Artykuły

Model człowieka

Aby mówić, co dla mnie znaczy lalka, muszę mówić: lalka i maska. A wolałbym nawet mówić: maska i lalka, bo mam więcej fascynacji dla maski. A dlaczego zdecydowałem się na pracę w teatrze Groteska? Czuję po prostu, że mam na to ochotę. Nie potrzebuję zmuszać się, by się tym interesować. Przeciwnie - to dzieje się samo, wciąga mnie. Ale jest w tym i głębsza tajemnica. Ten teatr jest inny od dramatycznego, ma wpisaną w swoje możliwości szansę używania znaków, które są w naj­głębszym tego słowa znaczeniu modelem człowieka. Lata siedemdziesiąte były wyjściem teatru w przestrzeń, jego otwar­ciem; działania te doprowadziły do tego, że istniała pewna równoległość zdarzeń teatralnych i plastycznych. I te dwie sztuki zaczęły w końcu wołać się nawzajem. Plastyka coraz bardziej stawała się teatrem, a teatr zyskiwał świadomość, że nie może istnieć bez plastyki. Brzmi to nieco teoretycznie, ale są przecież dowody.

W moim przekonaniu, koniec XX wieku jest przełomem polegającym na wyczerpaniu się kultury europejskiej jako źródła poszukiwań, inspiracji twórczych i jednocześnie momentem, w którym uświadomiliśmy sobie konieczność poszukiwania tych inspiracji w innych kulturach. Wystarczy wspomnieć "Mahabharatę" Brooka i jego podróż afrykańską. Zresztą to wyjście poza kulturę europejską było też doświadczeniem Grotowskiego.

My, w teatrze, byliśmy przez całe stulecia więźniami europejskości -albo antyk, albo chrześcijaństwo, albo sztuka dworska - to byt cały teatr. To musi się skończyć. Tym bardziej że w innych kulturach odkrywamy dziś wielkie promieniowanie. Wybitni artyści mieli i mają tę intuicję, że tam trzeba szukać tajemnicy, która jest powodem twórczości. Ja im wie­rzę.

Sądzę, że w latach dziewięćdziesiątych nurt ten będzie miał ogromne znaczenie.

Jaki to ma związek z Groteską i w ogóle z teatrem dla dzieci? Jeśli chodzi o Groteskę, to trzeba zdać sobie sprawę, że jest to specy­ficzny stwór teatralny. Jego korzenie sięgają tam, gdzie zaczynał się teatr Cricot - zachowując oczywiście proporcje. To jest Kraków przed­wojenny, pierwszy Cricot i wiele wielkich indywidualności plastycznych: małżeństwo Jaremów, Piotr Potworowski, Jonasz Stern, Andrzej Stopka, Cybis... To, co się działo wtedy w Paryżu, ten zwrot w kierunku kultury plemiennej, było im doskonale znane. I byli oni świadomi, dokąd te poszukiwania prowadzą. Ludzie ci dali początek Grotesce. Uważam więc, że dzisiaj mamy prawo spróbować - zobaczymy na ile to się uda - być teatrem poszukującym. Nie zamierzamy przy tym krzywdzić dzieci, naszej głównej widowni, przeciwnie. Wydaje się, że te inspiracje sztuki nowoczesnej - różne kultury, znaczenie maski i lalki w tych kulturach - mogą być dla rozmowy z dziećmi bardzo pomocne. Wiadomo przecież, że dzieci doskonale potrafią odczuć znaki, które my nazywamy archety­picznymi. Dowodem na to wczesne rysunki, które mają niezwykłą siłę wyrazu.

Ciekawe, że niektórzy wielcy malarze - Ernst, Klee, celnik Rousseau, Miró - wyrażają w swoich dziełach jakby trzy rzeczy równocześnie. Znaj­dujemy tam prostotę, jakąś siłę upodabniającą tę sztukę do sztuki ple­miennej i wreszcie - indywidualne poszukiwania twórcze. Chcę przez ten przykład powiedzieć, że przedstawienie dla dzieci, przynajmniej przez siłę plastyczną, może być zbliżone do tego rodzaju twórczości i nie będzie dla dziecka zaskoczeniem.

Oczywiście, nie można teorii przykładać do każdej rzeczy, nie mam zamiaru robić wszystkiego jednym kluczem, ale - tego jestem pewien - sztuka dla dziecka nie może być wtórna. Mówię tutaj - Brook, mówię o malarzach z lat dwudziestych, ale lepiej odnajdywać to bliżej: np. w gra­fice Jerzego Panka. Pokazuje on proste rzeczy, ale jest w tym pewien znak, który porusza, znak człowieka starego, dziecka, człowieka złego. Podobnie jak w sztuce plemiennej odnajdujemy znak demona czy Boga. Ktoś kiedyś wyrzeźbił swojego Boga w kamieniu i do dzisiaj czujemy, że ten Bóg jest w tym kamieniu. Na czym to polega? Albo ten demon w kawałku drewna. To mnie fascynuje. Ten teatr, teatr Groteska, daje mi szansę, by się z tym zmierzyć.

Oglądałem kiedyś rzeźbę pewnego górala i powiedziałem: "piękne". "To jest zbliżone do piękna" - odpowiedział. Myślę, że to jest to samo poczucie piękna, które miał rzeźbiarz plemienny z Afryki, Wschodu czy Ameryki. I wierzę, że podobne poczucie piękna ma dziecko, jeszcze nie ukształtowane przez kulturę starego świata.

Notował ŁUKASZ RATAJCZAK

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji