Artykuły

Nie wypędzać dybuka

Czuję w sobie dybuka. Wciąż coś we mnie jątrzy, fermentuje, ciągle coś we mnie porusza, każe mi zadawać pytania, mówi przeze mnie. Nie chcę go z siebie wypędzić - mówi Magdalena Cielecka przed premierą "Dybuka" w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego w Awinionie

DZIŚ oficjalna premiera spektaklu, który powstał na zamówienie festiwalu w Awinionie.

Krzysztof Warlikowski sięgnął po "Dybuka" Szymona Anskiego rozgrywającego się w środowisku Żydów chasydów i opowiadanie "Dybuk" Hanny Krall z tomu "Dowody na istnienie" - historię Amerykanina noszącego w sobie ducha przyrodniego brata, który zginął w czasie wojny w getcie.

- Opowiadanie Hanny Krall przenosi nas za ocean, do Nowego Jorku, do naszych czasów. To, co u Anskiego było legendą, tu staje się rzeczywistością - mówi reżyser. - Anski sugeruje, że dybuka trzeba wypędzić, że trzeba się go pozbyć. U Krall nie jest to takie oczywiste. Żydzi ze Wschodu żyją ze swoimi dybukami w Ameryce.

Magdalena Cielecka przyjmuje mnie w garderobie. Pokazuje suknię ślubną Lei. Bohaterka "Dybuka" założy ją nie na ślub z ukochanym, ale z mężczyzną, którego wybrał jej ojciec.

Dorota Wyżyńska: Ta ślubna suknia jest porażająca.

Magdalena Cielecka: To pancerz, który oddziela Leę od świata. Spódnica o średnicy półtora metra, w której Lea nie jest w stanie swobodnie się poruszać i nikt nie może się do niej zbliżyć. Ten dziwny krój sukni to celowy zamysł reżysera. Dla Lei ślub znaczy tyle co śmierć. W pierwszych scenach spektaklu, kiedy wchodzi w skromnym płaszczyku do synagogi, widzimy dziewczynę witalną, silną. Ubrana w suknię ślubną jest jak wsadzona w trumnę. Nie może normalnie oddychać. Sama mówi: "Pochowaliście mnie". Usztywniono ją, przymuszono do roli panny młodej. I dopiero gdy wstępuje w nią dybuk, wszystko się zmienia.

- Czy dybuka trzeba wypędzać?

- To pytanie najczęściej powracało podczas prób. Bo o czym jest historia Lei i Chanana? Jest dwoje zakochanych, on umiera, a ona nie wychodzi za mąż, bo ma przeświadczenie, że zmarły jest w niej. Poślubili się s gdzieś poza światem.

Wyobrażam sobie, że z Leą i dybukiem jest tak jak z kobietą, która nosi w sobie dziecko. Jest szczęśliwa, rozmawia z nim.

Dotychczas w tradycji grania tego tekstu dybuk traktowany był jako zło, niebezpieczeństwo, choroba. W naszym spektaklu cadyk, który przyjeżdża wypędzić dybuka, nie jest pewien, czy może Leę go pozbawić. Dla Lei dybuk jest spełnieniem, miłosnym połączeniem z mężczyzną. W wielu kulturach obcowanie z duchami, posiadanie dybuka jest rodzajem laski. Ja też myślę, że dybuka nie należy wypędzać. Dla aktora coś w rodzaju dybuka jest niezbędne. Też go w sobie czuję. Wciąż coś we mnie jątrzy, fermentuje, ciągle coś we mnie porusza, każe mi zadawać pytania, coś przeze mnie mówi.

- Co śniło się przed premierą Magdalenie Cieleckiej?

- Ślub. Często przed premierą śnią mi się sytuacje z prób, rozwiązania najtrudniejszych scen. Ostatnio śnił mi się mój zmarły dziadek. Mówił mi, że powinnam wszystko uporządkować, i zapalił cygaro. Nigdy nie palił cygara... A ja się bardzo śmiałam w tym śnie, aż ten śmiech mnie obudził.

- A co śni się Lei?

- "Żył sobie młodzian i nagle w jednej chwili przyszedł koniec..."-mówi i nie może tego zrozumieć. Od śmierci Chanana żyje z duchami. Mogłaby nie jeść, nie spać. Na spacery chodzi na cmentarz. Śni jej się Chanan: "We śnie słyszałam jakiś głos i moja dusza tęskniła za tym, czego nie znała".

- "Dybuk" Anskiego rozgrywa się w środowisku chasydów. Autor wykorzystał materiał etnograficzny pochodzący z prowadzonej przez siebie w latach 1911-14 wyprawy do wsi żydowskich na Wołyniu i Podolu. Kim jest kobieta w tym świecie?

- Nie zajmuje nas świat kobiety żydowskiej kiedyś, ale dziś. Jakie dziś mają ograniczenia, jakie rozrywki, jakie troski? Czy golą głowy? Czy tylko udają, że golą? Czy Lea może przyjść sama w nocy do synagogi?

Zależy nam, aby spektakl zabrzmiał współcześnie i uniwersalnie. Unikamy cepelii żydowskiej. Nie ma pejsów, nie ma jarmułek. Ważne jest zrozumienie barier, ograniczeń, jakie mogą mieć ludzie poprzez to, że urodzili się w rodzinie ortodoksyjnej.

Felice Ross, nasza reżyser świateł, która mieszka w Izraelu, na próbach opowiadała, jak wyglądają tam ceremonie ślubne. Odniosłam wrażenie, że jest podobnie jak u nas, kiedy młodzi ludzie, którzy nie są praktykującymi katolikami, decydują się na ślub kościelny. Często nie z powodów głębokiej wiary, ale z potrzeb zewnętrznych. Chcemy sprostać tradycji, otrzeć się o nią. Wracamy do kościoła, idziemy do spowiedzi, zakładamy piękną białą suknię.

Sama też wybrałam się wieczorem do pustego kościoła. Byłam ciekawa, jak poczuje się tam moje ciało.

- Jak się poczuło?

- Chciałam jak najszybciej uciec. Bałam się poruszyć. Miałam wrażenie, że ktoś mnie za chwilę wyrzuci. Czułam się słaba wobec ogromu i powagi wokół mnie.

- Krzysztof Warlikowski łączy "Dybuka" Anskiego z opowiadaniem Hanny Krall.

- Ta historia staje się uniwersalna, przewrotna i jeszcze bardziej gorzka. Przewrotna jest też obsada. W pierwszej części gram dziewczynę, w którą wstąpił dybuk. W drugiej - żonę bohatera, którym dybuk zawładnął. W pierwszej jestem przedstawicielką duchowości, metafizyki, w drugiej - osobą, która zupełnie tego nie rozumie, a musi z tym żyć. To historie odległe o wiele lat, ale problem pozostał ten sam: wiary - niewiary.

"Dybuk" Hanny Krall rozgrywa się w Stanach Zjednoczonych wśród ludzi, którzy racjonalnie patrzą na świat i nagle zdarza się im coś, o czym nie śniło się filozofom, próbują sobie z tym poradzić. W "Dybuku" Anskiego widzimy tych, którzy na co dzień żyją zabobonami, wiarą w złe moce, a podobnie sobie z tym nie radzą. Bohaterka Krall urodzona na Brooklynie określa przypadłość męża jednym zdaniem: "Musisz iść do psychoanalityka". Typowe myślenie amerykańskie - nie możesz spać, musisz iść do psychoanalityka, on cię wyleczy. Poznamy przyczynę - znajdzie się lekarstwo. Ale okazuje się, że są rzeczy, których nie można wytłumaczyć racjonalnie, których się nie da wyleczyć.

- Przed premierą "Dybuka" dybuk daje o sobie znać?

- O tak. Jeden z bohaterów mówi: "Dybuk wtrąca się, grymasi, sam nie wie, czego chce". To dokładnie oddaje nasz stan przed premierą. Wciąż nie wiemy, czego chcemy, na próbach krytykujemy się, grymasimy. Mój dybuk też się miota, wtrąca, ale "szuka nowych dróg".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji