Artykuły

Demoludy. Odsłona czwarta

Teatr daje nadzieję, że wojenna trauma przestanie dręczyć - o Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym "Demoludy" w Olsztynie pisze Ada Romanowska z Nowej Siły Krytycznej.

Piąty dzień Demoludów staje pod wspólnym mianownikiem męskich rozmów. Pierwszy spektakl "Hadersfild" z Jugoslovensko Dramsko Pozorište zaprasza do mieszkania trzydziestolatka Raszy. To literat bez etatu, z ojcem alkoholikiem na karku i licealistką w łóżku. Co i raz do mieszkania wpada Ivan - chory psychicznie sąsiad. Przynosi swoje wiersze do oceny. I tak w kółko. Brak tu życia, czego dowodzą szare ściany pokoju, na których - niczym znak wodny - odbija się przeszłość. Wszystko jakby wyrwane z codzienności - książki, kwiaty, kinkiety. Została - jakby to powiedział Miron Białoszewski - szara, naga jama. Tak wygląda serbska codzienność po czasach Milosevica.

Martwotę przerywa przyjazd przyjaciela z młodości, który wyemigrował do Anglii i po jedenastu latach wraca. Impreza ma scementować męską przyjaźń, ale alkohol i trawa rozwiązuje wszystkim język. Zderzenie dwóch światów - zachodniego i serbskiego - okazuje się niezwykle gorzkie. Rasza na tle swojego kolegi - człowieka, który wyrwał się ze szponów przeszłości - z dobrze zapowiadającego się literata, zmienia się w nieudacznika. Swoją słabość pokazuje w konfrontacji z chorym sąsiadem. Ten jest od niego słabszy, więc można się nim bawić. Nie ma tu happy endu, zabawa obraca się przeciwko niemu. Spotkać się raz na jedenaście lat wystarczy - słyszy. Zostaje sam. Bez wartości, moralności, wyssany przez monotonną codzienność. Szuka adrenaliny w innych, ale nie potrafi wykorzystać jej pozytywnie. Cały czas się pogrąża. A w chwili, gdy smaruje się ketchupem na piersi, określa się jako ofiarę.

Historia przedstawiona przez reżysera Alexa Čizholma nie jest opowieścią tylko o nieradzących sobie trzydziestolatkach w Serbii. Spotkanie przyjaciół to metafora, którą podkreśla ostatnia scena. Chory psychicznie Ivan jako jedyny wykazuje się mądrością. Po nieszczęsnej nocy przychodzi do Raszy, oferując mu szczerą przyjaźń. Przynosi rzeźbę ludzkiej głowy, która powstała podczas jego pobytu w szpitalu. Jego dzieło to "Matka - ojczyzna", która w geście otwartych ust woła ku lepszemu. Ta głowa - ojczyzna właśnie - ukazuje Raszę w zupełnie innym świetle. Jest on symbolem setek tych, którzy nie mogą się odnaleźć w wolnej Serbii. Ale jest nadzieja, że wyjdą na prostą.

"Hadersfild" jest dziełem doskonałym reżysersko - niezwykle precyzyjnym, przemyślanym, oszczędnym w środkach, za to bogatym w treści. Aktorzy również grają wręcz koncertowo. Niesamowity okazuje się Nebojša Glogovac, który swoją kreacją Ivana wzbudza ciekawość widzów: czy oby on na pewno jest zdrowy?

O wychodzeniu z marazmu opowiada również drugi spektakl "Żaba" z bośniackiego Kamerni Teatar 55 w reżyserii Elmira Jukića. Głównym bohaterem jest fryzjer Zeko, który w wigilijny wieczór zaprasza brata i przyjaciela na drinka. Ma być sentymentalnie, ale mężczyźni wytaczają ciężkie działa przeciwko sobie. Każdy z nich czuje w sobie piętno historii. Zeko był żołnierzem i nie może poradzić sobie z wojenną traumą. Jest - jak mówi o sobie - mrocznym i cichym człowiekiem. Walka zmieniła go na tyle, że zaczął znęcać się nad dzieckiem i żoną. Kobieta w końcu go opuszcza, a samotność tym bardziej nie zagłusza wspomnień. Nie sprzyja temu też szczerość zaproszonych gości. Mężczyźni nie mogą się dogadać, skaczą sobie do gardeł i to dosłownie. Zeko nie mogąc utrzymać nerwów przy sobie, rzuca się z brzytwą na brata. Nie ma rozlewu krwi, ale w tym momencie widać najbardziej, że bracia znajdują się na dwóch przeciwległych biegunach. I Zeko, i jego brat cierpią przez wojnę. Ale cierpią inaczej. Pierwszy nosi ją cały czas w sobie, drugi walczy z powojenną rzeczywistością. Pije, gra w kasynie i traci pracę. Nie potrafi odnaleźć się w nowym świecie, a jego słabość dowodzi strach przed powiedzeniem prawdy żonie. Wieczór wigilijny kończy się kłótnią, a podłamany Zeko sięga po granat i chce popełnić samobójstwo. Powstrzymuje się, gdy do salonu fryzjerskiego wchodzi młody chłopak. Od słowa do słowa zaczyna odzyskiwać nadzieję. Młody namawia go do wspólnego grania w piłkę. To nie tyle powrót do dzieciństwa, kiedy był królem strzelców, ile wiara, że odnajdzie spokój ducha sprzed wojny.

Elmira Jukića przedstawia salon fryzjerski jako metaforę Bośni. Fakt, że opowiadana historia dzieje się właśnie w wigilijny wieczór, też nie jest bez znaczenia. Kraj oddala się od wojny, rodzi się nowy świat. Jeszcze tylko kilka dni, a rozpocznie się nowy rok - nowy etap. Tytuł spektaklu nawiązuje do japońskiej historyjki, w której zwykły człowiek - Pan Żaba - ratuje Tokio przed zagładą. Żabą widzi się właśnie Zeko. Jego poświęcenie nie tyczy się jednak żołnierskiej misji, ile ratowania siebie. To on jest Tokio. W rolę fryzjera Zeko wciela się znany w Bośni aktor Emir Hadzihafizbegović, który jest również ministrem kultury w Sarajewie. Obowiązki urzędnicze nie pozwalają mu często wychodzić na scenę i minister gra tylko w wyjątkowo prestiżowych przedstawieniach. Za taki uznał występ na Demoludach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji