Artykuły

Mały festiwal teatru i aktora TV

TAK chyba należałoby dominujące zjawiska programu telewizyjnego, jaki przyniósł ubiegły tydzień. Poważnie ograniczony z racji "zimowych trudności technicznych" zawierał kilka zaledwie pozycji publicystyczno-informacyjnych i rozrywkowych, natomiast dziedzina teatralna była nader bogato prezentowana. Trzy nowe premiery (udana!), teatr recital aktorski jedna "Kobra" młodzieżowy oraz to naprawdę wiele jak na jeden "okrojony tydzień". Zwłaszcza że TV raczej skłonna była przyzwyczajać nas do tygodni filmowych, zapełnianych zresztą dość wątpliwym zestawem tytułów. Tym razem - teatr, teatr i jeszcze raz teatr. Musi to mimowolnie prowokować recenzenta do podejmowania, tzw. szerszych rozważań na ten temat. I istotnie, pozycje teatralne ub. tygodnia, niewątpliwie do tego skłaniają.

Okazało się po pierwsze, że teatr TV coraz pewniej kroczy po terenach repertuaru klasycznego. O ile bowiem w ostatnim okresie nie brakowało krytycznych głosów na temat właśnie inscenizacji pozycji tradycyjnydh ("Hedda Gabler") o tyle telewizyjne inscenizacje "Bez posagu" Ostrowskiego czy "Jak się wam podoba" Szekspira - były z pewnoscią udane, godne dobrego przyjęcia. Zwłaszcza ta pierwsza premiera wydaje się wydarzeniem niepośledniej miary. Opatrzona wyjątkowo dobrym, mądrym komentarzem z powodzeniem b. przejrzyście łączyła odległą epokę oraz w pewnym sensie egzotyczne, środowisko, wraz z jego psychologiczno-moralną problematyką - z nieobcymi wcale naszym czasom - zagadnieniami. Telewizyjna inscenizacja "Bez posagu" ułatwiała przeprowadzenie pomostu pomiędzy XIX-wieczną sztuką a współczesnym odbiorcą, który w historii Larissy, mógł znaleźć coś więcej niż, tylko efektowny dramat kostiumowy, - dostrzec stale aktualne, bolesne zagadnienia ludzkiego egoizmu, chamstwa braku odpowiedzialności za losy drugiego człowieka. Jednakże poza sztuk Ostrowskiego - ani komedia Szekspira, ani interesująca, choć raczej marginesowa adaptacja noweli Aksjonowa - "Śniadania roku 1943" - nie dostarczyły telewidzowi zbyt bogatego materiału do intelektualnych przemyśleń. Natomiast były jednym z ogniw interesującego zjawiska "teatr i aktor telewizyjny". Zagadnienie wprawdzie ani nowe, ani oryginalne; wielekroć podejmowane, a przecież nadal frapujące i żywe. Wciąż pojawiają się w programie TV zjawiska wymykające się prostym formułom "specyfiki telewizyjnej", odmienności wyjątkowości teatru w TV. Teatr telewizyjny jak żaden inny ułatwia wyjątkowo bliski kontakt odbiorcy z wielką sztuką, teatru i jego ludźmi - aktorami. Przypominają o tym wciąż na nowo cenne koncerty aktorskie nadawane z Katowic, mówią o tym nowe premiery w TV.

W ostatnim "Spotkaniu z aktorem" zobaczyliśmy Stanisława Łapińskiego, wielkiego wykonawcę ról falstaffowskich, niezapomnianego aktora z "Jesiennej nudy" czy "Łabędziego śpiewu", pozycji prezentowanych w programie telewizyjnym. Zdumiewające jest to aktorstwo - pełne i dojrzałe, choć no pozór "tradycyjne" - tak wzbogacone przez wygląd kamery telewizyjnej w dziedzinie subtelniejszych drgnień twarzy i gestów aktora. Tego ponownego "odkrycia" aktora przez obiektyw kamery nie mogłaby dać żadna zwykła scena. A aspekt popularyzacyjny koncertu aktorskiego? Zresztą nie tylko spotkanie z spotkanie z aktorem dostarczało powodów do roztrząsań na ten temat. "Bez posagu" nie byłoby inscenizacją tak pełną bez zdumiewająco bogatej i szczerze ludzkiej kreacji Ignacego Gogolewskiego w "gwiazdorskim" przecież zespole - obok A. Szalawskiego czy Niny Andrycz. Dawno ci wybitni wykonawcy nie dali na scenie takich kreacji - TV stworzyła im wyjątkową szansę, którą w pełni wykorzystali. Lecz samo aktorstwo jest jedynie połową zagadnienia. Równie interesująco rysowali się inna, ważna sprawa - warsztatu i kultury realizatorskiej. Na ile jest ona zasadniczo ważna - mówiła oszczędna, pozbawiona żenowania i niesmaku, jaki zazwyczaj tzw. "tło" oraz "pietyzmu realiów" - inscenizacja sztuki Ostrowskiego. Również bardzo prosta formuła realizacji noweli Aksjonowa - uzyskała - tak jak poprzednia dojrzałe przecież efekty artystyczne. Wreszcie przykład najtypowszy - ostatniej "Kobry", zupełnie udanej, bodaj pierwszej od kilku miesięcy - dobrej premiery teatru inscenizacji. "Rozkoszne przedpołudnie" reżyserował Jerzy Gruza, jeden z najlepszych u nas obecnie realizatorów telewizyjnych ("Idy marcowe"). Nie było tym razem ani zażenowania i niesmaku jaki zazwyczaj budzić muszą grubymi nićmi szyte zabiegi reżysera wydobywającego "grozę" lub "dreszczyk emocji", wśród źle napisanych i jeszcze gorzej wyuczonych dialogów. Gruza zaprezentował "Kobrę" zrobioną z dużą kulturą, potraktowaną na zasadzie ironicznej "zabawy w śledztwo" z kapitalnymi rolami Cz. Wołłejki, R. Pietruskiego, E. Fettinga czy K. Sienkiewicz. Był to bodaj jedyny możliwy do przyjęcia typ tego typu programów - na naprawdę dobrym poziomie.

I tak oto teatralny tydzień dobiegł końca. Ale refleksje, jakie wzbudzał - są tylko częścią stałej i szerokiej dyskusji nad tymi problemami w naszej telewizji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji