Artykuły

Ani nerwu, ani pasji, ani też śmiechu

"Kaleka z Inishmaan" w reż. Iwony Kempy w Teatrze im. Horzycy w Toruniu. Pisze Grzegorz Giedrys w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

(...). Czarna komedia autorstwa irlandzkiego dramatopisarza Martina McDonagha opiera się na autentycznym wydarzeniu. W latach 30. na jednej z wysp Archipelagu Aran zjawiła się ekipa hollywoodzkiego filmowca Roberta Flaherty'ego, który zapragnął przygotować dokument o życiu ubogich rybaków. McDonagh opisuje losy lokalnej społeczności liczącej na to, że ta niespodziewana wizyta odmieni ich życie na zawsze.

(...)

McDonagh jest mistrzem portretu - każda z postaci w sztuce Irlandczyka jest wyraziście naszkicowana. Toruński spektakl w reżyserii Iwony Kempy niestety sprawia wrażenie chaotycznego, mimo że jest utrzymany w jednostajnym rytmie. Nie ma tu operowania różnymi tonacjami. Jest groteska i przerysowanie, ale brakuje ucieczki w inne emocjonalne i estetyczne żywioły. Rozchwianego rytmu sztuki nie spajają muzyczne sekwencje pokazujące - zbyt dosłownie - jak społeczność znęca się nad Billym, głównym bohaterem tej opowieści. (...).

Iwona Kempa przed premierą deklarowała, że spektakl odbędzie się blisko widza. I rzeczywiście - aktorzy bezpośrednio zwracają się do publiczności. Reżyserka jednak nie bawi się ani sztuką, ani konwencją. Oryginalność jej inscenizacji w zasadzie polega jedynie na tym, że zrezygnowała z realistycznej scenografii i postawiła na sugestywny i plastyczny tekst McDonagha - z jedną zasadniczą uwagą: opracowała go tak, że zgubiły się wszystkie językowe smaczki, w które obfituje dramaturgiczny pierwowzór. Niepodobna do tego wskazać kreacji aktorskiej bezsprzecznie zasługującej na oklaski. W rolę Sławomira Maciejewskiego, który wcielił się w postać plotkarza Jonnypateenmike'a, wkradła się irytująca maniera. Pozostali wypadli przyzwoicie, ale nie błyskotliwie. Ani jeden z nich nie umiał zagarnąć dla siebie przestrzeni i wyobraźni widzów. Kaleka Billy (w tej roli Grzegorz Woś) wcale nie wydaje się drastycznie inny w tym chorym świecie: fizyczna ułomność delikatnie go wyróżnia, ale nie stygmatyzuje wśród wariatów, pijaków i gwałtowników z Inishmaan.

To spektakl, który nie mówi nic o współczesności, niczego nie naucza i przed niczym nie przestrzega. Jego sens da się streścić w kilku komunałach, humor nie jest w stanie przebić się przez grubą skórę widza, który nie utożsami się z postaciami na scenie. Toruński teatr zainaugurował nowy sezon przedstawieniem zaledwie poprawnym - nie ma w nim ani nerwu, ani pasji, ani też śmiechu i miejsca na refleksję. Taka tam nieistotna historia, którą zapomina się po chwili.

Całość w Gazecie Wyborczej - Toruń

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji