Artykuły

"Turandot" Pawła Passiniego

- Jestem zwolennikiem samodzielnych reakcji publiczności. Trudno mi powiedzieć, czy spektakl będzie wzruszający. Sztuki tak popękanej, podobnie jak popękana jest struktura "Turandot" Pucciniego, jeszcze nie robiłem - mówi reżyser PAWEŁ PASSINI przed lubelską premierą.

Grzegorz Józefczuk: Czy tekst nowej pańskiej sztuki korzysta z libretta sławnej opery Giaccomo Pucciniego?

Paweł Passini: Tak, będą fragmenty z libretta oraz fragmenty z listów Pucciniego. Pojawi się nawet aria "Nessun dorma", ale w zaskakującej wersji. Pewne fragmenty opery będą w wersji migowej. Od jakiegoś czasu szukam sposobu wciągnięcia do współpracy osób niepełnosprawnych, ale w taki sposób, aby wykorzystać to, co właśnie one potrafią.

(...)

Opera dla głuchych - podaje pan w zapowiedziach spektaklu. O co chodzi?

- Puccini komponował operę "Turandot" w momencie, gdy już wiedział, że umrze, że ściga się z czasem. Umierał na raka krtani, a więc jako człowiek milczący, a przecież miał zwyczaj, że pierwszy śpiewał partie oper i grał je na fortepianie. "Turandot" dzieje się w Chinach. Chiny są metaforą świata, gdzie na to cierpienie - czy na tę muzykę - ludzie są głusi. Chiny są metaforą bezduszności. Nie słyszą tej muzyki, albo - są od niej wolni. Rys bezduszności jest wciąż w tej tandecie, która z Chin nas zalewa. Tak, jesteśmy bardzo wciąż przeciw Chinom jako krajowi, w którym cierpienia nie słychać. Bo to kraj, gdzie wciąż stosuje się tortury w więzieniach, przerażające, bo wymyślnie proste, takie jak pojenie ludzi solą.

Muzyka z "Turandot" zaskakująco działa na emocje. Warto zobaczyć reakcje publiczności na śpiew Paula Pottsa, sprzedawcy telefonów komórkowych z Walii, który wygrał konkurs "Britain's Got Talent" wykonując arię "Nessun dorma". Na YouTube zanotowano przez dwa lata... 57 mln wejść!

- Puccini jest pierwszym twórcą oper o wielkiej sile rażenia. Ta muzyka jest z nami poprzez Hollywood, bo działa jak wyciskacz łez. Ta muzyka działa jak psychotropy, dociera do nas poza kontrolą świadomości.

(...)

Publiczność pana "Turandot" też ma szlochać?

- Jestem zwolennikiem samodzielnych reakcji publiczności. Trudno mi powiedzieć, czy spektakl będzie wzruszający. Sztuki tak popękanej, podobnie jak popękana jest struktura "Turandot" Pucciniego, jeszcze nie robiłem. Ale wydaje mi się, że płacz jest naturalną reakcją w teatrze i samemu zdarzyło mi się kilka razy tak płakać. Pamiętam dokładnie te chwile. Z "Turandot" jestem związany szczególnie dlatego, że od ósmego roku życia przez dziesięć lat śpiewałem w operze - i "Turandot" była pierwszą operą, w której uczestniczyłem. Do dzisiaj mam dziwne o tamtej chwili wspomnienia, bo rolę bajecznie pięknej księżniczki śpiewała dość mało dziewczęca, tęga pani, a mimo to - publiczność płakała jak na zawołanie.

***

Całość w Gazecie Wyborczej - Lublin.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji