Artykuły

Przyjaciel Pana Cogito

ZBIGNIEW ZAPASIEWICZ był symbolem polskiego inteligenta. Do dziś nie da się zagrać roli cynicznego intelektualisty bez odniesienia do jego kreacji. W życiu prywatnym utożsamiał się z Panem Cogito z wierszy swojego ulubionego poety i przyjaciela Zbigniewa Herberta.

ZBIGNIEW ZAPASIEWICZ (1934-2009)

Nigdy nie grał w sitcomach, uciekał od błysku fleszy i nie chciał się ścigać z serialowymi gwiazdkami - wspomina Zbigniewa Zapasiewicza Izabella Cywińska, reżyser, dyrektor artystyczna teatru Ateneum. Chciał być postrzegany jako aktor, a nie osoba prywatna. Unikał też osobistych zwierzeń.

Kiedyś Zapasiewicz podczas publicznego spotkania opowiadał o Herbercie i recytował jego wiersze. W pewnym momencie jakaś pani wstała i powiedziała: - Ja o panu wiem wszystko, bo widziałam pana w talk-show, gdzie był pan z pieskiem. Bardzo to przeżył i z bólem później ten incydent wspominał. - Nie zależało mu na taniej popularności, o którą tak zaciekle walczą współczesne gwiazdki - mówi Jan Englert, dyrektor artystyczny Teatru Narodowego.

Zapasiewicz wolał pozostawać w cieniu, bo jak sam mówił, aktorstwo było jego sposobem na przełamanie nieśmiałości. Nie pojawiał się w kolorowych pisemkach, nie był celebrytą, nie chciał błyszczeć na salonach. A mimo to stwierdzenie, że Zbigniew Zapasiewicz wielkim aktorem był, to oczywistość nawet dla tych, którzy teatr omijają szerokim łukiem, a do kina chodzą tylko na kolejne części przygód Jamesa Bonda. Sprzeciw zakrawałby na bluźnierstwo. Zapasiewicz zagrał bowiem w ponad 80 filmach i jeszcze większej liczbie spektakli teatralnych. Czasem reżyserował, choć jak sam zastrzegał, miała to być tylko zabawa - uważał, że na poważne dzieła nie wystarczy mu wyobraźni ani talentu. Przez 50 lat uczył w warszawskiej PWST.

Był symbolem polskiego inteligenta. Do dziś nie da się zagrać roli cynicznego intelektualisty bez odniesienia do jego kreacji. W życiu prywatnym utożsamiał się z Panem Cogito z wierszy swojego ulubionego poety i przyjaciela Zbigniewa Herberta. - Kiedyś wziął mnie w szkole pod rękę i powiedział: "Postanowiłem być - tak jak chciał Herbert - wierny". I taki był - wspomina Michał Żebrowski, jego uczeń. Mottem Zapasiewicza było zdanie Jerzego Kreczmara: "Życie jest zjawiskiem bardzo serio, więc można je traktować z dystansem, natomiast teatr to z założenia instytucja nieserio, więc trzeba ją traktować bardzo odpowiedzialnie".

Zapasiewicz jak każdy wybitny artysta bywał też trudny i niepokorny. - Próby z nim nie były łatwe, bo był dość uparty i nie godził się na każdą reżyserską propozycję. Na początku zawsze był zbuntowany. Młodzi aktorzy wręcz się go bali - przyznaje Izabella Cywińska, która wyreżyserowała "Czarownice z Salem", gdzie Zapasiewicz zagrał jedną z ostatnich ról w teatrze. - Był człowiekiem uczciwym i wymagającym. Z tego powodu mogły się go bać - ale tylko miernoty - uważa z kolei Michał Żebrowski.

Są jednak tacy, którzy nie odmawiając mu wybitnego talentu, uważają Zapasiewicza za epigona. Aktor był bowiem aktywnie zaangażowany w spór dotyczący wizji teatru i w konflikt tzw. starych z młodymi. Choć kiedyś sam uchodził za buntownika i w latach 60. grywał w nowatorskich jak na tamte czasy spektaklach Erwina Axera, ostatnio stanął po drugiej stronie barykady. Najbardziej bolało go to, że młodzi odrzucają wszystko, czego dokonali ich poprzednicy. "Jeżeli czegoś żałuję w życiu, to właśnie tego, że coś się rozpada na moich oczach" - mówił. "Dzisiejsze aktorstwo jest zbliżone do ekshibicjonizmu. Ono odbiera memu pokoleniu przyjemność teatru" - twierdził. Młodym zarzucał przede wszystkim kiepski warsztat. "Kiedyś istotna była przynajmniej średnia świadomość tego, czym jest rzemiosło aktorskie. Dziś młodzi nie rozumieją, że formy nie można lekceważyć" - mówił w jednym z wywiadów.

Był perfekcjonistą, więc drażnił go brak odpowiedniego przygotowania u innych. Uważał wręcz, że teatr jest ważniejszy od życia prywatnego, i zagrał nawet spektakl w dniu śmierci swojej matki.

- Przez 55 lat pracy tylko cztery razy odwoływano spektakle z powodu jego choroby - mówi Jan Buchwald, dyrektor Teatru Powszechnego, gdzie przez ostatnich dziewięć lat pracował Zapasiewicz. "Oczywiście, oni przychodzą na przedstawienia, ale nie mają w sobie zakodowanej odpowiedzialności za tę instytucję" - ubolewał. Otwarcie mówił, że nie porozumiałby się z Mają Kleczewską, jedną z najpopularniejszych współczesnych reżyserek skandalistek, czy z Janem Klatą.

W przeciwieństwie do niektórych przedstawicieli młodego pokolenia, którzy z góry odrzucają teatr ojców i dziadków, Zapasiewicz próbował jednak podjąć dialog z "nowymi" (tak ich nazywał) i zrozumieć ich estetykę oraz język. "Ja się nie upieram przy tym, że to na pewno my mamy rację" - mówił. Przyznał, że chciałby zagrać u Krzysztofa Warlikowskiego i nawiązał współpracę z Grzegorzem Jarzyną, symbolem teatralnej rewolucji. Został konsultantem, kiedy w Rozmaitościach wystawiano "Magnetyzm serca" Jarzyny, spektakl, który tekst "Ślubów panieńskich" Fredry wywrócił do góry nogami. - Okazał się wtedy człowiekiem bardzo otwartym - wspomina Jan Buchwald, który był dyrektorem naczelnym Teatru Rozmaitości. Bo Zapasiewicz potrafił dokonać czegoś, co na pierwszy rzut oka wydaje się paradoksem - uparcie walcząc o teatr tradycyjny, próbował jednocześnie zrozumieć nowoczesność.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji