Artykuły

Krakowiacy i Indianie

Nowa dyrekcja Teatru Narodowego zapewne dwoi się i troi, aby pozyskać względy publiczności, ale póki co nie bardzo jej to wychodzi. Wystawienie "Zwolona" C. K. Norwida rozczarowało; spektakl okazał się nużący i nie przejrzysty, wiele zastrzeżeń budziła gra aktorów.

Druga propozycja repertuarowa - "Krakowiacy i górale" W. Bogusławskiego - również nie skłania do zachwytów. Gdyby obejrzana inscenizacja opery narodowej była dziełem zespołu jakiegoś teatru prowincjonalnego można by ją nawet pochwalić. Spektakle prezentowane na deskach Teatru Narodowego oceniać trzeba aliści znacznie surowiej, bo przecież status tej sceny gwarantować powinien najwyższą jakość.

Nasza scena narodowa boryka się tymczasem z kłopotami kadrowymi: właściwie formuje się dopiero szkielet nowego zespołu, który za jakiś czas może okazać się bardzo wartościowy i zdolny do zrealizowania najtrudniejszych przedsięwzięć. Na razie jednak wyraźnie widać, że zespól jest bardzo nierówny pod względem umiejętności aktorskich.

Mając do dyspozycji taki właśnie zespół trudno liczyć na sukces przedstawienia, które wymaga dobrego zgrania i bardzo wyrównanego poziomu większości wykonawców. Nic więc dziwnego, że reżyserowi Jerzemu Krasowskiemu nie udało się zapewnić przekonującej obsady choćby czołowych ról.

Stach (Marek Robaczewski) i Basia nie pasują do siebie: aż nie chce się wierzyć, że z takiej "mąki" mógłby być "chleb". Nawet Tadeusz Janczar kreuje rolę organisty Miechodmucha kiepsko, poniżej swoich możliwości. Na tle kilkudziesięciu biorących udział w przedstawieniu wykonawców zdecydowanie wyróżniają się natomiast: Jan Tesarz i Agnieszka Fatyga. Pierwszy zagrał Bryndosa wręcz groteskowo i wskazał tym samym na potrzebny dziś dystans do kreowanej postaci. Agnieszka Fatyga jako młynarzowa Dorota wniosła zaś wiele dynamizmu, świętości i swobody, której brakowało wielu innym aktorom.

"Krakowiacy i górale" w Narodowym zaprezentowani zostali w tradycyjnej, znanej konwencji. Jerzy Krasowski nie próbował uwspółcześniać opery. Jego prawo. Nie sposób jednak oprzeć się skojarzeniu, iż górale przypominali... Indian. Z "Krakowiaków i Indian" można było więc trochę się pośmiać - co też jest dobre w tych czasach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji