Artykuły

Doskonałe "Fragments" Petera Brooka

Brook potrafi sprawić, że teatr wraca do źródeł. Bez dekoracji, kostiumów, ale skupiający uwagę widza na istocie-geście, mimice, słowie - o "Fragmentach" w reż. Petera Brooka z Théatre des Bouffes du Nord w Paryżu na festiwali "Świat miejscem prawdy" we Wrocławiu. Pisze Magdalena Talik w portalu kulturaonline.pl.

Peter Brook jest w wyśmienitej formie. Wybitny amerykański reżyser pokazał na wrocławskim festiwalu "Świat miejscem prawdy" jeden ze swoich najnowszych spektakli - złożone z tekstów Samuela Becketta "Fragments" zrealizowane w jego paryskim teatrze Bouffes du Nord. I sprawił, że widownia po prostu oszalała, brawa rozlegały się jeszcze podczas trwania przedstawienia a pod koniec aktorzy byli kilkukrotnie wywoływani i nagrodzeni owacją na stojąco.

Nie każdy akademik, zwłaszcza w wieku 84 lat jest potrafi w tak zaskakująco bezpretensjonalny, dowcipny i świeży sposób zaadaptować teksty klasyka na scenę. Z jednej strony "Fragments" nie wydają się dziełem twórcy unikatowego. Człowieka, który jako 20-latek podpijał West End, dekadę później realizował przełomowe spektakle szekspirowskie a przed pięćdziesiątką pojechał do Afryki i zainteresował go teatr w przestrzeni otwartej, opustoszałej. Z drugiej strony każdy element nowego spektaklu, każda jego część, najdrobniejszy szew, spoiwo jest dowodem na to, że mamy do czynienia z przemyślanym, świadomym arcydziełem.

Beckett w wersji Brooka to zaskakująco trafna definicja problemów, z jakimi borykamy się od zawsze podana w formie patchworku z kilku sztuk i skeczy.Doskonale ogląda się zwłaszcza "Act Without Words II", którego bohaterami jest dwóch ludzi o całkowicie odmiennej koncepcji swojego życia, gospodarowania czasem, filozofii. Jeden (doskonały Marcello Magni) to urodzony pesymista, zmagający się z życiem niczym Syzyf. Drugi (równie dobry Khalifa Natour) przypomina nakręconego jak zegarek japiszona, któremu obcy jest ciężar egzystencjalnych trosk.

W doskonale opracowanych ruchach ich ciała, w sekwencjach powtarzalnych gestów(westchnięć jednego albo obsesyjnego zerkania na zegarek drugiego) widać, jak wielkim błogosławieństwem jest praca z wielkim reżyserem. Potrafi on bowiem sprawić, że teatr wraca do źródeł. Bez dekoracji, kostiumów, ale skupiający uwagę widza na istocie-geście, mimice, słowie.

Mozaikę beckettowskich tekstów uzupełnia m.in. krótka sztuka "Kołysanka" na jedną aktorkę. Późny utwór z lat osiemdziesiątych to niemal ćwiczenie językowe, pamięciowe dla aktorki (dobra Hayley Carmichael), która powtarza określone segmenty opowieści, za każdym razem nadając im inny ton, zabarwienie i z czasem poszerzając swoją historię o nowe szczegóły, by wreszcie usiąść na krześle (bujanym) i katatonicznie się zatracić huśtając w przód i w tył.

Koncertowo wypada także popis trójki aktorów w matematycznej sztuce "Come and Go". Jej bohaterkami są trzy starsze Panie posługujące się zdrobniałymi formami imion- Flo, Vi oraz Ru. W sztuce Becketta trzy damy występują ciągle w nowych kombinacjach. Dwie z nich plotkując wzajemnie informują się o czymś pod nieobecność ostatniej. Powracająca powoduje z kolei odejście do tej pory siedzącej. Konfiguracja może trwać wiecznie. A ten pozornie prosty pomysł sprawdza się doskonale i przy okazji wiele o nas mówi.

Peter Brook jest jedną z największych gwiazd festiwalu "Świat miejscem prawdy" we Wrocławiu, organizowanego w Roku Jerzego Grotowskiego. I udowadnia, że jest niezwykle bliski koncepcji autora "Ku teatrowi ubogiemu".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji