Artykuły

Gwoździem po szybie

Ja stoję po stronie interesu społecznego; zawsze tak było, a jako poseł przysięgałem na te wartości. I nic mnie od takiej postawy nie odwiedzie, nawet flekowanie Janusza Kijowskiego, który jako wiceprzewodniczący branżowego SFP roli się tej podjął - Kazimierz Kutz odpowiada na tekst Janusza Kijowskiego.

Pan Janusz Kijowski jest wiceprezesem Stowarzyszenia Filmowców Polskich i mimo osobliwie osobistego tonu jego wypowiedzi na mój temat w "Gazecie" (5 sierpnia, "Kaziu, nie świruj !) dał mi - jak dawniej mawiano - "pełny odpór" w imieniu kolegów, którzy sterują dziś SFP. Czuję się w dłoniach Janusza Kijowskiego jak karp w wigilię. Dlatego zabieram głos wyłącznie w trosce o czytelników "Gazety", ponieważ pan Kijowski w wielu sprawach posługuje się przekłamaniami, a czasem wręcz nieprawdą.

Np. pisze " sam, z własnego wyboru, już dawno zmieniłeś swój beret. Jesteś dziś twórcą nieaktywnym, od wielu lat za to aktywnym politykiem. Politykiem, który w środowisku filmowym zasłynął bezkrytycznym forsowaniem programów partii lub ugrupowań, które reprezentował, czy to w Sejmie czy w Senacie, nie zawsze w interesie twórców".

Po pierwsze, nigdy nie byłem w żadnej partii, a światopogląd (którego się do dziś trzymam) ukształtował mi się jeszcze przed maturą, a więc 60 lat temu, a tym samym nie mogłem i nie kluczyłem po jakichś partiach czy ugrupowaniach politycznych. To jest czcze pomówienie.

Nie jestem też "słynny" z bezkrytycznego forsowania czegokolwiek, raczej przeciwnie; mam niepohamowaną skłonność parcia pod włos i mówienia tego, co myślę.

Panie Kijowski, proszę sobie przypomnieć o moich wystąpieniach w dawno minionym czasie, choćby na zjazdach SFP czy na festiwalach w Gdańsku, kiedyście wszyscy ze strachu siedzieli z podkulonymi ogonami i czekali, kiedy wejdę na mównicę.

Wie Pan, za coś musiano mi przyznać "status poszkodowanego". To nieładne, że usiłuje Pan ze mnie zrobić karierowicza. Celowo Pan kłamie, by mnie pomniejszyć i zniesławić.

Na marginesie pytam też: dlaczego w swoim artykule nieustannie poklepuje Pan moją osobę (za przeproszeniem) "po tyłku", jak ktoś lepszy? Moim zdaniem takie traktowanie bliźniego jest mało rycerskie.

Już na samym wstępie nadmienia Pan: "Kazimierz Kutz miał u mnie zawsze taryfę ulgową". Dziękuję, Jaśnie Paniczowi, za łaskawość. Nigdy Panu tego nie zapomnę.

Nie jest też prawdą, że nie jestem "dziś twórcą nieaktywnym", ale nie jestem pewien, czy należy człowiekowi po 80. roku życia stawiać taki zarzut. Nie robię filmów, bo już mi się nie chce, to prawda, ale Pan też ich nie robi i nie bije rekordów zawodowych na centralnym boisku. Ja będąc w Pańskich latach kosiłem ostro; po dwa filmy rocznie albo trzy teatry telewizyjne ("Zawrócony", "Pułkownik Kwiatkowski", "Sceny Hollywoodu", "Samobójca", "Noc Walpurgii", "Wygnańcy", "Emigranci" itp.). W ostatnich latach wydałem trzy książki i od 10 lat piszę co tydzień felieton dla moich wyborców na Górnym Śląsku. To jest pół tysiąca dwustronicowych ulotnych utworów! Ostatnio wydano zbiór moich starych felietonów dotyczących środowiska filmowego i one wcale nie odbiegają w ocenach od tego, co dziś głoszę. Proszę do nich zerknąć; są dobrze napisane i dość inteligentne.

Nie, Panie Kijowski, nie jestem leniem i proszę takich rzeczy nie wmawiać czytelnikom poczytnej gazety. Jeszcze nie jestem wygasłym wulkanem ani stetryczałem ramolem, na jakiego mnie Pan lansuje.

"Pamiętaj też, Kaziu (w tym miejscu pan K. klepie mnie w wiadome miejsce), że w czasach, kiedy jeszcze spełniałeś się jako wybitny artysta, wszystkie swoje dzieła finansowałeś z pieniędzy publicznych - TVP lub Komitetu Kinematografii". Nie rozumiem, o co w tym miejscu Panu Kijowskiemu chodzi. W PRL- u powstało około 500 filmów i wszystkie były finansowane z budżetu państwa. Łącznie z filmami Bohdana Poręby, a także Janusza Kijowskiego. Przecież wtedy - i teraz - nikogo nie było stać na robienie filmów za własne pieniądze. Chyba, że Kijowskiemu idzie o to, abym dziś był wdzięczny TVP i nie krytykował tej instytucji. I stał po słusznej stronie wyznaczonej mi przez prezesa SFP.

To jest branżowe stawianie sprawy, opartej na interesie wąskiej grupy, wspieranej dwuznacznym myśleniem magicznym całkowicie sprzecznym ze zdrowym rozsądkiem, a mentalnie całkowicie mi obce. Tkwi w nim jakaś dziwaczna azjatycka czołobitność, która ujawniła się także w nie tak dawnej wizycie w Pałacu Namiestnikowskim. To są praktyki oparte na polityce "drenażowania" rynku, a nie tworzenia dóbr wysokiej kultury. Dlatego wyparowały ze Stowarzyszenia Filmowców wszelkie symptomy fermentu intelektualnego tak charakterystyczne dla czasów minionych. Dziś idzie o to, aby ograć przeciwnika i wyjść na swoje. A jeśli zagraża niebezpieczeństwo walczyć o status quo; tak, jak to teraz się dzieje.

Dla branży każda ustawa będzie zła, jeśli jej następstwem będzie obniżenie zysków i naruszenie utrwalonego systemu wzajemności. Środowisko producentów doskonale potrafi dzielić ten dzisiejszy tort. Dlatego pomysł (w ostatniej ustawie) rozbicia monopolu centralnego i utworzenia 16 niezależnych spółek regionalnych musiał branżą wstrząsnąć. Konstytucyjny zapis o obowiązku misji społecznej mediów stoi bowiem w dramatycznej sprzeczności z interesami branżowymi.

Ja stoję po stronie interesu społecznego; zawsze tak było, a jako poseł przysięgałem na te wartości. I nic mnie od takiej postawy nie odwiedzie, nawet flekowanie Janusza Kijowskiego, który jako wiceprzewodniczący branżowego SFP roli się tej podjął.

Niestety, robi to dość lekkomyślnie. Pisze: "należysz dziś do najbardziej zaciekłych krytyków Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej - instytucji, która uratowała polskie kino przed totalnym upadkiem lub całkowitą komercjalizacją!". To jest kłamstwo z rodzaju ordynarnych!

Panie Kijowski, jestem współtwórcą ustawy o Instytucie. Uchwalałem ją i przeprowadzałem przez zawiłe ścieżki parlamentu. Opinię o mojej pracy nad tą ustawą i rola, jaką odegrałem w parlamencie nad jej przeprowadzeniem, może poświadczyć dzisiejsza dyrektor Instytutu pani Agnieszka Odorowicz (prowadziła ją jako wiceminister), a także były minister kultury Waldemar Dąbrowski. Mogę, może z niejaką przesadą, dziś powiedzieć, że nie wiem, jak potoczyłby się los tej ustawy, gdybym nie był wtedy senatorem. Co nie oznacza wcale, że ustawa o PISF jest idealna i należycie stosowana w życiu.

Zresztą wczesną jesienią komisja kultury i środków przekazu zajmie się oceną działalności Instytutu Filmowego. Po festiwalu w Gdyni i Kongresie Kultury w Krakowie będziemy lepiej znać stan dzisiejszego kina i mechanizmy, które stoją na przeszkodzie, by nasze kino było lepsze. Bo przecież rola Instytutu w tworzeniu wysokich standardów twórczych i zawodowych jest jego najważniejszym społecznym zobowiązaniem i obowiązkiem.

Na koniec muszę poruszyć sprawę, która - po jej przeczytaniu - zmroziła mnie, bo odsłoniła wyższe piętro myślenia protekcyjnego Janusza Kijowskiego. Pisze on: "Prawda jest taka, że jesteś dziś tylko beneficjentem tego, co wywalczyli dla Ciebie inni. Niemałe pieniądze, które dziś otrzymujesz za prawa autorskie do emisji Twoich wybitnych filmów ,niewątpliwie Ci się należą. Nie przeszkadza Ci to jednak twierdzić, że ZAPA [Związek Autorów i Producentów Audiowizualnych] organizacja zbiorowego zarządu, której jestem wiceprzewodniczącym, to półgangsterska mafia skoro tak uważasz, to może wskazałbyś jakiś cel pożytku publicznego, gdzie mamy, zamiast na Twoje konto, przekazywać należne Ci tantiemy. Wszakże nie wypada pobierać wynagrodzenia od organizacji o charakterze tak podejrzanym i przestępczym".

Panie Kijowski, tantiemy za swoje scenariusze i reżyserie otrzymuję na mocy prawa o własności intelektualnej, którą uchwalaliśmy w Senacie jako warunek przystąpienia do Unii Europejskiej. Podobnych ustaw było ponad trzysta!

Organizacje zbiorowego zarządu [których jest dziś w Polsce kilkanaście] powstały po to, by prawo to egzekwować. Wszyscy tacy "beneficjenci" jak ja oddają do 20 proc. (i więcej, zależy od stowarzyszenia) z tantiem na utrzymanie swoich agencji. My nie jesteśmy w agencjach na łaskawym chlebie Panie Wiceprzewodniczący (już drugiej organizacji filmowców), proszę nie używać publicznie takich argumentów, bo nie dość że są kłamliwe, to jeszcze naruszają moją godność osobistą.

Są wyrazem Pańskiej niedopuszczalnej pychy, która wyrasta z mniemania o zawłaszczeniu twórczej zbiorowości, którą macie obsługiwać. Zaiste, Pańskie myślenie jest "gangsterskie". Ja nie "pobieram wynagrodzenia" od agencji - to są moje pieniądze, z którymi dobrowolnie się dzielę z nienagannie - notabene - prowadzoną agencją. Ale to nie upoważnia Pana do traktowania mojej osoby z protekcjonalnością feudalnego Pana; wartościowym jest się nie przez pochodzenie, ale sferę duchowości, do jakiej się należy. Za to drugie otrzymuję, zgodnie z prawem, należne mi pieniądze.

Natomiast my - domniemani "beneficjenci" - nie jesteśmy rokrocznie informowani, na co ZAPA wydaje owe 20 proc.. A to powinno być jawne, bo demokratyczny obyczaj tak nakazuje. Ale może w najbliższej przyszłości stanie się wymogiem prawnym, bo w komisji kultury i środków przekazu z inicjatywy ministra kultury trwają prace nad nowelizacją rządowej ustawy o własności intelektualnej, w której wiele spraw zostanie unormowanych i uporządkowanych zgodnie z duchem czasu i ochrony dóbr twórców.

Panie Kijowski, przeszedłem w tym roku na emeryturę. Przez 59 lat opłacałem stawki ZUS-u, teraz co miesiąc dostaję na konto swoje starcze grosze. I nikt mi z ZUS-u nic nie wypomina. A Pan całkiem przeciwnie! W dodatku wykrzykuje Pan: "Nie wypowiadaj się już więcej w naszym imieniu, proszę Cię, Kaziu [sic!]. Błagam!". Boże, przecież ja nigdy nie zabierałem głosu w imieniu SFP! Pierwsze słyszę, ale Panu Kijowskiemu chodzi o to abym w ogóle zamilkł i zamknął japę na zawsze. Z tym będę miał pewne trudności, zwłaszcza że rozpatrywałem ostatnio deklaracje o przystąpieniu do Koła Weteranów SFP. Ale w zaistniałej sytuacji pójdę na rękę Januszowi Kijowskiemu - jutro zadzwonię do sekretariatu Stowarzyszenia i poproszę o skreślenie mojej osoby z listy członków.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji