Tragedia fizjologiczna
Werner Schwab, austriacki dramaturg, urodzony w roku 1958, zmarły wskutek przedawkowania alkoholu 1 stycznia 1994, uważany jest za twórcę gatunku nazwanego "dramatem fekalnym". Chyba słusznie. W każdym razie taką opinię potwierdza, spektakl "Prezydentki", wystawiany od kilku dni w Krakowskim Teatrze - Scena STU.
Kariera Schwaba obfitowała w nagłe zwroty. Jeszcze w roku 1989 Burgthetaer w Grazu odrzuca "Prezydentki", jako sztukę nie nadającą się do wystawienia, a już w trzy lata później pisarz otrzymuje prestiżową nagrodę im. Schillera. Jego dramaty grane są w wielu teatrach, a sam autor staje się pisarzem "kultowym".
Z tego właśnie względu na krakowską premierę "Prezydentek" publiczność teatralna oczekiwała z wielką niecierpliwością. I, jak to zwykle bywa, część widzów będzie zachwycona, część rozczarowana, kolejna część zaszokowana. Wszyscy z tego samego powodu. Jak na dramat fekalny przystało, bohaterki spektaklu, kobiety kompletnie rozczarowane życiem, przegrane, rozmawiają głównie o problemach związanych ze stolcem...
"Prezydentki" to dramat opowiadający o napięciu powstającym na styku realiów i marzeń. Bo owe przegrane kobiety przede wszystkim marzą - o miłości, rodzinie, uznaniu otoczenia. I walczą między sobą, dezawuując nierealne (choć niewiele wybiegające poza rzeczywistość) marzenia swoich partnerek. Ale ich światy, zarówno realny, jak i wyimaginowany, autor potrafił wypełnić jedynie fekaliami.
"To całkiem zwyczajny materiały tak samo jak złoto. Wiąże się to z rzeźbą; bierze się jakiś materiał i modeluje, wszystko jedno, czy jest to gówno czy złoto. Patrząc na to w ten sposób, nie ma w gównie żadnej specjalnej dialektyki" - mówił Schwab w jednym z wywiadów.
Współczesna sztuka często próbuje przekraczać kulturowe ograniczenia, szokować, nawet prowokować. Ale takie dziecinne prowokacje, ograniczające się do ciągłego powtarzania: stolec, gówno, stolec, wywołują co najwyżej uśmiech zażenowania.