Artykuły

Romantyzm... z główką kapusty

JUŻ PIERWSZY rzut oka na scenę pozwala się zorientować, że idzie tu nie tylko o bankructwo majętności hrabiego Respekta, który za chwilę rozpocznie gorączkowe przygotowania do sprzedaży własnej córki bogatemu sąsiadowi, hrabiemu Fantazemu Dafnickiemu - aby uniknąć licytacji na rzecz carskiego skarbu państwa.

Obraz, jaki inscenizator prezentuje widowni - zdradza coś jeszcze, co stanie się wykładnią stylu i tendencji, zaskakującego nas raz swą innością spektaklu. Konrad Swinarski konsekwentnie zdąża w kierunku, można by rzec - odbrązowiania naszej klasyki romantycznej.

Po świetnej inscenizacji "Nieboskiej komedii" Krasińskiego, przyszła kolej na komedię Słowackiego "Fantazy" - utwór, gdzie wprawdzie dramat polityczny nie stanowi myśli przewodniej pisarza, ale za to występują kapitalne rysy obyczajowe oraz tło moralne i filozoficzne w wizerunku społeczności porozbiorowej na kresach wschodnich, a także przenikanie tendencji romantycznych z Zachodu, dokąd niejeden z bohaterów "Fantazego" udaje się za pieniądze wyciśnięte z pańszczyzny w swych posiadłościach ziemskich...

Ale powróćmy do sceny początkowej komedii Słowackiego, którą w inny niż dotąd sposób zaprezentował Swinarski, wsparty kapitalną scenografią Lidii Minticz i Jerzego Skarżyńskiego. dwór hrabiego Respekta wyobrażają ściany niemal pałacowe pełne rzymskiej godności, zewnętrznego poloru i - równie zewnętrznych karabelach pod portretem zdobnym w szarfy biało-czerwone i ryngrafy. Te ściany jednakże spękały, tynk zdążył się już osypać, plamy wilgoci usiłuje zakryć złota rama lustra - a drzwi, które wiodą do sąsiednich pomieszczeń, są zbite po prostu z surowych desek, jak w stajni. Przez główne wejście wdziera się, niczym, oleodrukowy kicz - sielski horyzont z romantycznymi wierzbami. Posadzka izby przypomina klepisko. Worki, słoma, głowy kapusty. Wśród tych rekwizytów - żywa kura. Z daleka dobiega swojski jazgot ptactwa gospodarskiego. Lokaj hrabiego, cały w źdźbłach - choć przyozdobiony rodową liberią - wygania kurę. W końcu pozostaje na środku sceny... główka kapusty. I zaraz wejdzie Fantazy z Rzecznickim, swatem zubożonym, lecz przekonanym o swej wyższości umysłowej nad otoczeniem - rozpocząć powolne ośmieszanie frazesu poetyckiego. Frazes w eleganckiej pelerynie, frazes ufryzowany gładko, jak jego nosiciel Fantazy, frazes tuzinkowy w przykrótkich portkach marszałka szlachty, Rzecznickiego oraz - kapusta, oto symbole pierwszej sceny.

Ale komedia przybiera dopiero na ostrości w momencie pojawienia się rodziny hrabiego Respekta. On zwyczajny hreczkosiej, kupiec choć z twarzą pomnikową - jego żona: kabotynka inscenizująca pasterskie scenki - i dwie córki: Diana, jak z obrazka cierpiętniczej Dziewczyny-Polki-Poezji, tuż obok Stella, która bierze udział w grze rodzinnej - świadoma przecież idiotycznej sytuacji, gdzie poetyczność przeradza się w drwinę. W groteskowy światek "Pół-Polaków - pół-aktorów", "komiksów aż do śmierci"...

Mamy więc zarys demaskatorstwa pozorów, spowitych "ślicznymi" strofami poetyckimi; odrzucanie - warstwa po warstwie - wierszowanych sloganów na temat życia, gdy to życie objawia się nam w swej wstydliwej nagości: płaskie bez polotu, oszukańcze, kupowane za pieniądze wraz z uczuciami - wreszcie zdradzieckie i przewrotne podwójną moralnością, gdy na scenę wkroczy hrabina Idalia, opuszczona Muza rzymskich uniesień Fantazego.

SWINARSKI wytrzymuje ów ton kpiarski wobec romantycznych póz bohaterów komedii aż do sceny śmierci rosyjskiego Majora. I jak gdyby pod naciskiem samego tekstu - popada w sprzeczności z konsekwentnie realizowaną dotąd tezą widowiska. Wpada w zasadzkę tradycyjnego melodramatu. Aktorzy wymykają się spod kontroli reżysera. Konsternacja. Oczywiście, można by przyjąć - że patos śmierci (mimo usiłowań odrzucenia normalnej, cmentarnej scenerii - przez wymoszczenie grobów elanom sprawuje tu dodatkową funkcję kompromitacji umierania "oporowego", na zasadzie spiętrzeń nieznośnych już dla współczesnych oczu i uszu - koturnów gry aktorskiej; że w ten sposób reżyser omija niewygodny dla koncepcji całego spektaklu fragment tekstu i sytuację pozbawioną możliwości "delikatnej" satyry - pragnąc od innej strony, właśnie od strony jakiegoś napuszenia oraz ckliwego sentymentalizmu, dozowanych w nadmiarze(!) - uzyskać efekt antyromantyczny. Nie wiem, czy taki był rzeczywiście zamiar Swinarskiego. Lecz skutek niewątpliwie ryzykowny - i łamiący przecież jednolitość stylu przedstawienia.

A właśnie, gdyby nie omawiana scena, gdyby nie tradycyjnie potraktowane kwestie aktorskie Jana, zesłańca na Sybir i "demoralizowanego po trosze sołdata carskiego - gdyby nie nazbyt nachalne wprowadzenie do widowiska "uciemiężonych" chłopów (choć to, moim zdaniem, nie narusza charakteru dramatu) - byłby ów "Fantazy" na scenie Starego Teatru pozycją wręcz znakomitą. Tyle tu bowiem świeżości odkrywczej na terenie samej komedii naszego wieszcza, tyle wydobytych na jaw uroków dramaturgii Słowackiego i demaskatorstwa społeczno-filozoficznego, że aż ręce same składają się do oklasków. A Ileż kapitalnych wprost wzorów do scen satyrycznych choćby a "Wesela" Wyspiańskiego...

Jedno jest pewne: "Fantazy" Swinarskiego i Skarżyńskich wejdzie do kronik teatralnego roku w Krakowie, jako przedstawienie wybitne, choć niewątpliwie dyskusyjne. Ale przecież każde wydarzenie artystyczne ma prawo wywoływać spory i polemiki. Najgorzej jest wówczas, kiedy nie ma o czym rozprawiać. "Fantazemu" w wydaniu Swinarskiego to nie grozi.

POD WZGLĘDEM aktorskim najwięcej niespodzianek wniosły role kobiece. Świetna sylwetka Zofii Niwińskiej ucieleśniająca tandetność i blichtr przepoetyzowania, jakąś dekadencję sielskości, pozę do kwadratu. Zdumiewająco odkrywcza gra Anny Polony, jako młodziutkiej Stelli, która jest instynktownie mądrzejsza od starszych aranżerów komedii na scenie. Stella przeskoczyła już tamtą epokę. Jej działaniom towarzyszy bliska współczesność, pozbawiona złudzeń a nawet chęci do uczestnictwa w grze pozorów. Jest szydercza, bezlitosna w ocenie zjawisk, niemal cyniczna. Ona właśnie dyktuje ów dystans w sztuce deklamacji rycerskich i gestów cukierkowego patriotyzmu - sprowadzając melodramat do wymiarów ironicznej rzeczywistości: kupczenia osobami i uczuciami, niedostrzegania niczego poza własnymi, klasowymi interesami arystokracji, zasłaniania pięknosłowiem brudów moralnych oraz pustki charakterów.

Hrabina Idalia w ujęciu Mirosławy Dubrawskiej nie uległa pokusie taniego, a więc bardzo wyrazistego ośmieszenia symbolu Muzy porzuconej przez pośledniego poetę i pozera - Fantazego. Utrzymywała więc zewnętrzne cechy pewnej tradycyjności postaci, ale każdym afektowanym spojrzeniem dekonspirowała dawny model swych scenicznych poprzedniczek. Nie usiłowała chwytać się najłatwiejszych przeistoczeń - na użytek domu Respektów i na użytek "własny" w swoim dworze. Jej ceną kupna Fantazego była bowiem fałszywa "siostrzana" poezja. Wystarczająco śmieszna w prowadzonej na serio intrydze.

Fantazy Antoniego Pszoniaka, nastroszony jak kogut - odarty z poezji już tylko drobnym podkreśleniem uczepionych nosa "cwikerów" - od pierwszego wejścia na scenę wnosił powiew antybohaterstwa. Był pomnikiem, którego spiżowość okazała się pomalowanym papierem, a wnętrze ukrywał prototyp jeszcze nie uproszczonego w kierunku farsy - Papkina. Bardzo dobra rola tego wyraźnie rozwijającego swój talent artysty.

Trzeźwego hrabiego Respekta oszczędnie grał Tadeusz Wesołowski, zaś starego księdza Logę - Wojciech Ruszkowski. Interesującą w wymiarze małego intryganta na skalę powiatową - inną od dotychczasowych, lizusowskich Rzecznickich - była rola Wiktora Sądeckiego Majora rosyjskiego zagrał zbył tradycyjnie Kazimierz Fabisiak ale wynikało to już z niedopowiedzeń reżyserskich w tej partii utworu. Podobne obciążenia narzuciły też Aleksandrowi Bednarzowi trochę nijaki charakter postaci Jana, byłego powstańca, żołnierza carskiego. Barbara Bosak prezentowała się pięknie ale może nieco statycznie, jako Diana, a Jerzy Binczycki wybornie zarysował epizod kamerdynera. Pokojową Idalii była Helena Willówna, zaś lokajem hrabiny - Stanisław Gronkowski. Nieco zbędną parę chłopską w tej antyromantycznej satyrze tworzyli - Hanna Wietrzny i Jerzy Nowak. W charakterze Kałmuka wystąpił Józef Morgała.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji