Artykuły

Pani Dobrójska na czworakach

MACIEJ ZENON BORDOWICZ próbował zabawić widownię "Błazeńską czapką" Pirandella. W każdym razie usiłowania: te widoczne, są w pierwszej części przedstawienia. Może zasugerował się tytułem sztuki. Tylko, że humor błazeński jest zwykle bardzo gorzki. A autor sześciu już pokazanych, warszawskiej widowni sztuk ("Sześć postaci, scenicznych w poszukiwaniu autora", "Tak jest jak się państwu zdaje", "Każdy na swój sposób", "Jakiej mnie pragniesz", "Kretyn i S-ka" oraz "Żeby wszystko było jak należy"'- informacja, m. in. dla p. Romana B. z "Przekroju") z trudem poddaje się roli farsowego wesołka. Nawet jeśli stroi swych bohaterów w błazeńskie czapki. Bliższy jest w.omawianej sztuce teatrowi okrucieństwa, niż teatrowi na Żoliborzu.

Tymczasem Jadwiga Polanowska gra dramat zazdrosnej żony, Beatrice Piorica z tzw. dystansem do postaci, bawi się nią pokazując, jej skomplikowaną intrygę mającą zdemaskować niewierność męża. Polanowska demonstruje tu dużą sprawność warsztatową, tylko, że te rozbudowane środki ekspresji aktorskiej budują dla niej samej pułapkę: taka Beatrice nie wskoczy pod koniec sztuki w obłąkanie, w które zepchnie ją najbliższe otoczenie, kiedy zmienią się role i autentyczny poniżany rogacz Ciampa (interesujący debiut na warszawskiej scenie znanego aktora Witolda Pyrkosza) z ofiary stanie się katem.

Farsowe intencje reżysera można też odczytać w innych postaciach m. in. w postaci komisarza policji Spano (KAZIMIERZ MERES), ubranego w mundur operetkowego marszałka napoleońskiego oraz w przerysowaniu postaci rajfurki Saraceny (ZOFIA KOMOROWSKĄ),, brata, Beatrice, Fifi (ZYGMUNT HOBOT) i in.; nie poddała się tym zabiegom reżyserskim jedynie RENATA KOSSOBUDZKA (Fana).

Szkoda, że reżyser, który jest przecież również literatem, nie popracował nad tekstem przekładu. Ciampa W rozmowie z Beatrice mówi, że "podobnie jak w zegarku mamy w głowie trzy struny": rozwagi, obyczajności, i szaleństwa. Struny te "nakręca się", "puszcza wolno" itp. Chodzi oczywiście nie o "struny" lecz o "sprężyny". Rażą też takie, słowa, jak "zaaresztowany" (kilkakrotnie), "wypoliczkować", zwrot "wpakować aż po uszy czapkę błazeńską" i in.

WSPOMNIAŁO się na początku o teatrze na Żoliborzu, który w odróżnieniu od teatru Pirandella pełni (lub usiłuje z różnym skutkiem pełnić) wyłącznie funkcję rozrywkowe! Ale oto w swej nowej premierze - "Cafe pod Minogą" wg znanej "warszawskiej" powieści Wiecha - teatr, pokazał landszafcik - jakby powiedział Wiech - taki więcej patriotyczny z solidarystycznym happy endem.

W ekshumowanej "Cafe pod Minogą" pana Konstantego Aniołka - teraz już jako kierownika "uspołecznionego" lokalu - wycinają chwacko poleczkę - poza wspomnianym, Aniołkiem (wiodąca rola Bogumiła Kłodkowskiego) - łączniczka z powstania Danka (Jolanta Wesołowska - sympatyczny "nabytek" teatru), wraz z byłą kolaborantką hrabiną Niunią Trestkową (Beigna Sojecka), jej rozparcelowany brat hrabia,Roger Mokrobrodzki (Witold Kałuski) - obok żołnierzy z Powstania Warszawskiego, Mariana Kitajca (Jerzy Wożniak), Wacka Szmaji (Andrzej Mirecki), jeden z dowódców podziemia Major Kuźma (Lech Pietrasz) i bufetową Zośką (Irena Karel); jednym słowem: kochajmy się...

Nie jest, to pretensją: ani do, autora pierwowzoru ani do aktorów, którzy (z nielicznymi wyjątkami - m. in. bardzo niedobra, ta "trzykrotna wdowa") sprawnie, wykonują powierzone im role. Pretensje do adaptatora o to, że pomieszał różne kategorie społeczne i estetyczne i pretensje do teatru, że tę adaptację pokazał. Oczywiście mile wpada w ucho stylizowana wiechowska gwara warszawska, rozwesela od czasu do czasu jakiś dowcip - ale wiadomo, że Wiech jest krótkodystansowcem.

NO, a co z tą panią, Dobrójską z tytułu felietonu? Czyżby chodziło o ciotkę Klary tę ze "Ślubów panieńskich"? Tak, to ta a jednak jakby... Gra ją znakomita, w niektórych rolach fascynująca aktorka Aleksandra Śląska w przedstawieni u tej uroczej komedii Fredry w Teatrze "Ateneum" (3). Postać tę odbiera, się z tzw. mieszanymi uczuciami, podziwiając kunszt sceniczny artystki, a jednocześnie współczując jej, że musi grać sztukę "Na czworakach" w ramach tzw. działań fizycznych, przesadnie rozbudowanych, podobnie, jak wieloznaczne podteksty w układach międzypostaciowych.

Ale, że smakowanie Fredrowskiego wiersza, smakowanie jego dowcipu - jest zawsze rozkoszą dla ucha, zaś wytrawne aktorstwp Aleksandry Śląskiej, Jana Świderskiego (Radost), uroczej w roli Klary - Grażyny Barszczewskiej, Tadeusza Borowskiego (Albin) i debiutującej z powodzeniem rolą : Anieli w tym teatrze Krystyny Jandy - daje sporo satysfakcji, więc i opuszcza się teatr z dobrym samopoczuciem mile spędzonego wieczoru. A to nie często, ostatnio się zdarza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji