg wtajemniczonych, Jerofiejew, niesforny Wieniczka, znów się gdzieś zapodział. Tym razem chyba na zawsze.

Jakże więc porównywać ich twórczość? Zamkniętą, choć nie w pełni znaną, Jerofiejewa i wciąż rozwijającą się - Brodskiego. Jak przypasowywać klasyczny odlew poezji Brodskiego i rozdygotaną prozę Jerofiejewa? A nawet ich dwie sztuki teatralne: Demokrację i Noc Walkirii? Jakoś się nie składa.

Demokracja to niezwyczajny utwór w dorobku Brodskiego. Jak na razie, jest to druga po Marmurze jego sztuka. Jej charakter dość mocno różni się od reszty twórczości Brodskiego. "Cóż to za Brodski?" - pytali lekko zdziwieni zwolennicy autora mniej niż ktoś po ukazaniu się Demokracji w 1990 roku. Demokracja jest tekstem napisanym wyraźnie pod wpływem chwili. Chwili szczególnej, to prawda, rzec by można - historycznej. Brodski do tej pory unikał jawnie politycznych wypowiedzi, tymczasem Demokracja jest komedią o pieriestrojce. Wydobywa komiczny charakter Gorbaczowowskiej przebudowy radzieckiego systemu. Oto władze pewnej nadbałtyckiej republiki spokojnie zajadają obiad, pałaszują astrachańskiego arbuza, aż tu nagle telefon... "Pierwszy" ogłasza wprowadzenie demokracji. Następuje korowód zabawnych paradoksów. W ciągu pół godziny komunistyczna nomenklatura przekształca się w demokratyczny gabinet ministrów. Sekretarka jest pouczona, by odtąd zwracała się do sekretarza partii: "Panie prezydencie", ale wszystko jej się plącze, więc mówi: "Towarzyszu prezydencie". Na poczekaniu zostają zadekretowane: wolne związki, reforma gospodarcza, wybory parlamentarne. Przywraca się dawne godło i hymn. Najgorzej jest z opozycją. Bo ktoś w demokracji musi być opozycją. Nie można wszystkiego, jak dawniej, przegłosować jednomyślnie. Wychodzi więc na to, ze w opozycji będzie sam sekretarz, czyli prezydent. Ten sam, który najgorliwiej wprowadza zmiany. Przynajmniej jego osoba zapewni, że opozycja będzie konstruktywna, godna zaufania. Tylko sekretarka wymyka się spod kontroli, rozumiejąc ogłoszenie swobód nazbyt dosłownie. Z każdym swoim wejściem jest coraz skąpiej ubrana. Ale goła sekretarka będzie stanowić element rodzimego folkloru i gratkę dla dziennikarzy. Wszystko ostatecznie układa się jak najlepiej. Jest jeszcze czas na refleksję. "Co wolisz - pyta sekretarz-prezydent dawnego szefa bezpieki - przeszłość czy przyszłość?" "Kiedyś wolałem przyszłość - pada melancholijna odpowiedź - teraz przeszłość".

Taką więc sztuczkę lekką, pełną paradoksów a la wczesny Mrożek wysmażył szacowny poeta. Stężenie absurdu miało wyraźnie uwypuklić nieautentyczność, fałsz przemian, którymi emocjonuje się cały świat. Jednocześnie Demokracja jest przestrogą przed tymi, którzy skwapliwie chwytają każdy wiatr w żagle, choćby nawet zmieniał się on o 180 stopni. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, ze Demokracja brzmi trochę jak kabaretowy skecz. W telewizji ogląda się przedstawienie nie bez przyjemności dzięki sprawnej realizacji. Przez 50 minut aktorzy prawie nie wstają ze swoich miejsc. No tak, ale co to za aktorzy. Ewa Wiśniewska pysznie wciela się w postać niezbyt rozgarniętej pani minister kultury.

Władysław Kowalski gra niepewnego ministra finansów, Adam Ferency prymitywnego szefa policji. Wreszcie Jerzy Stuhr w roli sekretarza-prezydenta. Jak zwykle, niezawodnie sięgnął do gamy swoich aktorskich chwytów: gestów, min, charakterystycznej intonacji głosu. Niby wszystko to już znamy na pamięć, ale przecież za każdym razem śmieszy na nowo.

Szpital dla wariatów jako metafora społeczeństwa. Ileż razy ten motyw pojawiał się w literaturze, w teatrze. W Ameryce najlepszym przykładem jest słynna powieść Kena Keseya pt. Lot nad kukułczym gniazdem, z której Milos Forman zrobił jeszcze słynniejszy film z Jackiem Nickolsonem. W Rosji "psychuszka" także od dawna działała na wyobraźni twórców. Zaczęło się chyba od Sali nr 6 Czechowa. Teraz trzeba jeszcze do tego wybiórczego rachunku dodać Noc Walpurgii albo kroki Komandora Wieniedikta Jerofiejewa. Jerofiejew Czechowa na pewno czytał. Czy znał Lot nad kukułczym gniazdem, nie wiem. Zresztą to nie jest istotne. Oglądając Noc Walpurgii w telewizyjnej inscenizacji Kazimierza Kutza myślałem sobie: kudy Keseyowi do Jerofiejewa. Lot... przy Nocy Walpurgii wydaje się błahą opowiastką.

W sterroryzowanej rzeczywistości "psychuszki", która jest przecież dokładnym odwzorowaniem świata zewnętrznego, człowiek nie ma najmniejszych szans. Bohaterowi Jerofiejewa nie zostało nic poza własną swoistą mądrością, dowcipem, anarchistycznym stosunkiem do otoczenia. No i wódką. "Skoro tyle pijesz - pyta go pielęgniarka Natalia - to skąd tyle wiesz?"

Jerofiejew pokazał rosyjską świadomość w stanie delirium. Samobójczy ciąg do wódki jest ucieczką, przynosi ulgę. Jerofiejew jak mało kto potrafił zanalizować to współczesne przekleństwo Rosji, ba, może stał się nawet jego piewcą. W trakcie tego rosyjskiego zbiorowego "lotu nad kukułczym gniazdem" objawia się wielkość i nędza człowieka nazwanego wulgarnie "homo-sovieticus". Jego świadomość to kompletna zbitka pojęć. Z pacjentów Jerofiejewa wyłażą efekty wieloletniej indoktrynacji, szczególnych operacji psychologicznych. A jednocześnie zachowują oni resztki własnej prawdy. Pod skorupą wulgarności, podłości kryją się drobiny czegoś ludzkiego.

Kazimierz Kutz podchwycił tę Jerofiejewowską atmosferę stężonego cierpienia do tego stopnia, ze telewizyjny spektakl Nocy Walpurgii wydaje się czymś więcej niż dziełem sztuki. Kutz potrafi dotykać samego sedna ludzkiego doświadczenia. Dlatego tez odbiór jego twórczość tak często jest niełatwy, bolesny. Tu nie ma taryfy ulgowej. Przy spektaklach takich jak Kutza z trudnością przychodzi analiza formy, użytych środków. Nawet głupio pisać o aktorstwie. Choć w Nocy Walpurgii wielką kreację stworzył Jerzy Trela, bez wątpienia jedną z najwybitniejszych w swoim dorobku. Ale i ona jest czymś więcej niż sztuką aktorską, nawet najwyższego gatunku. To wrażenie powstaje zawsze, gdy aktor osiąga w swej pracy wymiar głębokiej prawdy (banalniej pewnie nie można tego sformułować).

Przy okazji takich przedstawień jak Noc Walpurgii chce się za Puzyną zawołać: "Po jaką cholerę pisać o teatrze, jeśli nie po to, by pisać o życiu". Trudno pisać o teatrze, gdy w życiu pojawiają się niezwykłe wypadki, za którymi teatr nie może nadążyć. Demokrację i Noc Walpurgii oglądałem w innym zupełnie terminie niż przewiduje oficjalna emisja. Oba spektakle obejrzałem w tym samym tygodniu sierpnia, w którym w Rosji historia stanęła dęba. W tym czasie nie można pozbierać myśli. Pędzą one za newsami, których sensacyjność rośnie z godziny na godzinę. Rosja przezywa swoje wielkie dni, choć przecież nie wiadomo jakie przyniosą konsekwencje. Jak wrócić od telewizyjnych dzienników do telewizyjnego teatru? Brodskiego i Jerofiejewa nie ma w Moskwie. Choć, kto wie, może oni także przyczynili się do tego, co się teraz tam dzieje.

DEMOKRACJA Josifa Brodskiego. Reżyseria: Feliks Falk. Fokus Film s.c. Emisja 9 IX 1991.

(OTV Kraków) NOC WALPURGII ALBO KROKI KOMANDORA Wieniedikta Jerofiejewa. Reżyseria: Kazimierz Kutz, scenografia: Bolesław Kamykowski. Emisja 4 XI 1991.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji