Artykuły

Mistrz i Małgorzata

O INSCENIZACJI tej jednej z najwybitniejszych powieści naszego wieku głośno było od dnia premiery, w marcu 1987 na deskach warszawskiego Teatru Współczesnego. Spektakl okrzyknięto wydarzeniem, rozpływano się nad mądra, adaptacją, jednorodnością stylistyczną i ciekawymi kreacjami aktorskimi. Nic dziwnego, że występy Teatru Współczesnego w Krakowie (w ramach Teatru Rzeczypospolitej) zgromadziły tłumy, że odbył się dodatkowy spektakl, bo gościnne mury Starego Teatru nie były w stanie pomieścić wszystkich chętnych...

"Mistrz i Małgorzata" w reżyserii Macieja. Englerta to faktycznie przedstawienie ciekawe, chwilami nawet piękne i wzruszające, zasługujące na uznanie, ale nie na owacyjny zachwyt!

Trudne do zaakceptowania, a nawet budzące niesmak jest przede wszystkim porozumiewawcze "perskie oczko" do widza, towarzyszące niestety większości scen tego spektaklu. Wątek realistyczny, zaprawiany w powieści Bułhakowa sarkastyczną ironią tu sportretowano przekraczając granice dobrego smaku. Mieszkańcy Moskwy, a konkretniej skarykaturowani przez Bułhakowa członkowie Związku Literatów, prezesi, dyrektorzy i zwykli obywatele wymagają oczywiście jaskrawych. oszpecających kolorów, ale nie ewidentnego grania pod publiczkę! Wszak te typki to nie debile, sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana...

Podobnie wątek głównych bohaterów przegrano, prowadząc go, na nieznośnie sentymentalnej nucie tak, te historia Mistrza (M. Bargiełowski) i Małgorzaty (J. Piętek) okazała się dziejami kabotyńskiego mitomana i jego ładnej wprawdzie, ale nieopisanie głupiej i pustej kochanki.

W tym spektaklu obroniło się więc tylko to co rozegrano z dystansem, bez prymitywnej satyry i histerycznej ckliwości. Obronił się Woland (K. Wakuliński) i jego szatańska świta (zwłaszcza ujmujący, naszkicowany delikatną kreską Korowiow W. Michnikowskiego) oraz zdecydowanie najlepiej rozegrany wątek - sceny z Piłatem, a to dzięki rewelacyjnemu w tej roli M. Dmochowskiemu.

W sumie, spektakl ten pozostawia duży niedosyt. Z 4-godzinnego widowiska tak niewiele wynika! Zaprzepaszczone zostają (przez zbyt "grube" środki) subtelności groteskowego opisu Moskwy lat 30-tych, zniweczony cudowny wątek liryczny (m. in. przez złą obsadę tytułowych bohaterów)... Jest płytkie, łatwe, efekciarskie pobudzanie prostych, "odruchowych" uczuć reakcji widza; nie ma Tajemnicy i Metafizyki. Nie ma więc tego, co stanowi sedno powieści M. Bułhakowa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji