Artykuły

Ręce precz od Balladyny

Należę do tych, którzy źle tolerują wszelkiego rodzaju artystyczne przeróbki. Niekiedy zdarzają się udane adaptacje, interesujące aranżacje, wariacje i improwizacje na podjęte tematy. Ale to są wyjątki. Niezależnie od tego, co mówi prawo, proces twórczy i jego rezultat musi posiadać cechy oryginalności, unikać podobieństw, być artystycznie samodzielny, a zwłaszcza nie może żerować na cudzych konceptach, tematach i tytułach - po obejrzeniu filmu "Balladyna" pisze Sławomir Pietras w Tygodniku Angora.

Dlatego źle znoszę współczesne aranżacje genialnych motywów Bacha, Mozarta, Beethovena czy Czajkowskiego, adaptacje wielkiej literatury do kiepskich wymiarów spektakli teatralnych, czy patetycznych zdarzeń z historii spłycanych na użytek tandetnych musicali.

Największy sprzeciw budzą jednak liczne próby reżyserów "ulepszania" wybitnych dzieł operowych. To wypychanie się przed kompozytora i librecistę, wmawianie ludziom, że na tym polega reforma gatunku, postępowe myślenie, pójście z duchem czasu, teatralne uwspółcześnienie i co tam jeszcze...

W tych sprawach jestem nieugięty, o czym wiedzą wszyscy znający powody mojego odejścia z Opery Narodowej po drugiej kadencji dyrektorowania.

Jeśli jakiegoś teatralnego kreatora zanadto rozpiera inwencja i pomysłowość, to zamiast kiereszować "Damę pikową", "Cyganerię" czy "Traviatę", niechże - u licha - wymyśli całkiem nowe dzieło, skomponuje nową muzykę i wyreżyseruje spektakl, na który ludzie walić będą drzwiami i oknami, zapominając o starej "Halce", "Carmen" czy "Madame Butterfly". Jeśli natomiast na temat realizowanego utworu reżyser ma zupełnie inne zdanie niż kompozytor i librecista, niech raczej opisze to w pamiętnikach z prób niszczenia cudzej twórczości, zamiast uprawiać opacznie pojęty teatralny proceder. I to niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z reżyserem utalentowanym, czy zwykłym grafomanem lub hochsztaplerem.

Kilka dni temu wiedziony złym przeczuciem poszedłem do studyjnego kina Kultura przy Krakowskim Przedmieściu na film "Balladyna", wyprodukowany dla uczczenia 200. rocznicy urodzin Słowackiego i Chopina (byli niemal rówieśnikami). Kupiłem bilet za 18 zł i dowiedziałem się od biletera, że wczoraj był seans inauguracyjny, na który przyszło siedem osób, w tym cztery za darmo. Dziś oprócz mnie na luksusowej widowni zasiadła jeszcze tylko pewna młoda dama, porozumiewawczym spojrzeniem sugerując, że mimo pustej sali, nad projekcją czuwać będzie duch Słowackiego i Chopina.

Po tym było już coraz gorzej. Ulice Nowego Jorku, postacie, jakich pełno w seryjnych thrillerach, jakieś skąpe strzępy tekstów Słowackiego, wyławiane z bełkotliwych dialogów na zupełnie inny temat, nieudolna fabuła, wcale nie kojarząca się z prehistoryczną opowieścią znad Gopła. Do tego ordynarne przeróbki Chopina, chociaż jako twórcę muzyki - to zapamiętałem - podano kogoś o nazwisku Christ Rafael.

Reżyserem tego wszystkiego jest 37-letni absolwent Akademii im. Leona Koźminskiego (sic!), który studiował też w warszawskiej Akademii Teatralnej i łódzkiej filmówce (ale czy je ukończył?). Dotychczasowym jego dorobkiem jest założenie pierwszego w Polsce kina samochodowego i udział w Festiwalu Komedii Filmowej w Międzyzdrojach, co wyczytałem w internecie. Nazywa się Dariusz Zawiślak. Ani chybi będzie chciał - wzorem swych nieco starszych kolegów - reżyserować w operze.

Tymczasem "uczcił" Słowackiego i Chopina, wieszając się na dorobku największych narodowych twórców. Ktoś mu na to pozwolił. Kto?

Wychodziłem z kina, ze wstydem zerkając na zataczającą się panienkę, jedyną reprezentantkę kinowej publiczności. Przed wejściem na pustej ulicy próbowały się posiąść dwa bezpańskie psy. Poza tym było beznadziejnie i smutno.

"Ręce precz od Balladyny" - krzyknąłem pełen bezsilności. Po krótkiej szarpaninie wystraszone psy rozbiegły się, każdy w swoją stronę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji