Artykuły

Tydzień obywatelski

PONIEDZIAŁEK. Dzień paskudny jak wiersz Mandelsztama w przekładzie Nycika. W taką pogodę nie chce się wyjść i domu. Wychodzi za to sierpniowy numer miesięcznika "Poezja". Zajawka na okładce: Przefrunęło z Brzechwą? Redaktor Bohdan Drozdowski apeluje: "Wszyscy dorośli poeci powinni pisywać dla dzieci"... Znam paru takich, którzy nie powinni. Myślę np. o autorze bajki "Mściwy Lis". Długa jak siedem nieszczęść bajka kończy się obrazkiem, mającym do łez rozbawić przyszłość narodu:

Wybrał Niedźwiedź stary Dąb. Dąb najgrubszy w całej kniei, rozpęd wziął, wyszczerzył ząb łups i bach i trach i plusk! Cały się do pnia przykleił... Mściwy Lis uderzył w śmiech zjadł na deser mózg niedźwiedzi...

Może redaktor Drozdowski ma jakiś wpływ na bajkopisarza Drozdowskiego i wytłumaczy mu, żeby rzadziej częstował małolatów móżdżkiem? Uderzanie w śmiech, zgoda. Ale raz na piętnaście lat wystarczy.

W tym samym numerze "Poezji" znajdujemy poprawiony i ulepszony przekład Kubusia Puchatka. Autorka starego przekładu, Irena Tuwim - czytamy w redakcyjnym wstępie - "dostosowała się do konwencji panujących w polskiej literaturze dziecięcej, nie zawsze dbając o literę ducha oryginału"... Tłumaczka z "Poezji" - Monika Adamczyk naprawiła ten błąd. Jest duch, jest litera, konwencja poszła spać do konwentu seniorów. Kubuś nie nazywa się Kubuś Puchatek, tylko Fredzia Phi-Phi. Osobiście żałuję, że w jednym punkcie ambitna translatorka skapitulowała: Prosiaczek pozostał Prosiaczkiem. Wolałbym świnkę.

WTOREK. W prasie codziennej informacja PAP o szkodliwości palenia, tytoniu. Napisałem "informacja", ale u nas i w tej dziedzinie informacja stapia się w monolityczną całość z komentarzem, komentarz zaś ostrzega i napomina "Jeżeli nie ograniczymy palenia, to tzw. spożycie papierosów na 1 mieszkańca wzrośnie u nas w roku przyszłym o 125 szt., czyli z 2287 szt. w br. do 2412 szt. w 1984 r. Postawi na to na jednym z czołowych miejsc w świecie. Naraża to państwo na znaczne wydatki dewizowe. Musimy bowiem importować nie tylko spore ilości tytoniu, ale także bibułki papierosowej i papieru półpergaminowego... " Z przytoczonego tekstu wynika jasno, że palacz naraża nie tylko własne zdrowie ale i państwo na wydatki, w dodatku - znaczne. I pomyśleć, że w zamierzchłych czasach monopol tytoniowy gwarantował fortunę, zaś skarb państwa w znacznym stopniu opierał się na zyskach, ściąganych z nałogowców: palaczy i pijaczków.

ŚRODA. "Zmarł małomiasteczkowy bogacz. Za życia zyskał taką reputację, że nikt nie kwapił się pożegnać go mową pogrzebową. A bez tego nie wolno złożyć nieboszczyka w ziemi. Wreszcie znalazł się ryzykant, gotów za godziwą opłatą omówić zasługi zmarłego: Wszyscy wiemy, że błogiej pamięci Herszel był oszustem, krwiopijcą, wiarołomcą, kanciarzem i łobuzem. Patrząc jednak na jego najstarszego syna niepodobna nie westchnąć: był to święty człowiek!... Po co przypominam tę anegdotę? Od niej właśnie izraelski publicysta Uri Avneri rozpoczął napisany dla "Spiegla" szkic o następcy Begina - Szamirze. Ciekawe: wiele lat temu pewien polski poeta sformułował podobny pogląd, kiedy przyszło mu pożegnać znanego wówczas polityka: "...dopiero po każdym, kto po nim nastąpi - przekonasz się, że jednak on nie był najgorszy."

CZWARTEK. Zobaczyłem "Maestra" - sztukę Jarosława Abramowa wyreżyserowaną przez Dejmka w Teatrze Polskim. Jest to pierwsza polska sztuka, gdzie na scenie oglądamy internowanego. Student konserwatorium dowieziony z miejsca odosobnienia przed oblicze mistrza, który wspaniałomyślnie zgodził się go przesłuchać - odmawia grania na skrzypcach. Wyjaśnia, że nie czas, nie pora na muzykowanie. Maestro tłumaczy, że ostatecznie Henryk Wieniawski więcej zrobił dla sprawy polskiej posługując się muzyką niż współcześni mu katorżnicy, o których świat szybko zapomniał. Ale bardzo młody człowiek nie daje się przekonać... Zawsze ceniłem u Abramowa dar obserwacji. Nie zawiódł i tym razem. Udało mu się w skrótowej scenie zawrzeć dramat tych, co obrazili się na historię, gdy po raz pierwszy zetknęli się z jej wyrokami, nie mając żadnej, nawet podręcznikowej skali porównawczej. Z czego bowiem rodzi się ta postawa? Z edukacji wyrywkowej i pospiesznej, wygrywającej wciąż tę samą chełpliwą nutę narodowego samozadowolenia i rozgrzeszenia z wszelkich win. Z wojny - widzianej jako pasmo przygód Klossa i przewag Hubala. Z telewizyjnej kultury epoki prezesa S. Ze skłonności do masowych uniesień, powiewania chorągwiami i skandowania haseł. Z głodu autorytetu, który sprawia, że ci, co nie mogą pojąć, dlaczego inteligentni ludzie uprawiali kult niewłaściwej jednostki - sami tworzą dzisiaj kulty i kulciki, obudowane cytatologią, portretologią i fanatycznym błyskiem, jaki zapala się w spojrzeniach... Abramow uczciwie i lojalnie przedstawia konstrukcję psychiczną pokolenia po wielkim wstrząsie. Dopuszcza do głosu jego przedstawiciela. A że nie potrafi on wyjść poza opłotki frazesów, trudno o to mieć pretensję do dramaturga.

PIĄTEK. Na ekranach telewizorów "Polonia Restituta". Przed kolejnym odcinkiem prof. Kowalski objaśnia, o czym ten odcinek będzie. Dziwne: prof. Kowalski jest przecież scenarzystą "Polonii". Cóż wart scenariusz, skoro trzeba go uprzednio odgęgać? Serial o powstaniu państwa polskiego po latach niewoli winien być widowiskiem porywającym, organizującym wyobraźnię milionów. Naiwną "Gałązkę rozmarynu" Zygmunta Nowakowskiego oglądano przed wojną ze wzruszeniem i sentymentem: krakowski pisarz potrafił przełożyć politykę na język sztuki. Czym jest serial panów Kowalskiego i Poręby? Przymusową wycieczką do gabinetu figur woskowych. Niemen zawodzi starocerkiewnie, chociaż niepodległość zaczęła się od rozebrania Soboru na Placu Saskim, tłumy aktorów recytują fragmenty z pism zebranych, ktoś udaje, że wystarczy przykleić sobie wąsy, by zostać Dziadkiem, ktoś inny siedzi na tle makiety przedstawiającej wieżę Eiffla i zgrywa się na Dmowskiego, statyści ryczą i taplają się w błocie, Ignacy Gogolewski obsadzony w roli Żeromskiego przemyka się jak wiatr od morza... Serial zmajstrowano z filmu pod tym samym tytułem. Film kosztował ciężkie miliony. Obejrzała to dzieło garstka widzów. Wtedy postanowiono wydać następne miliony. Zwolennicy moralnego niepokoju wpadli na pomysł Komitetu Ocalenia Kinematografii. Po niepokoju i po Komitecie śladu nie zostało. A Komitet Ocalenia Poręby?

SOBOTA "Wyzwoleniem" przywiezionym przez Stary Teatr z Krakowa zainaugurował swą działalność Teatr Rzeczypospolitej. O sławnym spektaklu Konrada Swinarskiego napisano już tyle, że studenci teatrologii mają co zbierać i analizować przez wiele semestrów. Wspaniały Trela, kto wie czy nie jeszcze wspanialszy niż przed laty: biedniejszy o niejedno złudzenie, bogatszy o smutną wiedzę o emocjach zbiorowości. Przed teatrem dziesiątki osób błagających o bilety, o wejściówki, o pomoc przy wprowadzaniu na widownię. Tak samo będzie z pewnością, kiedy zjedzie do Teatru Rzeczypospolitej Kantor z "Wielopolem".

Stał się cud: oficjalna idea Teatru Rzeczypospolitej zmieniła się w rękach Jana Pawła Gawlika z instrumentu polityki - w giełdę wartości. Lustro, w którym przeglądać się będą rzetelne osiągnięcia, nie zaś miny i grymasy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji