Artykuły

Warszawa. Szansa na taniec

W Warszawie mają powstać dwie sceny tańca. Czy taniec zadomowi się w stolicy? Na razie w wakacje mamy szansę zobaczenia kilku ważnych spektakli z Polski, m.in. łódzkie "Przed południem, przed zmierzchem" Piotra Cieplaka i Leszka Bzdyla.

Z tańca słynie Poznań i Bytom. Interesujące zespoły są także w Gdańsku, Lublinie. W Warszawie do tej pory taniec współczesny się nie przyjął. Mamy kilka grup, które korzystając ze scen offowych (Wytwórnia, Prochoffnia), w każdym sezonie walczą o przetrwanie. Kontakt z tańcem dają festiwale, które pojawiają się kilka razy w roku, ale jeśli nie dostaną dotacji - ten kontakt się urywa. Nie ma miejsc, które przez regularną prezentację tańca zapoznają z nim warszawiaków. A jest to potrzebne, bo w Warszawie po wojnie rozwijał się tylko balet. Na tańcu współczesnym zna się garstka osób, która poznała go najczęściej w innych miastach, innych krajach.

Scenę tańca chce stworzyć Piotr Duda, szef Centralnego Basenu Artystycznego. Twierdzi, że mogłaby zacząć działać prawie od zaraz. Na górze sala ćwiczeń, niżej: dwie sceny, na których można pokazywać spektakle. Plan działania przypomina poznański Browar i projekt "Stary Browar Nowy Taniec". Tam, dzięki prywatnemu finansowaniu, polscy i zagraniczni artyści przebywają na rezydencjach i przygotowują przedstawienia, odbywają się warsztaty, pokazy. Basen miałby spełniać podobne zadania. Nie ograniczałby się do tańca współczesnego, a pokazywał także spektakle oparte np. na hip-hopie czy wywodzące się z baletu. - Nie chciałbym związywać się z jednym artystą, lecz dawać możliwość pracy różnym twórcom. Ja zapewnię zaplecze organizacyjne, a stroną merytoryczną zajmie się specjalnie do tego powołana rada artystyczna - mówi Piotr Duda. Chciałby, aby miejsce zaczęło działać w przyszłym sezonie i było finansowane ze środków prywatnych oraz publicznych.

Podobne centrum tańca, jednak finansowane przez miasto, zamierza powołać powstała niedawno komisja ds. tańca przy biurze kultury. W jej skład wchodzą przedstawiciele 10 grup warszawskiego środowiska tanecznego, m.in. Janusz Marek - organizator festiwalu Rozdroże, Edyta Kozak z fundacji Ciało/Umysł, Włodzimierz Kaczkowski z Teatru Tańca Zawirowania, Anna Piotrowska z fundacji Eferte, Anna Godowska z Teatru Bretoncaffe.

- Spotkaliśmy się z dyrektorem biura kultury Markiem Kraszewskim i zaproponowaliśmy, że opracujemy strategię rozwoju tańca w Warszawie. Teraz opisujemy szereg działań, które należy wykonać, żeby zbudować struktury finansowania tańca. Docelowo chcemy stworzyć miejsce, w którym artyści mogliby rozwijać się, prezentować swoje prace, a także przychodzić po porady. Wielu polskich tancerzy wyjechało za granicę - chcemy stworzyć miejsce, do którego mogliby wrócić. Jeśli się uda - będzie to historyczny krok - mówi Anna Godowska. Dodaje: - To nie będzie konkurencja dla Basenu, dla porównania teatrów dramatycznych istnieje w Warszawie wiele i jest na nie zapotrzebowanie.

Zanim jednak sceny tańca powstaną, warszawiakom pozostają imprezy cykliczne. W wakacje spektakle tańca można oglądać w Centralnym Basenie Artystycznym. Odbywa się tam przegląd przedstawień z całej Polski. Na scenie przy Konopnickiej 6 oprócz spektaklu "Przed południem, przed zmierzchem" z łódzkiego Teatru Nowego mamy szansę zobaczyć hiphopowy "Chodnik 05" Jarosława Stańka z Gliwickiego Teatru Muzycznego czy "Gramy 4 U", który stworzyła tancerka wywodząca się Polskiego Teatru Tańca w Poznaniu Iwona Pasińska, a występuje w nim m.in. Czesław Mozil z zespołu Czesław Śpiewa. Jesienią zobaczymy także Polski Teatr Tańca z Poznania i Śląski Teatr Tańca z Bytomia.

***

Rytm i ruch. I teatr

W niedzielę w Centralnym Basenie Artystycznym gościnny pokaz łódzkiego spektaklu "Przed południem, przed zmierzchem" Piotra Cieplaka i zespołu Nowy Dada

ROZMOWA Z Leszkiem Bzdylem

Izabela Szymańska: Jedną z inspiracji spektaklu było polskie kino lat 60. Co was w nim urzekło? Leszek Bzdyl, tancerz, choreograf, inicjator projektu: Pewna delikatność w przeglądaniu się życiu połączona z autoironią. To dawało doskonałą możliwość opowiadania o świecie. Te filmy były parateatralne. Np. "Salto" to film grany, nierzeczywisty, wypreparowany w czarno-białym kadrze. Ta teatralność daj e szansę wniknięcia w emocje, stany, które są za kurtyną, widz sam musi do nich dotrzeć. Nawiązania do lat 60. widoczne są także w scenografii. Przez takie antydatowanie kreujemy rzeczywistość nie do końca realną. Zapraszamy do dziwnego mieszkania, w którym mieszka pięć osób, ale w pewnym sensie każdy mieszka w swoim osobnym mieszkaniu.

Jak łódzcy widzowie przyzwyczajeni do spektakli dramatycznych odebrali na swojej scenie taniec?

Izabela Chlewińska i Krzysztof Skolimowski w "Przed południem, przed zmierzchem". Spektakl w. niedzielę o godz. 20 w CBA, ul. Konopnickiej 6

- Mieliśmy kilka rozmów po spektaklach. Padały na nich głosy, że przedstawienie bez słów to pusty obrazek, ale w czasie tej samej dyskusji ktoś inny mówił o wewnętrznej podróży, jaką dzięki temu spektaklowi przeżył. Oba te zdania wypowiedziały osoby, które po raz pierwszy zetknęły się ze spektaklem tańca.

Ostatnio czytałem tekst Petera Brooka o Jerzym Grotowskim - pisał o widzu, którego trzeba odzierać z lęków, przyzwyczajeń, uczyć, że nie należy niczego oczekiwać, tylko być otwartym na przedsięwzięcie artystyczne. Jeśli poprzez rytm, nielinearną narrację widz odkrywa coś dla siebie, to mamy sukces.

Dlaczego zależało ci, żeby spektakl tańca reżyserował twórca z teatru dramatycznego?

- Chciałem wyjść z hermetycznego świata tańca. Nie lubię zamykać tańca w tańcu i teatru w teatrze, interesuje mnie stawianie mostów między dziedzinami sztuki. Spektakl "Przed południem, przed zmierzchem" jest w poprzek schematom produkcji teatralnych i tanecznych. Kiedy Zbigniew Brzoza objął łódzki Teatr Nowy i zaprosił nas do współpracy, powstała doskonała okazja, żeby przygotować przedstawienie, które będzie na co dzień w repertuarze, a nie tylko pokazywane okazjonalnie na festiwalach. Będzie miało równy status jak spektakle teatru dramatycznego. Na Zachodzie jest to normą, u nas - działaniem pionierskim.

Z Piotrem Cieplakiem współpracowałeś wielokrotnie, opracowując ruch sceniczny do jego spektakli.

- Gdy przed naszą pierwszą współpracą w 1997 roku wszedłem do jego gabinetu w Rozmaitościach, na półce miał nagrania brytyjskiej grupy Physical Theatre DV8. W Polsce nikt wtedy o nich nie słyszał. Później, w Sztokholmie, wyreżyserował etiudę, w której wziąłem udział ja i Kasia Chmielewska, muzykę na żywo grały Kormorany. Piotr bardzo uważnie obserwował każdy szczegół naszego działania i budował narrację. To inny rodzaj pracy: tancerze nie podążają jak aktorzy za myślą zapisaną w dramacie, ale są współtwórcami scenariusza. W "Przed południem, przed zmierzchem" Piotr dał nam ramy, miał określony początek przedstawienia. Resztę dopełniliśmy wspólnie, to była demokratyczna praca: Piotra, tancerzy Nowy Dada, czyli związanych z Teatrem Dada von Bzdulow i Teatrem Nowym, oraz muzyków. I nie można zapomnieć o Pawle Szamburskim i Patryku Zakrockim z zespołu SzaZa. Pojawili się w połowie prób i swój ą muzyką wysłali nas w kosmos radosnych poszukiwań. Gracie z muzyką na żywo tub z taśmy. Jak będzie w Warszawie?

- SzaZa zagra na żywo. To dwa różne spektakle. Z płytą jest kameralnie, z muzyką na żywo intensywnie i energetycznie.

Rozmawiała Izabela Szymańska

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji