Artykuły

Pierwszy tenor, pierwszy amant...

Z Lublina, na gościnne występy do innych miast, wyjeżdżał bardzo niechętnie, a jeśli już, to na krótki okres. Wszelkie propozycje przejścia do innych teatrów, a było ich sporo, odrzucał natychmiast. Kochał naszą lubelską publiczność, a widzowie kochali jego - wspomnienie o śpiewaku BOLESŁAWIE HAMALUKU.

Mam wrażenie, że jego piękny liryczny tenor, niczym kryształowa górska krynica, ciągle płynie z desek Teatru Muzycznego w Lublinie, a ON zaraz pojawi się w roli Kamila z "Wesołej wdówki" Lehara i prześle żeńskiej widowni jeden ze swoich czarownych uśmiechów. Niestety, Bolesława Hamaluka, pierwszego tenora i, oczywiście, amanta Teatru Muzycznego, nie ma już wśród nas od ponad trzech lat. Teraz zapewne śpiewa w anielskim chórze. O nie! Zapewne i tam jest rajskim solistą...

U nas, na tym ziemskim padole, pozostanie z nami nie tylko na płytowych i magnetofonowych nagraniach. Także dzięki książce Henryka Ryszarda Żuchowskiego (pseudonim artystyczny Ryszard Zarewicz): "Bolesław Hamaluk - śpiewak Lublina". Autor był kolegą teatralnym Bolesława Hamaluka i dzielił z nim nawet garderobę. W swojej książce przedstawia artystyczną drogę pierwszego tenora naszego Teatru Muzycznego, który przez wiele lat był pierwszym amantem na jego scenie. I jak przystało na amanta, od czasów najsłynniejszego z nich Rudolfa Valentino, także zszedł z tego świata młodo, bo zaledwie w wieku sześćdziesięciu kilku lat. To wiek, jak na artystę operetkowego, bardzo młody, a występował na scenie niemal do ostatnich swoich dni, nie zważając na poważną chorobę. I jak przystało na prawdziwego scenicznego amanta, zmarł z powodu niewydolności serca. Niemal na deskach teatru

Bolesław Hamaluk był niezwykle wierny lubelskiej scenie. Występował na niej przez kilkadziesiąt lat, a przywędrował do nas z Krakowa, gdzie zaczynał swoją karierę artystyczną w miejscowej operetce. Z Lublina, na gościnne występy do innych miast, wyjeżdżał bardzo niechętnie, a jeśli już, to na krótki okres. Wszelkie propozycje przejścia do innych teatrów, a było ich sporo, odrzucał natychmiast. Kochał naszą lubelską publiczność, a widzowie kochali jego. I, oczywiście, jego niezapomniany liryczny tenor. Teraz, przy lekturze książki o Bolesławie Hamaluku będzie można przypomnieć sobie i powspominać pierwszego amanta naszego Teatru Muzycznego. I oczywiście jego liczne kreacje aktorskie, których stworzył wiele.

Książka o nim jest pierwszą z serii o artystach naszej lubelskiej sceny. Kolejna, również pióra Żuchowskiego, ma przypomnieć sylwetkę Andrzeja Chmielarczyka, wieloletniego aktora i dyrektora Teatru Muzycznego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji