Artykuły

Zagłada ludu albo moja wątroba jest ebz sensu

Werner Schwab żył krótko - ledwie 36 lat -ale intensywnie. Ukończył politechnikę w rodzinnym Grazu, później studiował na wiedeńskiej Akademii Sztuk Pięknych, jednak podobno bardziej zgłębiał tajniki nocnego życia niż dzieła mistrzów dłuta i pędzla. Dużo pił. Zmarł w Nowy Rok 1994.

Jego droga do teatru była dziwna. Przekornie twierdził: "Szukałem dziedziny sztuki, która byłaby mi najdalsza. I to byt teatr". Choć w XX wieku w teatrze nie brakowało prowokatorów, Werner Schwab mógłby uchodzić za największego z nich. Z pozoru zdają się o tym świadczyć już same tytuły: "Dramaty fekalne", "Mezalians, czyli rżniemy się pysznie". Ale coś musi być w jego twórczości, skoro coraz więcej teatrów na całym świecie sięga po jego sztuki. Tylko w 1993 wystawiało je blisko pięćdziesiąt scen, a za sztukę "Zagłada ludu..." uznany został dramaturgiem roku. Nagromadzenie brzydkich słów, przekleństw, perwersji, skandalicznych opisów i scen jest w jego sztukach niebywałe. Jest też coś, co wyróżnia go na tle tysięcy efektownych artystycznych prowokatorów, których jedynym celem jest zwrócenie na siebie uwagi. Werner Schab stworzył własny, niesamowity i porażający język. Jego biograf Helmut Schodel tak to wyjaśnia w rozmowie z Moniką Muskała: "...to po prostu w pełni zamierzone, świadome uchybianie regułom gramatycznym, syntaktycznym, leksykalnym: błędnie zastosowane przyimki, przedrostki, dzikie neologizmy, dowolność interpunkcyjna, niemożliwe asocjacje (...) Schwabowi udało się wynaleźć Schwab-deutsch: totalny, swoisty system komunikacji, język wymyślony od początku do końca". I co ciekawe, tym sztucznym językiem można rzeczywistość opisać precyzyjniej i dobitniej, a więc prawdziwiej.

"Zagłada ludu..." ma w podtytule zapis "radykalna komedia, poświęcona mnie samemu, autorowi, wielkowymiarowemu kłamcy! Jej akcja rozgrywa się w kamienicy pani Grollfeuer - najpierw w ubogim mieszkaniu pani Robak, które zajmuje ze swoim kalekim synem Herrmanem, później przenosi się do nowobogackiego mieszkania państwa Kovaciców, wreszcie w finale jesteśmy świadkami dość niezwykłych urodzin właścicielki.

W pewnym momencie Herrman przypomni sobie: "A mamusia powiedziała, że trzeba żyć, bo piekło ma dla człowieka pełną spiżarnię bólu... jeszcze większą niż świat". I najkrócej mówiąc to jest dramat o piekle i samotności.

Ten niełatwy tekst w znakomitym tłumaczeniu Jacka Burasa wyreżyserował Filip Bajon, a świetne role zagrali Ewa Dałkowska (Pani Robak), Anna Milewska (Pani Grollfeuer) i Krzysztof Majchrzak (Pan Kovacic).

Spektakl dla widzów dorosłych.

Czwartek, 19 marca, TYP 2, godz. 23.05

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji