Artykuły

Miasto na scenie

II Międzynarodowy Festiwal Teatralny "Miasto" w Legnicy. Podsumowuje Anna Kowalów w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Premierowe przedstawienia prezentowane w starych, opuszczonych i zdewastowanych miejscach w mieście - na tym polega pomysł Jacka Głomba na legnicki festiwal "Miasto". W tym roku chyba najlepiej wywiązał się z tego Lech Raczak, przygotowując "Sonatę legnicką" w dawnej fabryce fortepianów.

Drugą edycję zakończonego w niedzielę Festiwalu "Miasto" otworzyli gospodarze, czyli Teatr im. Modrzejewskiej w Legnicy, pokazując spektakl "Palę Rosję!" w reżyserii Jacka Głomba, zrealizowany na podstawie sztuki Krzysztofa Kopki. To dwie przeplatające się ze sobą historie rozgrywające się na Syberii w 1849 i 2009 roku. Pierwsza z nich przypomina mało znany wątek nieudanego powstania polskich zesłańców, natomiast druga pokazuje trójkę młodych Polaków, którzy jako klienci biura turystycznego Syberyjskie Safari przybywają na Syberię w poszukiwaniu śladów przodków. Tekst Kopki to prawdziwy wykaz stereotypowych sądów na temat Rosjan i Polaków i wspólnej historii, który uświadamia nam, jak niewiele wiemy o sobie i do jakich absurdalnych sytuacji może ta niewiedza doprowadzić.

W finale podczas wspólnej zabawy młodych Polaków i Rosjan jedna z bohaterek - Margarita - mówi: "Ja nie wiem, co to jest Polska. I nie wiem, co to jest Rosja. Znam Ankę, Kolę, Ninkę, Zygmunta I dla mnie Anka i Zygmunt to jest właśnie Polska. Jedyna, jaką znam". Twórcy rozprawiają się z polsko-rosyjskimi komunałami w sposób ironiczny i zabawny, polskich zesłańców demitologizują, pokazując ich wady, słabości, czasem ośmieszając (podczas czytania polskiej poezji zesłańcy zasypiają z nudów). - Nie chcemy parodiować tego, co się wydarzyło, naszym zamiarem było i jest pokazanie normalnych ludzi w ekstremalnej sytuacji - wyjaśniał Jacek Głomb, dyrektor festiwalu.

Wątek historyczny kończy się tragicznie, Polacy giną, natomiast nadzieją na znalezienie wspólnego języka i porozumienia są młodzi, którzy w finale wspólnie wznoszą toast między innymi za matuszkę Rosję i za białą Polskę, za białego cara i za pana Piłsudskiego. Przestawienie jest dwujęzyczne: aktorzy grający Rosjan mówią po rosyjsku, ale wynika to zdaje się z pobudek praktycznych, ponieważ spektakl będzie pokazywany w Rosji. Ta dwujęzyczność utrudnia polskiemu widzowi pełen odbiór tekstu. "Palę Rosję!" to jedyny na tym festiwalu spektakl zagrany w teatrze, choć nie do końca w sposób typowy, ponieważ widownia ustawiona została na scenie.

Idea festiwalu zaproponowana przez dyrektora Jacka Głomba ponad dwa lata temu zakłada prezentację prapremierowych przedstawień przygotowanych przez zaproszone zespoły teatralne z całego świata w starych, opuszczonych i zdewastowanych miejscach w mieście. Z jednej strony chodzi o ożywienie tych obiektów i przywrócenie ich miastu, choćby tylko na czas festiwalu, z drugiej artyści przygotowujący w nich przedstawienia powinni się inspirować ich wyglądem i historią.

W tym roku chyba najlepiej tę misję wypełnił Lech Raczak i przygotowana przez niego "Sonata legnicka" (notabene był to tylko projekt towarzyszący festiwalowi). W dawnej fabryce fortepianów należącej w XIX wieku do firmy Ed. Seiler Pianofortefabrik artyści Asocjacji 2006 z Poznania przedstawili napisaną przez Macieja Rembarza sztukę o tym miejscu. To pełna emocji historia rodzącego się konfliktu między właścicielem fabryki a jego rodziną. Spektakl o nietolerancji, lęku przed innością i tym, do czego może ten lęk doprowadzić. Choć to tylko fantazja połączona z historią jedynie nazwiskiem właściciela fabryki, jednak mocno pobudzająca wyobraźnię widzów.

Z zagranicznych gości dość dobrze w wybraną przez siebie przestrzeń wpisał się czeski zespół Divadelni Soubor SKUTR. Inspiracją dla artystów z Pragi był Klub Garnizonowy przy ulicy Bielańskiej, gdzie kiedyś przed żołnierzami występowały zespoły wojskowe, odbywały się oficjalne uroczystości i zabawy. W spektaklu zatytułowanym "Wojskowy Dom Kultury" przy pomocy muzyki, ruchu, projekcji filmowych udało im się przywołać dawny klimat tego miejsca, stworzyć wrażenie podróży w czasie, podczas której widzowie mogli się spotkać ze snującymi się po pustych pomieszczeniach postaciami-duchami.

Artystom z Teatru United Intimacy z Rygi [na zdjęciu] udało się ciekawie ożywić były Teatr Letni w Parku Miejskim. W miejscu, gdzie przez wiele lat mieściła się dyskoteka stworzyli przepiękną taneczną opowieść o przyjaźni, fascynacji, samotności i zaufaniu. Ich spektakl to najlepsza, także pod względem artystycznym, propozycja przygotowana na ten festiwal przez zaproszonych gości. - To nie było show obliczone na efekt, ale prawdziwy teatr tańca, w którym ruch nie istnieje tylko dla ruchu, nie jest pusty, ale buduje pewną historię - zachwycała się po przedstawieniu wrocławska tancerka Anna Krych.

Częściowo zawiódł natomiast inny taneczny spektakl - przedstawienie "Kochająca Hurrem" opowiadające o miłości sułtana Sulejmana do pięknej dziewczyny porwanej z Ukrainy przez wojska otomańskie. Do Legnicy przywiózł je zespół Hayal Sahnesi z Turcji. Można realizatorom tej produkcji zarzucać zbyt przesadzone gesty aktorskie, nieprzemyślaną, ubogą akcję sceniczną, jednak barwne egzotyczne stroje i elektroniczna muzyka tureckiego kompozytora Can Atilli zachwyciły publiczność do tego stopnia, że nagrodziła artystów owacjami na stojąco.

W stylistykę festiwalu nie udało się wpisać artystom z zespołu Companyia C~rcol Malda z Barcelony. Ich przedstawienie zatytułowane "Requiem: halucynacja" pokazano w byłym pawilonie handlowym, w którym jednak przy pomocy czarnej tkaniny zbudowano scenę, upodabniając to miejsce do typowej przestrzeni teatralnej. Sam spektakl oparty na powieści Antonia Tabucchiego i zrealizowany w bardzo tradycyjny sposób z pewnością nie powstał pod wpływem inspiracji legnicką architekturą. Natomiast pomyłką wypada nazwać przedstawienie, które zaproponował legniczanom francuski Le Petit Théâtre Daketé. Pokazane w starej winiarni i oparte na "Przemianach" Owidiusza okazało się zupełnie amatorskim występem.

- Niektórzy realizują naszą ideę do końca, inni nie, nie ma tak, że wszyscy są fantastyczni - tłumaczy Jacek Głomb - ważne jest, by festiwal pomógł nam w ratowaniu tych opuszczonych obiektów. Na razie jednak niewiele się dzieje z przestrzeniami odkrywanymi przez artystów - scena przy Kartuskiej ciągle nie została przekazana teatrowi i niszczeje. Po zakończeniu festiwalu "Miasto" dyrektor Głomb zapowiedział zdecydowaną walkę o najważniejsze dla niego miejsca: scenę byłego teatru Varietes przy Kartuskiej, gdzie ma powstać Centrum Edukacji Dzieci i Młodzieży i Teatr Letni w legnickim Parku Miejskim.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji