Artykuły

Białystok. Artyści i cywile na procesie mieszkaniowym

Zadziwiające rozmowy toczyły się podczas procesu byłego dyrektora Teatru Dramatycznego. Mówiono o tym, kto jest "cywilem "w teatrze, a kto artystą i o koncepcji zespołu teatralnego według byłego i obecnego dyrektora.

Pretekstem stała się sprawa karna byłego dyrektora teatru Andrzeja J., którego prokuratura oskarżyła o narażenie placówki na straty. Sprzedał sobie i aktorom służbowe mieszkania poniżej ich wartości - uważa prokuratura.

Mieszkania za bezcen

Przez salę białostockiego sądu przewinął się wczoraj niemal cały skład aktorski białostockiego Teatru Dramatycznego. Kilka osób z tego grona w latach 1996-1998, dzięki przedsiębiorczości Andrzeja J., stało się właścicielami mieszkań w zabytkowej kamienicy w Białymstoku przy ulicy Waszyngtona. Pieniądze, jakie artyści wówczas zapłacili, dzisiaj budzą śmiech. Na przykład za 70-metrowe lokum jedna z aktorek zapłaciła nieco ponad 23 tysiące złotych, z kolei 52-metrowe mieszkanie kosztowało niespełna 17 tysięcy. Andrzej J. kupił sobie dwa mieszkania (łącznie 138 metrów), później jedno z nich sprzedał. Zarobił na nim więcej niż zapłacił za oba.

Wprawdzie dyrektor mógł sprzedać te mieszkania bez przetargu, ale tylko po ich cenie rynkowej. Tymczasem, one nawet się do takiej nie zbliżyły. Jak wyliczyli eksperci prokuratury, mieszkania sprzedano o blisko 110 tysięcy zł taniej od ich ówczesnej wartości.

- Jestem zdania, że dobry aktor co kilka lat powinien zmieniać teatr, w którym gra. I z tego powodu ja bym dzisiaj nie sprzedał służbowych mieszkań artystom - twierdzi Piotr Dąbrowski, obecny dyrektor teatru. - Andrzej J. z kolei tworzył zespół stały i z tego punktu widzenia sprzedaż aktorom mieszkań służbowych była rzeczą naturalną. Wiązało ich to z tym teatrem i miastem.

Cywil to cywil

Andrzej J. dalej jest przekonany, że działał w imię dobra teatru i aktorów.

- To przecież ja pod koniec lat 80. załatwiłem te mieszkania dla teatru. Nie zapłaciliśmy za nie wówczas ani grosza, to jak mogliśmy później na nich stracić? - dziwił się wczoraj były dyrektor.

Innego zdanie jest Bożena Ł., główna księgowa teatru, którą oskarżony określił wczoraj mianem "cywila" (w teatrze istnieje ponoć podział na artystów i resztę, czyli cywilów, którzy nie są w stanie zrozumieć pracy ani stresu będących udziałem zespołu). Jej zdaniem, teatr do dzisiaj traci na tej transakcji.

- Mieszkania te zostały sprzedane poniżej wyceny, bo najpierw kupujący dostali 50 procent upustu z racji tego, że jest to budynek zabytkowy, a kolejne 20 procent - bo od razu wpłacili całość kwoty - twierdzi Bożena Ł. - Tylko że teraz teatr nie ma już wolnych mieszkań, które normalnie przeznaczaliśmy dla artystów przyjezdnych. Musimy wynajmować im hotele.

Następny termin rozprawy - 21 lutego. Zostaną wówczas wysłuchani ostatni świadkowie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji