Artykuły

Warszawa-Szczecin. Sztuka wyjdzie na ulice

W parku, na ulicy czy pod mostem - sztukę można pokazywać wszędzie. Dowodzą tego uliczne teatry, które niebawem zjadą do Warszawy i Szczecina. Ich artyści chcą rozmawiać z widzami w każdej przestrzeni.

Najpierw uliczne teatry pojawią się w Warszawie. Już w piątek rozpoczyna się tu Festiwal Sztuka Ulicy. Swoje najnowsze spektakle (wszystkie bezpłatne) zaprezentują 23 grupy teatralne. Teatr Usta Usta Republika pokaże "Aleksandrię", Porywacze Ciał "Paradę Śmiesznych twarzy", nawiązującą do otaczającej nas różnorodności kultur i obyczajów, a Teatr Snów - przedstawienie "Remus", o samotności człowieka, który nie godzi się z zastanym porządkiem i podejmuje walkę o zmiany w najbliższym otoczeniu. 4 lipca uliczne teatry opanują skwery i ulice Szczecina. Na Festiwal "Spoiwa Kultury" przyjedzie 130 artystów z Polski, ale również z Niemiec czy Ukrainy. Do refleksji na temat samego miasta zaprosi stołeczny teatr Akademia Ruchu. Jego akcja "Wyraźnie. W milczeniu" będzie nawiązywać do podzielenia i zarazem połączenia miasta Odrą, dlatego odbędzie się po obu stronach rzeki. Będzie dużo lampionów i mało słów. Antagon Theater AKTion z Niemiec spektakularnie zakończy "Spoiwa kultury" spektaklem "Ginko". Jego tytuł nawiązuje do gatunku japońskiego drzewa, które wyrosło w Hiroszimie w miejscu, gdzie została zrzucona bomba atomowa. Będzie to wielkie widowisko, przedstawione na ogromnej konstrukcji i okraszone muzyką, ogniem i niezwykłymi kolorami.

Rozmowa Metra.

z Wojciechem Wińskim z Teatru Usta Usta Republika rozmawia Edyta Błaszczak.

Dlaczego teatr wyszedł na ulice?

- W latach 90., kiedy stawiałem pierwsze kroki w Teatrze Snów, to była próba uwolnienia się od teatru instytucjonalnego, który nie oferował niczego interesującego. Nam zależy na żywym kontakcie z odbiorcą, a to umożliwia otwarta przestrzeń, która wyzwala kreatywność.

Ale teatr się przeobraził, a wy zostaliście w plenerze.

- Nie potrafilibyśmy funkcjonować w ramach instytucji, ograniczeni ilością spektakli, premier, budżetem. Nie jesteśmy maszyną do produkowania kultury Jesteśmy wolni, bo robimy to, co w naszym odczuciu jest ważne. Rzadko się zdarza, że gramy w tym samym miejscu - pierwiastek zagadki czy niespodzianki, inne miasto, kraj, inna atmosfera sprawiają, że spektakl za każdym razem jest inny Jeśli chcemy o czymś porozmawiać, to wychodzimy z takim spektaklem do ludzi, czasem wprost na ulicę. Rajskich ptaków nie da się zamknąć w klatce. Słyniecie ze spektakli, które kładą nacisk na interakcję z widzami. Tak jest też w przypadku "Aleksandrii"?

- Tak. Początkowo byliśmy nastawieni na kontakt z publicznością, jednak w końcu poszukiwanie miasta idealnego zawęziliśmy do wykreowania pewnej sytuacji - labiryntu rzeczywistości. Nie będzie tu szaleństwa z aktorami, tak jak to było w "Radioaktywnych", kiedy to widzowie w 30 taksówkach wyruszyli w miasto, kierowani komunikatami radiowymi.

Znowu będziecie chcieli czegoś nauczyć, pokazać problem?

- Już sama nasza obecność w przestrzeni publicznej to edukacja, pokazanie, że można myśleć inaczej. W "Aleksandrii" szuka się bezpieczeństwa, sprawiedliwości, uznania czy miłości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji