Artykuły

Sukces Klaty

"... córka Fizdejki" w reż. Jana Klaty w Teatrze im. Szaniawskiego w Wałbrzychu. Pisze Violetta Waluk w Tygodniku Wałbrzyskim.

Kiedy "Janulka, córka Fizdejki" zaniedbywana nieco przez realizatorów sztuka Witkiewicza, dostała się w ręce Jana Klaty, odkrycia naszej młodej reżyserii teatralnej - wiadomo było, że "będzie się działo".

Pamiętamy przecież jego "Rewizora", którego przeniósł w "złote" gierkowskie lata z odniesieniami do współczesności. Sztuka wywołała sporo zamieszania; ktoś nawet stwierdził, że zatargała świętościami, ale zaowocowało to też nagrodami i uznaniem "na szczytach". Reżyser zaś święcił dalsze sukcesy i został nominowany do "Paszportu Polityki".

Tymczasem mistrz prześmiewców, pisząc "Janulkę" - a podpadł mu wówczas niejaki Feliks Bernatowicz, rozwodzący się nad średniowiecznymi dziejami Litwy w aspekcie stosunków z zakonem krzyżackim -zdawał się jakby myśleć o naszych czasach. Witkacy celowo pomieszał czasy historyczne i charakter postaci, jego Neo-Krzyżacy, życzliwi i przyjacielscy chcą ofiarowywać Fizdejce tron i władzę, przynajmniej na pozór.

I skąd my to znany? Przecież też mamy swoich Neo-Krzyżaków, którzy by dla nas wszystko: i cywilizację, i postęp, i do Unii nas przywiedli. Choć ta niebieska gwiaździsta flaga odfruwa w spektaklu gdzieś daleko, a naszym bezdomnym mamy do zaoferowania już tylko zagładę... Zaraz... sztuka w najmniejszym stopniu nie powinna być smutna czy ponura. Tryska feerią pomysłów, a kto zobaczyłby np. lot orła w wykonaniu Wiesława Cichego, ten zyska humor na długo. Sztuka w ogóle obfituje scenami symbolicznymi, następującymi po sobie w takim tempie, że aż dech zapiera. Można by wręcz urządzić konkurs, kto więcej wypatrzy znaków i odgadnie przesłań. Jeśli dziewczyna z białą chustą - to juści na pewno Danuśka z "Krzyżaków". Zarzuca ci ona tę chustę na głowę Niemca, to co jest kompletnym pomieszaniem z poplątaniem, ale przebywamy przecież w świecie Witkacego. Skoro mistrz wziął na ząb powieść historyczną, to i uczeń w czasach współczesnych musi "coś" podobnego sparodiować. Mamy więc w tle "Bitwę pod Grunwaldem" Matejki i odnośniki co i rusz do sienkiewiczowskich "Krzyżaków".

Lot orła to też nie tylko taki sobie dla śmiechu, ale refleksja nad naszą historią, począwszy od dwóch grunwaldzkich nagich mieczy po II wojnę. Były może w tym locie i czasy późniejsze z Solidarnością włącznie, ale ich nie wypatrzyłam. Taki natłok historyczno-artystycznych wrażeń.

W każdym razie wróżę najnowszej realizacji Jana Klaty sukcesy i z pewnością też wywoływanie burzy. Jeszcze wspomnieć by trzeba o grze aktorskiej - na całkiem przyzwoitym poziomie. Ludzie - automaty naprawdę robią wrażenie, i potwory w pasiastych obozowych uniformach, i śmiech perlisty neo mistrza, i... można by tak wymieniać i wymieniać. Andrzej Szubski zaś cały czas grał w arcyniewygodnej pozycji, ale efekt okazał się znakomity. Niezwykła rola przypadła statystom i za wyznaczenie takiej roli podziękowali reżyserowi publicznie po spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji