Artykuły

Pociąg do teatru

Teatr jest instytucją tak starą jak nasza cywilizacja. We wszystkich epokach pociąg do niej miała władza, artyści, twórcy spektakli, wreszcie widzowie. Jedni dla rozrywki, inni w poszukiwaniu głębokich przeżyć i sensu życia. Dlatego co pewien czas teatr potrzebuje reform, aby sprostać swoim zadaniom - projekt reformy instytucji kultury Jerzego Hausnera komentuje na łamach Angory Sławomir Pietras, były dyrektor m.in. Teatru Wielkiego w Poznaniu.

Na zlecenie ministra kultury prof. Jerzy Hausner ujawnił swój radykalny plan reformy finansowania kultury. Część instytucji ma być zlikwidowana lub przekształcona. Zamiast nadzoru samorządowego zarząd nad nimi będą mogły sprawować np. fundacje, niezależni eksperci, rady powiernicze i pracownicze. Minister pozostawi sobie zarząd tylko nad najważniejszymi instytucjami narodowymi, a reszta albo obroni się na realnym rynku, albo spłynie do morza, równie jak kultura nieregulowanymi rzekami.

Jeśli chodzi o teatry, nadeszła wreszcie godzina prawdy. Podstawowym kryterium ich przetrwania będzie stanowić frekwencja i ściśle z nią powiązany poziom artystyczny. Kryterium trudne do spełnienia i weryfikacji. Dość już tandetnych bajek napychających widownię rozmaitymi pseudoakcjami sztuki dla dziecka. Wystarczy bulwarówek dla niewybrednej publiki zamiast repertuaru klasycznego i ambitnej dramaturgii współczesnej. W teatrach operowych w miejsce granych w kółko operetek, musicali, rozmaitych poranków i wieczorów "galowych" więcej Moniuszki, Verdiego, Wagnera i Mozarta. Filharmonie zamiast nieustannych koncertów muzyki filmowej, jazzującej i różnych przeróbek klasyki niechby intensywniej zajęły się tym, do czego zostały stworzone: symfoniką, koncertami instrumentalnymi, kompozycjami współczesnymi i kameralistyką.

Osobnym problemem jest ilość wykonań. Od lat skrzętnie ukrywamy zjawisko braku publiczności na codziennych spektaklach. Przychodzi ona tylko na premiery i kilka następnych wykonań. Potem widownia składa się z tzw. widzów bardziej lub mniej przypadkowych, wycieczek, grup szczególnej troski, ludzi wkrótce niepamiętających nawet tytułu spektaklu i prawie nigdy niewracających do teatru.

Tutaj kłaniają się zaniedbania w zakresie społecznej edukacji muzyczno-teatralnej. Jej brak w szkołach, organizacjach młodzieżowych i środowiskach ludzi młodych powoduje postępującą głuchotę muzyczną i ślepotę teatralną. W czasach, które nadchodzą, przetrwają tylko te teatry, które same wychowają sobie wiernych bywalców. Atrakcyjność wykonania, działania popularyzatorskie, kuszące propozycje repertuarowe i różnorodny, nieustający kontakt z publicznością - oto recepta na przetrwanie.

W projekcie Hausnera podoba mi się perspektywa zrównania instytucji publicznych, społecznych i prywatnych w dostępie do dotacji. Potwierdza to swą odwagą, przedsiębiorczością i kompetencją Krystyna Janda, właścicielka Teatru Polonia, z rewelacyjnym repertuarem, wybitnymi aktorami i realizatorami, setkami spektakli w Warszawie i całym kraju, pełnymi publiczności, mimo wysokich cen biletów.

Będą powstawać następne takie antrepryzy prywatne, jeśli samorządy wesprą finansowo ich inicjatywy. Po latach podległości teatrów urzędom marszałkowskim ujawniły się istotne mankamenty takiego rozwiązania. Przede wszystkim kłopoty z finansowaniem, zwłaszcza tak drogich przedsięwzięć jak teatry operowe. Radni sejmików, wybierani z odległych od centrów miejscowości w regionie, mało rozumieją problemy teatralne. Od dłuższego czasu pewna partyjna działaczka z odległej prowincji atakowała repertuar, koszty, politykę personalną i stosunki międzyludzkie znanego mi z autopsji teatru operowego. Kiedy ochrypłej z emocji zaproponowałem, aby choć raz zobaczyła jakiś spektakl - odparła: Nie mogę, śpieszę się na pociąg!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji