Artykuły

Wizyta Starczej Pani

Literatura całego świata pełna jest historii o uwiedzionych i porzuconych dziewczynach. W życiu także często ocieramy się o podobne sprawy i - prawdę mówiąc. - coraz rzadziej sytuacja, "uwiedzionej i porzuconej" budzi głębszy odruch współczucia. w przeciwieństwie do wyspiarzy z Triobradów, Europejczycy wiedzą dość dobrze skąd biorą się na świecie dzieci; rozumieją, że - jak to mawiał Boy - "w tym cały jest ambaras, aby dwoje chciało naraz" i - nie bez pewnej słuszności - sądzą, iż "chcącemu nie dzieje się krzywda".

Wziąwszy pod uwagę to wszystko, nie jesteśmy skłonni do wiary w rzeczywiste istnienie naiwnych dziewcząt niecnie oszukanych przez przewrotnych uwodzicieli. Gdybyśmy - np. - usłyszeli, że znalazła się dziewczyna, która domaga się, by ukarano śmiercią ojca jej dziecka, za to, że nie dotrzymał swoich obietnic, wymigał się od alimentów - wzruszylibyśmy ramionami i pomyśleli: "wariatka"!

Mieszkańcy miasta Giillen żachnęli się także, gdy usłyszeli, że Klara Zachanassian żąda, aby odebrano życie człowiekowi, który 30 lat ternu porzucił ją i wyparł się ojcostwa jej dziecka. Rozumiemy ów pierwszy odruch giilleńczyków doskonale, a następnie - mimo powracających od czasu do czasu wewnętrznych protestów - rozumiemy także, dlaczego po pewnym czasie wszyscy bohaterowie sztuki Durrenmatta zaczynają przyznawać rację Klarze. Młodzieńczy postępek Illa pozostaje cały czas tym, czym i był od początku: tuzinkowym, lichym szalbierstwem, jakich na świecie wiele. Natomiast ofiara tego szalbierstwa nie jest już przeciętną dziewczyną. Klara Zachanassian wraca do Guilen jako miliarderka, którą jedną swoją decyzją może miasto i jego mieszkańców pogrążyć w nędzy i ruinie lub też obdarzyć dobrobytem. Majątek Klary sprawia, że posiada ona wobec mieszkańców swego rodzinnego miasteczka niczym nie ograniczoną władzę.

Problem władzy zadomowił się na dobre na scenie Teatru Nowego. Poczynając od "Łaźni" poprzez "Święto Winkelrida", "Miarka za miarkę" "Ciemności, kryją ziemię" aż po "Wizytę Starszej Pani" - moralna problematyka związków między rządzonymi a rządzącymi znalazła różnorakie oświetlenie. Sztuka Durrenmatta - "komedia tragiczna w trzech aktach" - daje okazję do przeprwoadzenia - jak najbardziej teatralnymi środkami - analizy zachowania się ludzi postawionych wobec wyboru między ruiną i nędzą a zbrodnią, usprawiedliwioną bardzo wątłymi racjami. Innego wyboru nie ma. gulleńczycy nie mogą uwolnić się od konieczności podjęcia decyzji. No i podejmują, bacząc troskliwie, aby każdy z nich odpowiedzialny był za nią w jednakowym stopniu. Tak jakby jednomyślność zawsze gwarantowała, że sprawa jest słuszna.

Nie wiem, czy jestem odosobniony czy też nie w swych wrażeniach i w refleksjach, ale przyznaję, że wychodziłem z teatru niosąc w sobie więcej współczucia dla oprawców niż dla ich ofiary. Trudno dociec wszystkich przyczyn takiego właśnie nastroju; na jego powstanie wpłynęły na pewno wspomnienia i myśli, jakie przyniosłem już z sobą na spektakl, który je tylko przypomniał i odświeżył. Ostatecznie, każdy z nas przyzna, że istnienie jakiejkolwiek, choćby najbardziej szanowanej i uznawanej władzy, jest dla nas przyczyną wielu poważniejszych i błahszych rozterek lub zadrażnień. Co więcej - każdy chyba z nas umiałby powiedzieć coś niecoś na "temat takich sytuacji. w których moralna i materialna presja władzy pchała w stronę kompromisów z własnym sumieniem. Oto czemu rozterki i decyzje mieszkańców Giillen są dla mnie zrozumiałe, ludzkie i godne współczucia.

Mieszkańcy Giillen, ani źli, ani dobrzy - po prostu przeciętni ludzie - byli dla mnie najciekawszymi bohaterami spektaklu. W gruncie rzeczy niewiele potrafiłbym o każdym z nich powiedzieć, a przecież, wydaje mi się, że znam ich doskonale. Naiwni i śmieszni w pierwszych, przypominających nieco "Święto Winkelrieda", scenach sztuki, przeistaczają się stopniowo i konsekwentnie w grupę ludzi solidarnie dźwigających odpowiedzialność za zbrodnię.

Wdzięczny jestem Kazimierzowi Dejmkowi za to, że potrafił - ani na chwilę nie ocierając się o melodramat, tak precyzyjnie i prawdziwie pokazać tragiczną metaforę tych poczciwych - w gruncie rzeczy - ludzi. Ich historia- to jeszcze jedna przestroga przypominająca, że tam, gdzie zwyczajni ludzie są tylko i wyłącznie przedmiotem działania władzy, mowy być nie może o sprawiedliwości i moralności.

Gorąco namawiam do zobaczenia "Wizyty Starszej Pani". Na scenie Teatru Nowego, raz jeszcze zharmonizowany wysiłek wszystkich wykonawców sztuki, stwarza dzieło, które rozwija i pogłębia naszą wiedzą o moralnych problemach naszego czasu. Wesołość, wzruszenie i oburzenie, jakie przeżywać przychodzi widzowi, zostawiają w nim trwały ślad.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji