Wyspa GUŁag - teatr wchodzi do łagrów
Sezon w Teatrze Dramatycznym otwiera premiera o szukaniu granic człowieczeństwa w sytuacji sowieckiego łagru. Twórcy spektaklu, którego premierę zaplanowano na najbliższy weekend ostrzegają, że nie jest to rodzaj widowiska, po którym widzowie wyjdą z teatru zrelaksowani - pisze Monika Kosz-Koszewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.
- Każda ze scen to rodzaj kaźni. Nie tylko fizycznej, ale psychicznej. Jeśli któryś z bohaterów w końcu się łamie, to przeżywa, ale z kalectwem. Przemoc jest podporządkowana temu, by przyjrzeć się ludzkiej sile. To historia o szukaniu granic człowieczeństwa. O tym, czy istnieje coś takiego jak sytuacja, w której człowiek przestaje być człowiekiem - opowiada o sztuce autor scenariusza i reżyser Piotr Ziniewicz. - To są oczywiście łagry czytane przez naszą dzisiejszą wrażliwość.
Faktycznie w spektaklu jest wiele drastycznych scen, okrutni, chamscy strażnicy znęcają się nad więźniami, by wydobyć z nich "człowieka sowieckiego". Jak mówi jedna z postaci: "jesteśmy odarci z ludzkich uczuć, (...) zwolnieni z obowiązku logicznego myślenia, przeznaczeni do ścisłego wykonywania dyrektyw." Każda z postaci zostaje poddana próbie, albo się złamie albo zostanie zgnojona. Novum w Dramacie polega również na tym, że widz odczuwa niemal fizyczny dyskomfort związany z drastycznymi zachowaniami postaci. Przestrzeń sceniczna to niewielki kwadrat otoczony widownią (...)
Twórcy przyznają, że chcieli uniknąć podziału na dobrych i złych i jednoznacznego oceniania, bo nawet ta druga strona - NKWD-owcy, zostali wpuszczeni w pewien dramat.
- Stawiamy pytanie, jak to możliwe, że człowiek jest w stanie pogodzić w swojej naturze zarówno bestialstwo i bezwzględność oprawcy jak i zgodę na to, by być ofiarą - dodaje Ziniewicz.
***
Całość w Gazecie Wyborczej - Białystok.