Artykuły

Świat według Wolanda

Michał Bułhakow - "Mistrz i Małgorzata", przekład Irena Lewandowska, Witold Dąbrowski, adaptacja i reżyseria Maciej Englert, scenografia Ewa Starowieyska, muzyka Zygmunt Konieczny, Teatr Współczesny w Warszawie.

POKOLENIE czterdziestolatków nosi w sobie tę powieść-przypowieść jak talizman, rodzaj literacko-filozoficznej biblii, jeszcze jedno, ale tym razem bardzo współczesne i dopasowane do naszych realiów wcielenie mitu Fausta. Owiana legendą biograficzną książka (meandry życia doktora Bułhakowa syntetycznie rysuje rzetelnie opracowany program teatralny), pisana 12 lat, jest dziełem wielowarstwowym. Szukać w niej trzeba i żartu, i bluźnierstwa, i kliszy autobiograficznych, i aluzyjności, literackiej zabawy, i sądu nad światem, jaki jest. Jaki? "Wszystko będzie jak być powinno, tak już jest urządzony świat" - oto miara ostateczna.

Maciej Englert jest z pokolenia czterdziestolatków, jak i Marczewski, który przed nim pasował się z tą powieścią na scenie w Wałbrzychu. Zadanie karkołomne, niewykonalne niemal. A jednak...

Jesteśmy świadkami wielkiego sukcesu adaptatora, inscenizatora i zespołu. Przedstawienie jest absolutnie z ducha i litery Bułhakowskie, przy tym oryginalnie teatralne, zwarte, efektownie sumujące trzy podstawowe, przenikające się wzajemnie powieści - historię Mistrza, wędrówek diabelskich trupy Wolanda i epizody z życia Poncjusza Piłata. Można by toczyć akademicki spór: czy jest to adaptacja, czy "rzecz na motywach". Niewątpliwie wielu inscenizatorów z chęcią napisałoby na afiszu: Maciej Englert, według Bułhakowa. Englert nie napisał. Także i w tym, z pozoru nic nie znaczącym drobiazgu, zamyka się szacunek człowieka teatru dla pisarza.

Bo przecież jest to przedstawienie autonomiczną, zborną i efektowną wizją teatralną. Dopóki nie zobaczy się "Mistrza i Małgorzaty" we "Współczesnym", trudno uwierzyć, że na tej małej scenie znajdzie się tyle przestrzeni, pomieści tyle symultanicznych planów, pojawi "taki oddech" (w czym niemała zasługa pomysłowo i z humorem komponowanej scenografii). Znalazło się, zmieściło, pojawiło. A niech to diabli porwą!

Naturalnie można szukać nieobecnego. Nie pisana jest teatrowi brawura felietonowa komentarzy powieściowego narratora, nie pojawia się ten czwarty, fotograficzny nurt: portret Moskwy, opisywany metr po metrze. Ale - na litość Boską - tym, którzy powieść znają, wszystko to dźwięczy w uchu, tych. którzy z dziełem Bułhakowa zetkną się (o, wstydzie!) poprzez teatr dopiero, popchnie do lektury (pełne wydanie polskie z 1980 r.). Zatem patrzmy z zachwytem, bo nie zginęła brawura pióra!

Piekielnie (nomen omen) trudne zadanie ma zespół aktorski. Każdy epizod powinien tu' znaczyć, każdy gest i grymas tkwić w łańcuchu diabelskich figli, moralistycznej satyry, albo mitycznej przypowieści. Na scenie pojawia się niemal cały zespół "Współczesnego". Takich epizodów, świetnych maleńkich ról. są dziesiątki - od Judy (Jacek Sas-Uhrynowski), poprzez Morgacza (Jerzy Klesyk), do Annuszki (Marta Lipińska). Spotykamy też na scenie Mariusza Dmochowskiego (gościnnie) w roli Poncjusza Piłata, Henryka Borowskiego jako psychiatrę Strawińskiego, Krzysztofa Kowalewskiego zbierającego brawa za postać prezesa spółdzielni mieszkaniowej, Wojciecha Wysockiego - Ha-Nocri.

Ale rej wodzi trupa Wolanda. Maga-filozofa, który przedziwnym trafem swój sceptycyzm umie przepoczwarzyć w zdarzenia niezwykle; imię to nie bez powodu wzięte jest z "Fausta". Krzysztof Wakuliński jako Woland gra swoją życiową rolę. Umiejętność prowadzenia dwuznacznej gry ze światem doprowadza do perfekcji. Mając za zadanie stworzenie moralizującego kabaretu w kabaretowej rzeczywistości niemoralnej Woland-Wakuliński z jednakową łatwością wydobywa zgorzknienie i pobłażliwość, figiel i przyganę.

W szatańskich rządach w Moskwie sekunduje mu diabelska czwórka. Wspaniały Korowiow - Wiesław Michnikowski, pyszny kot Behemot - Grzegorz Wons, sataniczny Asasello - Adam Ferency i urodziwa Helia - Katarzyna Figura.

Sugestywność, władczość tej trupy, powoduje odsunięcie w cień wykonawców ról tytułowych. Mistrz Marka Bargiełowskiego wydał mi się nadto bierny, Małgorzata Magdaleny Piętek - zbyt zewnętrzna. Dyskusyjna jest rola Bezdomnego. Krzysztof Stelmaszyk skorzystał w niej z aury Ufa i Piętrowa, ale też ni dziwnego; warto pamiętać, że Bułhakow zaczął pisać powieść swesro życia właśnie wtedy, gdy dwaj satyrycy świeżo odnieśli sukces, publikując "Dwanaście krzeseł".

Te kilkadziesiąt osób Maciej Englert potrafił, lak dobry jubiler, osadzić we właściwym miejscu. Z wielką brawurą zetknął je, spiętrzył w kulminacyjnej scenie balu. Bardzo teatralnej, bardzo efektownej. Dzieje się tak, kiedy dobiega czwarta godzina tego wieczoru. Długiego wieczoru w teatrze. Ale nie jest to czas stracony.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji