Artykuły

Sukces aktorów

Opowiadano mi anegdotę aktorze, który nadużywał scenicznego krzyku. Pewnego dnia trafił na partnera, który go umiał przelicytować. "Pojedynek" krzyku trwał dłuższą chwile.. Wreszcie ów partner, Józef Węgrzyn, niespodziewanie obniżył skalę głosu. Jego "antagonista" poczuł się nagle - jakby strącony ze skały. Stracił artystyczną równowagę. Nie wiedział, czy dalej krzyczeć, czy szeptać.

Odnoszę wrażenie, że ów ton wokalnego natężenia niepotrzebnie narzucono zespołowi "Ateneum" w obecnym wystawieniu Buchnercwskiej "Śmierci Dantona". Reżyser Kazimierz Kutz uległ modzie. Utalentowany twórca filmowy, w teatrze nadużywa hałasu. Raz po raz rozbrzmiewają śpiewy. Zachowanie tłumów na ulicy, w Konwencie i na sali sądowej nie jest zróżnicowane. Scenografię Mariana Kołodzieja nie bardzo umiano wyzyskać. Daje on miarę swego kunsztu głównie w kompozycji fascynującej kurtyny.

Na szczęście wspomagają widowisko niektóre dobre pomysły i - zespół aktorski. Roman Wilhelmi układa sprzeczne rysy Dantona w świetny obraz. To dla tej roli pisał swą sztukę niemiecki romantyk. Włożyć w nią pragnął wszystko, co go przepełniało i dusiło. Erotomanię, ale i potrzebę miłości, talent polityczny Dantona i zniechęcenie do świata, znudzenie i gorączkową wolę życia, pragnienie nicości i dumę, pogardę i szaleństwo. Już sam grymas niesmaku na twarzy Wilhelmiego - dużo wyjaśnia. Tym mocniej działa jego rozpacz wywołana monotonią życia, lęk przed dyktaturą zapowiadającą bonapartyzm, rozbawienie absurdalnymi zarzutami aktu oskarżenia, płomienna, mowa przerwana porażeniem strun głosowych, zakończona szeptem...

Świetna, choć zbudowana ze szczupłego materiału, jest rola Jerzego Kamasa, jako Robespierre'a. Zapewne, dziś patrzymy inaczej na "apostoła rewolucyjnej cnoty". Odniosłem wrażenie, że Kamas brał pod uwagę nowocześniejsze oświetlenie tej postaci, jakie spopularyzowała Przybyszewska. Ale jest kunsztem aktora owo pogodzenie sprzecznych motywów działania: posądzenie Dantona o sprzyjanie amnestii, lęk o przyćmienie własnej sławy, sadyzm, purytanizm...

Arcydziełko ironii daje Czesław Wołłejko. Sceny wizyjno-lunatyczne (może pisane pod wpływem Kleista) rozgrywa Michał Bajor. Znakomity Saint-Just w interpretacji Jerzego Krzyszaka wytacza przeciw t Dantonowi niemal camusowskie argumenty o krwawym okrucieństwie przyrody. Mocny jest epizod pijanego człowieka w interpretacji Lecha Ordona. Są i dwie piękne role kobiece, pełne zmysłowego żaru i poetyckich uzasadnień: Barbary Wrzesińskiej oraz Ewy Milde.

W 1953 toczył o "Śmierć Dantona" walkę - Vilar. Dziś zblakła gwiazda Buchnera, ciekawszy jest jego "Woyzeck". Wierzę, że "Ateneum" wróci do świetnych tradycji sztuk Trzebińskiego, Montherlanta, nowych polskich utworów Sity, Krasińskiego, Bardijewskiego a także Szaniawskiego. Rozumiem, że chciano powrócić do przedwojennego repertuaru z czasów Jaracza. Ale (za drogi zresztą) program teatralny nie wyjaśnia: czy grano na Powiślu tylko przeróbkę Buchnera w 1931, czy takie oryginał w 1935, jakby wynikało z innego artykułu, tuż obok zamieszczonego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji