Artykuły

Bufetowa: Ewa Hitler

Jacek Koprowicz scena­rzysta i reżyser filmowy, zadebiutował właśnie jako dramaturg. Na Małej Scenie Teatru "Wybrzeże" sam wyreżyserował prapremierową realizację swojej sztu­ki "Ewa Hitler pali camele". Jako reżyser wypadł znacznie lepiej niż jako au­tor.

Zofia, bufetowa "Warsu" twierdzi, że w poprzednim wcieleniu była Ewą Hitler. Dla dziennikarza to nie lada gratka: może zwierzenia kobiety dadzą mu materiał na wspaniały re­portaż? Wystarczy tylko spro­wokować kobietę do wynurzeń i dyskretnie je nagrać. Ale żurnalista nie przewidział paru rzeczy. Tego na przykład, że ko­bieta nie okaże się wariatką.

Akcja sztuki "Ewa Hitler pali camele" Jacka Koprowicza toczy się w wagonie "Warsu", a wypełnia ją rozmowa dwojga bohaterów. Ich sytuacja w założeniu miała być niepokojąca i tajemnicza, a dialog miał pro­wadzić do rozwiązania zagadki z kręgu zjawisk nierozpozna­nych i metafizycznych. Żadnej zagadki jednak nie ma, skoro już na początku jest jasne, że złotowłosa bufetowa to nowe wcielenie Ewy Hitler, czemu re­porter nie będzie w stanie zaprzeczyć. Bo po pierwsze ule­gnie wdziękom i magnetyzmo­wi pani Zosi, a po drugie - za jej przyczyną dowie się też czegoś o sobie.

Temat na małą teatralną for­mę może i niezły, choć co nas, u licha, obchodzi Goebels, Hi­tler i cała reszta z haremem ko­chanek, żonami i dziećmi, ale tekst - marny. Wyjątkowo szmi­rowaty, silący się na szczególne­go rodzaju humor i do tego z podtekstem perwersyjnym. Scena, w której Zofia-Ewa opowiada reporterowi o erotycz­nych upodobaniach Adolfa, przywiązawszy uprzednio dziennikarza do haka w suficie, to próbka tak zwanego arty­stycznego smaku. A finał z dziewczynką w bielutkiej sukience, w której to postaci jawi się nowe wcielenie pani Hitlerowej, to po prostu szczyt lite­rackiej - i nie tylko grafomanii.

Ewa Kasprzyk i Michał Ba­jor, odtwórcy ról Zofii i dzienni­karza, grają z temperamentem godnym lepszej sprawy, dając z siebie niemal wszystko, by w banalne, psychologicznie pła­skie postacie, tchnąć jakąś prawdę. To nawet się udaje, choć czasem razi nadmiarem ekspresji.

Żal jednak zarówno aktor­skiego wysiłku jak i trudu sce­nografów, Łucji i Bruna Sobczaków, którzy sceniczną przestrzeń świetnie, elegancko i funkcjonalnie zamienili w ko­lejowy wagon. Jest jeszcze mu­zyka (z odwołaniami do Wa­gnera i przeboju "Tea for two"), pod którą jako autor podpisał się znakomity kompozytor, Krzesimir Dębski.

A zasługę wprowadzenia do repertuaru nowej polskiej sztu­ki wpisał sobie Teatr "Wybrze­że". W wyborze chybił, ale nic to. Ludzie i tak to "kupią": dla Ewy Kasprzyk, dla Michała Ba­jora.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji