Artykuły

Kraków. Nowe stare instytucje teatralne

Szefowie nowych krakowskich instytucji kulturalnych, Łaźni Nowej (Bartosz Szydłowski [na zdjęciu]) i Teatru KTO (Jerzy Zoń) odebrali wczoraj nominacje od prezydenta Jacka Majchrowskiego.

Renata Radłowska: Dyrektorze, kierowniku... To jak mam teraz do ciebie mówić?

Bartosz Szydłowski, szef Łaźni Nowej w Nowej Hucie: W każdym razie nie prezesie. Oficjalnie jestem teraz dyrektorem naczelnym i artystycznym Teatru Łaźnia Nowa. Ale proszę, mów do mnie tak jak zawsze.

Prezydent Majchrowski zdradził ci wczoraj, czego oczekuje od Łaźni? Może czegoś wam życzył?

- Wczorajsze wręczenie nominacji było zwieńczeniem prawie rocznej pracy nad projektem powołania Instytucji. Dla mnie osobiście to bardzo ważny moment w życiu. Przyznam się, że byłem wzruszony. Ale najważniejsze, że mogę oficjalnie przystąpić do działania. I chyba właśnie "do pracy" było życzeniem Pana Prezydenta. Aha, było jeszcze jedno życzenie. W dniu mojego powołania pierwsze urodziny obchodzi mój syn Mikołaj.

Pytam o to, bo Łaźnia jest miejską instytucją, więc dowolność działań artystycznych nie będzie chyba aż tak dowolna. Nie chodzi o to, że będziesz ustalał program z urzędnikami, ale... Nazwijmy to słuchaniem sugestii.

- Dowolność nigdy nie jest dowolna. Wszystko jest przemyślane. Program wynika z założeń i celów, jakie określa statut. Sugestie, rady zawsze padają i to z różnych stron: współpracujących artystów, widzów, pewnie i urzędników, chociaż takiego doświadczenia nie miałem. Zawsze chętnie ich wysłucham. Jestem osobą otwartą, ale mam określoną wizję i strategię, którą wiem jak realizować.

Nominacja odebrana, a podobno są jeszcze kłopoty z lokalem?

- Żadne kłopoty. Po prostu formalne przejęcie budynku określone jest konkretnymi przepisami i nie może wydarzyć się z dnia na dzień. Jak tylko "zamieszkamy" w Łaźni, pojawią się daty premier i innych licznych działań. Należy pamiętać, że budynek wymaga remontu. Postindustrialny klimat musi zostać trochę ucywilizowany. Prace budowlane będą dyktować terminy i miejsca kolejnych projektów. W tym roku uruchamiamy przestrzeń wspólną, salę kameralną, biura i sanitariaty. Jeśli nadal będą tak dobrze rozwijać się rozmowy ze sponsorami, to może i więcej.

Nieoficjalnie Łaźnia Nowa zaczęła festiwalem Genius Loci, a oficjalnie czym zadebiutuje?

- Wykreowanie nowego adresu, miejsca, do którego przychodzą ludzie, wymaga czasu. My chcemy zaistnieć w świadomości mieszkańców jeszcze przed oficjalnym otwarciem sceny. Stąd plany jeszcze na pierwszy kwartał tego roku związane są z uruchomieniem internetowego portalu oraz gazety, która w kilkunastotysięcznym nakładzie pojawi się w dzielnicy i nie tylko. Zbliżać się do ludzi należy na wielu płaszczyznach. Interesuje nas życie dzielnicy. Chcemy zachęcić mieszkańców do zainteresowania się również tym, co mamy do powiedzenia. Równolegle rozpoczynamy pracę nad repertuarem. Do czerwca chcemy pokazać trzy premiery: "Mieszkam tu" - zainaugurowany w listopadzie (artyści kończą już pisać swoje teksty), "Cukier w normie" wg Sławka Shuty oraz "Edyp" wg Sofoklesa. 22 kwietnia - międzynarodowa prezentacja Łaźni w ramach Reminiscencji Teatralnych. Przygotowujemy na ten dzień program niemal całodobowy.

Do tej pory byłeś tylko artystą, teraz będziesz jeszcze urzędnikiem. Poradzisz sobie?

- Do tej pory nie byłem tylko artystą - byłem wszystkim - również bileterem. Zakres moich obowiązków się zatem przynajmniej o tę funkcję zmniejszy. Ale bardziej serio. Objęcie Miejskiej Instytucji Kultury to wielka sprawa. Dla mnie oznacza przede wszystkim większą odpowiedzialność. Chciałbym, aby nadzieje, które związane są z Łaźnią Nową, zostały spełnione. To dotyczy również sprawnego zarządzania. Oczywiście straszono mnie regulaminami, papierami itd. Ale ja nie jestem debiutantem. Zrealizowałem kilkadziesiąt projektów artystycznych w trudnych i nieprzewidywalnych warunkach. Jako dyrektor miejskiej instytucji kultury mam w ręku instrumenty, które pozwolą precyzyjniej planować i realizować zadania. Ponadto Urząd Miasta Krakowa nie jest anonimową machiną. Tam pracują ludzie i to ludzie bardzo życzliwi. Wierzę, że wszystkim zależy, aby Łaźnia Nowa była sukcesem.

Jerzy Zoń:

Dotychczas działaliśmy w strukturach Centrum Kultury Dworek Białoprądnicki, w sieci upowszechniania kultury, aktorzy byli instruktorami teatru. Od 1 stycznia jesteśmy miniteatrzykiem miejskim. Będziemy mieć dotację wyższą o ok. 30 proc., a poza tym pewność istnienia - mamy statut, organ założycielski, większą samodzielność. Inaczej będzie się rozmawiać ze sponsorami - występujemy jako teatr, a nie klub teatralny.

Chcemy regularnie - dwa, trzy razy w tygodniu - prezentować spektakle w siedzibie na Gzymsików, nie tylko własne, ale i zapraszać takie przedstawienia, jakich nie obejrzy się gdzie indziej. W piątek i sobotę np. wystąpi Stowarzyszenie Teatralne Badów z "Gargantuą i Pantagruelem" w reżyserii Piotra Bikonta. Mamy też w planach powiększenie sali teatralnej.

Traktuję tę decyzję jako wyraz docenienia naszego teatru po 27 latach; bardzo się cieszę, bo do ostatniej chwili w to nie wierzyłem.

not.jota

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji