Artykuły

Jacek Głomb - artysta dobry, ale niepokorny

Konflikt wokół Teatru im. Modrzejewskiej w Legnicy. Czy Jacek Głomb, twórca jednej z najciekawszych scen w Polsce będzie musiał odejść? Głównym zarzutem wobec dyrektora Głomba są zbyt małe dochody teatru. - Nagromadzenie konfliktów w ostatnich tygodniach spowodowało, że nie można dłużej tolerować tej sytuacji - mówi wiceprezydent Legnicy Dorota Purgal.

- Jeżeli zajdzie taka potrzeba, podejmę właściwą decyzję - mówi prezydent Legnicy Tadeusz Krzakowski. Władze miasta zarzucają Jackowi Głombowi nieudolne zarządzanie Teatrem im. Modrzejewskiej, którym kieruje od 10 lat. Z ostrą krytyką i zarzutami wystąpił sam prezydent w wywiadzie, jaki ukazał się wczoraj [19 stycznia] w lokalnym tygodniku "Konkrety" [zob. Opinie - "Tak naprawdę chodzi o coś innego"]. Krzakowski zarzuca Głombowi, że nie potrafi racjonalnie zarządzać majątkiem teatru. "W teatrze nie ma teatru, bo w tym miejscu nie wykonuje on właściwie swojej funkcji społecznej. Spektakle, odbywające się poza siedzibą teatru, choć są często znakomite, generują określone koszty" - twierdzi w wywiadzie prezydent, dodając że pod kierunkiem Jacka Głomba teatr za mało zarabia. Czy władze miasta zamierzają odwołać dyrektora Głomba? - Być może taki wniosek zostanie postawiony - odpowiada wiceprezydent Legnicy Dorota Purgal.

W wywiadzie Krzakowski nie mówi wprost o odwołaniu Głomba, sugeruje natomiast rozdzielenie funkcji szefa artystycznego i ekonomicznego, albo "inne rozwiązania". Kiedy rozmawialiśmy z nim wczoraj [19 stycznia] popołudniu, nie wykluczył, że Jacek Głomb przestanie być jednocześnie dyrektorem naczelnym i artystycznym. - Byłoby to dobre rozwiązanie, czego przykładem może być Teatr im. Szaniawskiego w Wałbrzychu, gdzie pracuje dwoje dyrektorów: naczelny i artystyczny.

Generator dochodów

Głównym zarzutem wobec dyrektora Głomba są zbyt małe dochody teatru. Czy celem teatru jest zarabianie pieniędzy? - Ideą teatru jest prowadzenie działalności kulturalnej, ale dyrektora obowiązują również zasady ekonomii, związane m.in. z racjonalną gospodarką oraz zarządzaniem budżetem i majątkiem teatru - twierdzi Krzakowski. Według prezydenta dyrektor Głomb nie wykorzystuje majątku teatru jak należy. - Występy aktorów poza teatrem są cenne, ale wiążą się z wynajmem sal. Za każdym razem ich właściciele proszą o zwolnienie z podatku od nieruchomości, przez co miasto jest narażone na dodatkowe koszty.

Tymczasem z informacji z zeszłego roku wynika, że teatr w Legnicy zarobił 800 tysięcy zł m.in. ze sprzedaży biletów, co biorąc pod uwagę wielkość miasta i samego teatru jest dobrym wynikiem w skali kraju. - Wszystkie spektakle grane przez nas poza budynkiem teatru są finansowane z dotacji z Ministerstwa Kultury - podkreśla Grzegorz Żurawiński, szef działu marketingu w teatrze. W tym sezonie są to: "Szaweł" w reż. Jacka Głomba, "Made in Poland" - spektakl Przemysława Wojcieszka i "Portowa opowieść" w reż. Pawła Kamzy. Żurawiński dodaje także, że tylko jedna trzecia spektakli jest grana poza siedzibą. To podważa zarzuty o generowanie kosztów.

Do tej pory dyrektor Głomb cieszył się jako menadżer pozytywną opinią władz miejskich, czego wyrazem były przyznawane mu co roku nagrody "bilansowe". W grudniu podczas obchodów jubileuszu 10-lecia dyrekcji Jacek Głomb otrzymał list gratulacyjny od tego samego prezydenta, który dziś podważa jego kompetencje.

Artysta dobry, ale niepokorny

- Nikt nie kwestionuje dorobku artystycznego dyrektora Głomba, jest na pewno znaczący. Nie kwestionujemy także roli teatru w promocji miasta. Ale nagromadzenie konfliktów w ostatnich tygodniach spowodowało, że nie można dłużej tolerować tej sytuacji - dodaje wiceprezydent Dorota Purgal. Jej zdaniem Jacek Głomb jest znakomitym artystą, ale także człowiekiem, który nie znosi nad sobą żadnego zwierzchnictwa.

Chodzi o akcje protestacyjne, jakie dyrektor Głomb i zespół teatru podjęli na przełomie roku po tym, jak Rada Miasta w projekcie budżetu zmniejszyła dotację z 2,5 mln do 1,9 mln zł. Kiedy artyści zagrozili zawieszeniem działalności miasto obiecało uzupełnić różnicę z rezerwy budżetowej.

Jacek Głomb kieruje legnicką sceną od 10 lat, w tym czasie z prowincjonalnego centrum kultury zmienił ją w znany w kraju i za granicą teatr o profilu społecznym.

Rozgłos przyniosły legnickiemu zespołowi zaangażowane przedstawienia, grane w adaptowanych przestrzeniach miasta. To m.in. słynna "Balada o Zakaczawiu", opowieść o historii zaniedbanej legnickiej dzielnicy, wystawiona w sali nieczynnego kina, "Koriolan" rozgrywający się w byłych koszarach Armii Radzieckiej. "Hamlet" w ruinach dawnego domu kultury, czy ostatnio sztuka o blokersach "Made in Poland", zrealizowana w nieczynnym supersamie na jednym z blokowisk. Powodzeniem cieszyły się również spektakle, zrealizowane na scenie: dramat "Obywatel M." osnuty na biografii Leszka Millera, "Wschody i zachody miasta" - epopeja o powikłanych XX-wiecznych losach Legnicy czy "Pielgrzymi" - sztuka o polskim katolicyzmie.

W teatrze trwa rutynowa kontrola. W piątek [21 stycznia] przedstawiciele zespołu aktorskiego chcą się spotkać z prezydentem Krzakowskim. Ministerstwo kultury, które dotąd współfinansowało przedsięwzięcia legnickiego teatru, nie zajęło stanowiska w tej sprawie.

* * *

Komentarz Romana Pawłowskiego:

Władze Legnicy zarzucają Jackowi Głombowi, że kierowany przez niego Teatr im. Modrzejewskiej generuje dodatkowe koszty, zamiast przynosić zyski. "Majątek teatru stwarza wspaniałe warunki do zarabiania pieniędzy, ale ich nie zarabia tyle, ile mógłby" - uważa prezydent Tadeusz Krzakowski i proponuje, aby Jacek Głomb powołał prywatny zespół i za prywatne środki grał swoje spektakle w nietypowych miejscach.

Gdyby podobne słowa padły z ust skrajnego liberała, nie zdziwiłbym się. Ale wypowiada je polityk lewicy, do niedawna szef legnickiego SLD, wybrany na stanowisko z listy SLD-UP. Wychodzi na to, że lewicowy prezydent zwalcza najbardziej lewicowy teatr w Polsce. Teatr, który w przedstawieniach takich jak "Ballada o Zakaczawiu" czy "Made in Poland" ujmował się za biedniejszą i odrzuconą częścią lokalnej społeczności, zwracał uwagę na ekonomiczne nierówności i bronił słabszych.

Podobny język słyszę coraz częściej od przedstawicieli samorządów, którzy w instytucjach kultury widzą tylko mury do wynajęcia, a nie ośrodki sztuki.

Myśl o tym, że teatr społeczny (a taki uprawia Jacek Głomb) można uprawiać za prywatne pieniądze i że celem teatru jest maksymalizacja zysków, dowodzi ignorancji. Jest to wypaczenie idei publicznej instytucji kultury, która tym się różni od sklepu, że sprzedaje coś, czego nie można zmierzyć i zważyć, mianowicie wartości.

* * *

Izabella Cywińska, reżyser:

Poznałam legnicki teatr, kiedy byłam przewodniczącym jury konkursu na wystawienie polskiej sztuki współczesnej. Nagrodziliśmy wtedy główną nagrodą "Balladę o Zakaczawiu" w reż. Jacka Głomba, cudowny spektakl grany w scenerii nieczynnego kina. Bardzo brakuje w Polsce takiego teatru, jaki uprawia dyrektor Głomb. To, co wraz z zespołem zrobił przez dziesięć lat dla Legnicy, jest nie do przecenienia, nie tylko ze względów artystycznych, ale przede wszystkim społecznych.

Teatr nie może być tylko miejscem rozrywki, ma również do spełnienia misję wychowawczą. Jest to szczególnie ważne w Legnicy, która nie ma bogatego życia artystyczno-kulturalnego jak wielkie ośrodki. W dodatku jest to miasto dotknięte dużym bezrobociem, stąd wszystkie projekty wychodzenia z przedstawieniami do ludzi zasługują na poparcie moralne i finansowe. Jest to obowiązkiem wszystkich ludzi życzących dobrze kulturze. Natomiast kiedy słyszę, jak ktoś mówi o teatrze w kategoriach zysku, ciarki mi po plecach chodzą jako obywatelowi i byłej minister kultury. Teatr nie jest po to, aby zarabiać, ale by komunikować się w najszlachetniejszy sposób z publicznością.

Waldemar Krzystek, reżyser:

Czasem względy artystyczne zmuszają dyrektora i reżysera do poszukiwania miejsc, gdzie "siła rażenia" spektaklu i jego społeczny rezonans będą większe. To, co Jacek Głomb robi pod względem artystycznym jest jak najbardziej słuszne. Uważam, że byłoby okropne, gdyby coś stało się z teatrem w Legnicy. Może jest potrzebny okrągły stół, przy którym powinni zasiąść pan prezydent i dyrektor teatru? Przecież wszystkim chodzi o to samo: żeby teatr był głośny, sławny i znaczący.

Na zdjęciu: Dyrektor Jacek Głomb przemawia z okazji pierwszej rocznicy nadania legnickiemu teatrowi imienia Heleny Modrzejewskiej (wrzesień 2000 r.).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji