Artykuły

Dla "Szpilek"

Nie tak znów dawno przywiózł do Warszawy "Wiśniowy sad" krakowski Stary Teatr. Spektakl Jerzego Jarockiego płonął zimnym ogniem. Było to piękno wyjęte z zamrażalnika. Rytm nadawało wnoszenie kufrów i sakwojaży na początku sztuki i wyniesienie ich w finale. Czynność ta definitywnie unicestwiała próżniaczy, lecz pełen wdzięku świat pani Raniewskiej. Ona też, dzięki kreacji Ewy Lassek, patronowała galerii postaci dwuznacznych i podejrzanych. Jej odjazd był poetycki. Żal - irracjonalny, bo jak tu żałować kobiety ani dobrej, ani mądrej. A jednak to właśnie był Czechow. Magia dramaturgii, każąca wbrew logice współczuć czy bodaj tylko zadumać się nad tworem egoistycznym i pustym, utkanym z mgły koronek i porywów namiętności, podszytych solidnym draństwem... Jaki jest "Wiśniowy sad" Macieja Prusa? Na pierwszy plan wysunął się Łopachin - jedna z najlepszych ról w dorobku Jana Englerta. Łopachin zyskuje z miejsca aprobatę widowni, wiemy, te to brutalny rwacz i kombinator. Jesteśmy jednak przy nim. Nawet wtedy, gdy każe rąbać metaforyczny wiśniowy sad. Jest Łopachin i nie ma sztuki. Nie ma gry nastrojów i rozproszonego światła. Zabrakło Raniewskiej... Powtórzyła się historia sprzed lat z Przybyłko-Potocką. Nie każda wybitna aktorka czuje tę rolę. Raniewska Haliny Mikołajskiej to sfinks bez tajemnicy. Zostały epizody. Krafftówny, Szczepkowskiej, Wołłejki, Michnikowskiego, Fidlera. Bardzo trafiona w rysunku postaci Waria - Marty Lipińskiej. Zagrany samą zewnętrznością, nieznośnie płaski Jasza - Damiana Damięckiego i nadmiernie nastawiony na wyciskanie łez Firs - Henryka Borowskiego (układanie się w łóżeczku!).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji