Artykuły

W muzyce są zapisane wszystkie reakcje

- Wersja koncertowa ma tę zaletę, że można ją przygotować w krótkim czasie i mieć na ten jeden raz takich, a nie innych solistów, którym trudno znaleźć w kalendarzu terminy, do występowania w wielu spektaklach. Jedyna trudność polega na tym, że będzie to tylko jedno wykonanie - JACEK KASPSZYK poprowadzi kocertową "Toskę" w łódzkim Teatrze Wielkim.

Anna Pawłowska: Maestro, co będzie atrakcją koncertowej wersji "Toski" w Teatrze Wielkim?

Jacek Kaspszyk: Sama"Tosca" jest wielką atrakcją, należy przecież do kolekcji arcydzieł operowych. Myślę, że tak, jak to jest z każdym koncertem, trudno przed jego rozpoczęciem o nim opowiedzieć. Musimy po prostu poczekać na produkt finalny. Wiąże się to bowiem z wykonaniem, które za każdym razem jest inne. Dosyć niezręcznie więc mi o tym mówić. Musimy poczekać do soboty, a ocena, jak zawsze, należy do publiczności.

Dlaczego sezon rozpocznie koncert, a nie pełny operowy spektakl?

- Pełną operę robi się bowiem parę tygodni. Wersja koncertowa ma zatem tę zaletę, że można ją przygotować w krótkim czasie i mieć na ten jeden raz takich, a nie innych solistów, którym trudno znaleźć w kalendarzu terminy, do występowania w wielu spektaklach. Jedyna trudność polega na tym, że będzie to tylko jedno wykonanie. Przy operze planuje się kolejne przedstawienia i można ewentualnie coś jeszcze poprawić.

Wersja koncertowa będzie uboższa o brak scenografii i kostiumów...

- Czy rzeczywiście uboższa? Tego nie jestem pewien. Kiedy kupujemy płytę z nagraniami wybitnych śpiewaków, też nie widzimy kostiumów, a czy to jest wersja uboższa? Nie sądzę. Puccini pisząc operę miał w zamyśle całą historię, którą zilustrował za pomocą wspaniałych dźwięków. To dźwięk ma w operze wiodącą rolę. W muzyce są zapisane wszystkie reakcje. Muzyka tak wspaniale wszystko ilustruje, że resztę można sobie wyobrazić. Wtedy ne jesteśmy skazani na wizję jednego człowieka, reżysera czy scenografa, który niekoniecznie musi mieć rację. To, że jest to wersja koncertowa, dla melomanów, którzy znają "Toskę", nie ma większego znaczenia. Bo jest to tak wyrazisty dramat, pełen tak niezwykłych emocji, że brak oprawy nie ma znaczenia i nie pogarsza odbioru.

Odtwórczynią głównej roli będzie Irina Gordei...

- Pracowałem z Iriną wystawiając "Toskę" w Operze Narodowej w Warszawie parę lat temu. Śpiewała ze znakomitym powodzeniem. Tak samo Mikołaj Zalasiński, który wówczas śpiewał Scarpia i zaśpiewa tę partię w Łodzi. Natomiast po raz pierwszy pojawi się w tym zestawie bułgarski tenor. Dwóch solistów już pracowało ze mną, inni nie, zobaczymy, co z tego wyniknie. Ale to, jak się śpiewało i pracowało kiedyś, nie świadczy o następnym koncercie. Nasz zawód polega na aktualnej formie, a nie na tym, co potrafiliśmy i zrobiliśmy kiedyś.

Jak się Panu pracuje w Łodzi?

Pracujemy mocno i dokładnie. Zobaczymy, jaki będzie efekt końcowy. Tak jednak pracuję w każdym mieście

Jak Pan, jako osoba z zewnątrz, widzi pozycję Teatru Wielkiego w Łodzi na mapie kulturalnej Polski?

- Trudno mi powiedzieć, bo mimo że pracuję na stałe z Narodową Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia w Katowicach, czy z Filharmonią Wrocławską, czy z Sinfonią Varsovią, to tak naprawdę nie mieszkam w kraju. Nawet nie chciałbym zatem żadnej instytucji oceniać. Pozycję dobrego teatru, a i dobrego artysty, zdobywa się latami, przez swoje spektakle, swoje wykonania. U nas w kraju zrobiły się ostatnio takie zawody - kto jest lepszy, kto jest ciekawszy. Ta ciekawość bardzo często prowadzi na manowce i trudno nawet stwierdzić w jakiej dziedzinie się ścigamy. Robienie czegoś bardzo dokładnie i bardzo poważnie daje nam wysoką pozycję. Teatr Wielki w Łodzi zawsze był teatrem znaczącym w Polsce i myślę, że nie stracił swojego znaczenia i ciągle jest teatrem wiodącym w kraju. Jednym z filarów muzyki operowej w Polsce.

Rzucił Pan może okiem na repertuar Teatru Wielkiego na nowy sezon? Co Pan o nim sądzi?

- Proszę Pani, ja myślę, że pozycja teatru nie wiąże się wyłącznie z repertuarem. W kraju wytworzyły się fałszywe wyścigi o ciekawość repertuaru. Nie bardzo rozumiem o co w nich chodzi. Rozumiem, że ważne jest ciekawe wykonanie, zrobienie czegoś nowego. Natomiast kwestia tytułu jest kwestią smaku dyrekcji i ona naprawdę o niczym nie świadczy. Liczy się tylko to, jak dany tytuł zostanie zrobiony. Nie przywiązywałbym aż takiej wagi do tytułów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji