Artykuły

Fantazy - albo jak poza staje się tragiczna

Krakowskie przedstawienia Konrada Swinarskiego nie miały dotąd szczęścia do krakowskich recenzentów. Niezauważona właściwie przeszła "Nieboska", zlekceważono "Woyzecka" i "Pokojówki", spektakle, które poza Krakowem uzyskały nie byle jakie nobilitacje. Może stąd ta powściągliwość ocen "Fantazego" - interesujące, ciekawe... Nic albo niewiele mówi to o spektaklu.

A przedstawienie (Teatr Stary) szokuje - dalekie od gładkości epitetów. To przecież Słowacki - wieszcz, którego. specjalnością są girlandy, brylanty, migotliwa galanteria spojrzeń, poematy o nieistniejących miłościach, mistyczne uniesienia i w ogóle - duchy. Tymczasem już w pierwszym akcie wprowadza nas reżyser i scenografowie do salonu przedstawiającego sobą soczystą rodzajowość - szlacheckiej nędzy. Gdyby to jeszcze Mickiewicz - można by się zgodzić, sęk w tym, że I wieszcz takiego dramatu nie napisał. Nieuniknione pytanie już padło - czy takiego "Fantazego" napisał Słowacki, czy też jest on wyłącznie pomysłem Swinarskiego, czy zatem obcujemy z pełną praworządnością interpretacji - czy z uzurpatorstwem władzy nad nieistniejącymi w tekście znaczeniami?

Gdzie rozgrywa się "Fantazy" Słowackiego - w wielkopańskim (mimo zawisłej nad nim ruiny) salonie, czy w izbie, która z nazwy już tylko nim została? Rzecz pozornie tylko wygląda na roztrząsanie detali. Hrabiostwo Respektowie, jak się spodziewać należy, nie wrócili z zesłania syberyjskiego do majątku utrzymanego w stanie kwitnącym. Ponadto, jak wiadomo, ich zadłużenie wobec "kazny" wynosi pół miliona i tyleż kosztuje ręka ich córki. Przyjmijmy nawet, że te fakty nie określają jeszcze ich domostwa jako ruiny dosłownej, nie zezwalają na domysły, że hrabiostwo tutaj - zwyczajną wiejską słomą podszyte. A scena IV z I aktu, rozmowy hrabiny z lokajem, w której "sentymentalny pejzaż", montowany na użytek znakomitych gości, nie może się jakoś ułożyć - bo to albo rura od kaskady zepsuta, albo potrzebny do sielankowej berżeretki służący wyjechał do miasteczka kupić cukru? Niewątpliwie o coś więcej niż o ośmieszenie hrabiny Respektowej - "walterskotki" szło tu poecie. Ten dwór jest rzeczywiście zrujnowany, zrujnowany w sposób widoczny - salon pozostał w nim już tylko izbą, w której obok rekwizytów dawnej świętości pojawiły się nowe - rekwizyty nędzy, wciskającej się wszędzie - niedbale porzucona wiązka słomy, wianek cebuli czy czosnku. A pani hrabina i jej córki wkraczają tutaj prosto od zajęć gospodarskich! To już tylko parafiańszczyzna a nie wielkopaństwo. Z wielkopaństwa pozostały zaledwie pozory i to jakże dwuznacznie przez Słowackiego oświetlone! Kiedy hrabia Respekt boleje nad ustrzelonym psem Fantazego, usiłuje być człowiekiem światowym, który wie, co nakazuje moda epoki: zaraz petem żebraczo skamle u Dafnickiego o rozstrzygnięcie losu córki i całej rodziny. Tragikomiczny splot - hrabia postępuje w tej sytuacji, jakby postąpiła kobieta, "walterskotka", gra na sentymentach przyszłego zięcia w sposób, jak na mężczyznę tani, niedopuszczalny w sferach, gdzie obraca się Fantazy. Niezależnie od tego. że jego gra jest żałosna - to wystąpienie jest towarzyskim faux pas. Znowu wielkopaństwo pod znakiem zapytania... Teraz już możemy wejść do salonu Swinarskiego, Słowacki dał nam pewność, że romantyczny pejzaż drugiego planu - migotliwe światło włoskiego nieba - jest krainą, do której Respektom daleko. Te włoskie nieba stworzono w przedstawieniu Swinarskiego dla Idalii i Fantazego - dla Respektów tylko "rzeczywistość skrzeczy". Dla nich Sybiry, madame Potopof, Wołdemar Hawryłowicz, niedoszły dekabrysta - dla nich - tragiczność spleciona z kpiną, zamiast czystego lauru męczeństwa. Ale na parafiańszczyźnie sprawa się nie kończy - "Fantazy" to dramat o narodowej bezmyślności. Można by, parafrazując Wyspiańskiego, powiedzieć o Respektach, że "calutką ich duszę zjadł rok 1830". Nie tylko duszę - także i "ciało", quod erat demonstrandum przez Swinarskiego i Skarżyńskich. Ich ciało - to ich byt, ich majątek. Majątku nie ma - i cóż pozostało? Myśl? Czyn? - znowu trzeba odpowiedzieć słowem Wyspiańskiego - pozostał pusty gest, jak gest Steluni, trzymającej pieska z szarfą o barwach narodowych, tania minoderia, podłość i małość - a może także i zhańbienie czystego dotąd patriotycznego ołtarza? Jest u Słowackiego, w scenach i ustępach zaniechanych, taka wypowiedź starego hrabiego Respekta o synu: "(...) I tak nikczemnie / żyje ten człowiek... / tak się płotu trzyma, / Tak się wywija... rządowi pokornie / A mądrze... że mi... wstyd takiego syna..." Nie na darmo zaniechał poeta tej sceny - zbyt łatwo było wyłożyć podłość człowieka, który splamił narodowo - choćby tylko pokorą. Odrzucił pokusę badania narodowych przywar probierzem patriotyzmu, pozostał problem "pawia i papugi". Tutaj Respektowie mają partnerów nieskończenie od siebie lepszych w ostatnich europejskich modach, których są tylko mizernym odbiciem w krzywym zwierciadle polskiej prowincji - Fantazego i Idalię. Dwie dusze siostrzane - żurawie przelotne, szukające zaspokojenia swych, splinów poza obszarami małych i wielkich spraw kraju z jego wielkich i małych tragedii. Bezmyślność - z wszelkimi pozorami głębi, gra - na wyższym poziomie i cynizm. Takiego to partnera zapraszają Respektowie do tańca weselnego ze swoją córką! Piękny narodowy polonez - mała, żałosna i głupia gra w parze z wyrafinowaniem przybranym we wdzięk motyli. "Światowi" i "krajowi" Polacy - jednym duszę i majątek pożarła Polska i zaścianek, bezmyślne zapatrzenie w bezmyślne wzory, drugim - majątek pozostał, bo narodowi go w służbę nie oddali, a duszę ich zjadły cudze prawdy, zamieniane na własne fałsze. To wszystko Słowacki. To już Swinarski. To ta polskość - kapuściana, słomiana i kurza, jak niewielkie rozumki Respektów - polskość z I aktu. I przygrywka do tańca póz młodej pary także jest. To Diana - "fantazją Hummla gra". Ta melodyjka, subtelna, gładko wpadająca w ucho. powraca w kolejnych antraktach, kiedy drzwi dworku zamykają się gładką fasadą klasycystycznej architektury. Powraca jak znamię uspokajającego wszystkie niepokoje eleganckiego świata, jak monotonne sposobienie się do zagrania koncertu wedle ostatniej mody. I to jest podtekst postaci Diany u Swinarskiego, Diany, posągu narodowej żałoby - tylko z pozoru. Jej wielki monolog chciał na tym tle reżyser ująć antytradycyjnie, wskazać, że Dianka niewiele się różni do mamy Respektowej, tylko w inne stroi się szatki, że zamiast walterskotowsko - narodowo się bałamuci. Bo Dianka - to typ dziewicy-Polki, przed którą czołem codziennie bić nie byłoby za mało, a tu hrabia Fantazy odważył się nie klęknąć. Więc Dianki święte wzburzenie za brak pokłonu przed jedynym jej posagiem - narodowym męczeństwem - jest także udane, pozorne? Toż ona za to - rzuca Fantazemu w twarz całe dziedzictwo swego "ciała i duszy". Trochę za wiele, trochę śmiesznie... Ale nie do końca. Później jest autentyczny żar i cierpienie. Swinarski chciał tutaj Słowackiego poprawić, pozostawić tylko prowincjonalną gąskę, która z braku innych stroi się w patriotyczne piórka. U Słowackiego ironia przełamuje się w tragizm jak w szlachetnie rzeźbionym krysztale. Im dalej od wysokiego "c" monologu Diany do rozpaczliwych pisków jej otoczenia - tym ironiczny efekt całości mocniejszy. U Swinarskiego było za -blisko. Może to zresztą nie tyle wina reżysera co aktorki. Prawdziwie posągowa piękność (Barbara Bossak) niewiele ponad to zaznaczyła swoją obecnością na scenie. A przecież od jej partii zawisło w tym spektaklu wiele - od tonacji słów o chłopskiej nędzy - uzasadnienie przewijających się przez scenę postaci wieśniaków, dla których jedynie jej wypowiedź służy jako oparcie, warunek egzystencji. Najbardziej tragiczna - sama jest może ową "perłą kałakucką co do perły niepodobna (...) wcale", bo tak ją określa położenie i postawa rodziców, a także jej własne wobec Fantazego. Ale ten jedyny gest buntu, rozpaczy pomieszanej przecież i z pozą, wynosi ją wysoko ponad wszystkich, czyni ją godną partnerką Jana. Przedzierając się ku własnemu człowieczeństwu - musi ona pokonać wszystko to, co niej cudze, zwalczyć w sobie Fantazych i Respektów.

Z tej bardzo dziwnej komedii Słowackiego wiele dałoby się wykroić dramatów. Swinarski wybrał panoramę polskiego społeczeństwa - Słowackiego-realisty. przedstawiającego własnej epoce jej krzywy obraz. Stąd może pominięcie cyzelatorstwa poszczególnych postaci. Ważniejsze niż rysowanie charakterów stało się rysowanie cech ogólnych, grupowych. Mało tu subtelnego psychologizowania - więcej karykaturalnej ekspresji. Postacie kreślone krótkimi szerokimi pociągnięciami pędzla, cechy wydobywane poprzez sytuację, epizodzik, wymowę rekwizytu. Rzecznicki, parweniusz zatroskany o dobrą sławę swej żony w "powiecie i okolicy"? Wytworna hrabina Idalia jednym ruchem nakładania mu cylindra ośmieszy go bardziej niż zdołałby tego dokonać sam, w zawiłościach psychologizowania. I już mamy szkic nie tylko Rzecznickiego, ale prawideł gry, ustawienie hierarchii - kto błazen, a kto namaszczający, wskazanie grupy podającej ton. To znów Idalia... A gdzie Idalia tam - Fantazy. Ich cmentarna rozmowa, poprowadzona kontrastowo (Fantazy narzuca taki górny jej styl, że Idalia traci rozeznanie - gra to czy prawda? - i po prostu zaczyna się bać tej śmierci, przywoływanej podniosłymi, emfatycznymi deklamacjami) jest tłem dla prawdziwej, ale jakże niepotrzebnej śmierci majora, którą utrzymał Swinarski w naturalistycznym, przerysowanym stylu, znacząc jaskrawo jej fałszywość, operowość. Niepotrzebna była ona u Słowackiego - spadek po dziadku rozwiązuje problem zamążpójścia Dianki. Swinarski zaostrzył wnioski końcowe zgodnie z duchem całego przedstawienia. Skoro Respektowie są znów panami fortuny - ich zgoda na mariaż córki z Janem wobec umierającego majora jest tylko ostatnim słowem pociechy dla skazańca, konwencjonalnym gestem. Na śmierć majora patrzymy oczyma Respektów. Oni już odzyskali swoje "ciało" i nie tak łatwo stracą je teraz dla duszy. Bliżej im teraz jaśnieją podróże do Włoch niż "podróże" na Syberię. Taka jest nauka płynąca od Fantazych i kilku lat krajowej nędzy. Do Diany - ubogiej czy bogatej - równie Janowi daleko.

Choć z zamierzeń Swinarskiego i wysiłków aktorów jest to spektakl zespołowy w całym tego słowa znaczeniu - są w nim przecież miejsca dla solistów, a raczej solistek, na czele z Idalią Mirosławy Dubrawskiej. Dubrawska pokazała tutaj całkiem nieznane walory swego talentu. Ta aktorka, bardzo powściągliwa dotąd w geście, w mimice - nieruchomej, trochę jakby martwej - w "Fantazym" rozbłvsła werwą, temperamentem komicznym, a nade wszystko znakomitym podawaniem wiersza, cieniowaniem jego ironicznych point.

Dobrą rolę stworzyła także Anna Polony - Stelka. Nierówna, zmienna w nastrojach, dziecinnie ciekawska, a równocześnie o pokolenia całe od rodziców młodsza. Z portretu tej szlachcianki przebijał przyszły portret mieszczki, która wie, jak się w życiu urządzić.

Tytułowemu bohaterowi dramatu (Antoni Pszoniak) brakowało trochę salonowej swady jaką błysnęła Idalia Dubrawskiej. Zanadto też chyba był ten Fantazy spoufalony ze swoim totumfackim - niemal jak dwaj agenci tej samej firmy. Znacznie lepiej wypadły końcowe partie roli - od sceny cmentarnej, mającej posmak romantycznego szamaństwa i taniego demonizmu zarazem, zaczadzenia własną grą - aż do ostatnich lekceważących i zimnych w swej konwencjonalności słów pod adresem umierającego majora - "miej nadzieję - pójdę po lekarza"...

Kluczową sceną dobrej roli Jana (Aleksander Bednarz) była surowo, ekspresyjnie "śpiewana" piosenka; na tle ciepło, lirycznie podawanego tekstu przy równoczesnej kontrolowanej nieruchawości sylwetki - dało to zaskakujące efekty. Hrabiostwo Respektowie stanowili, niestety, raczej niedobraną parę. Tadeusz Wesołowski (Respekt) ani swojej partnerce (Zofia Niwińska), ani tym bardziej Słowackiemu. Ciągle odnosiło się wrażenie, że gra rolę z farsy.

A przedstawienie jako całość - to kolejny etap w Konrada Swinarskiego rozważaniach o polskim romantyzmie, nie zawsze bezdyskusyjnych, ale rzetelnych myślowo. Z perspektywy tego "Fantazego" - bardzo już blisko do "Wyzwolenia".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji