Artykuły

Teatr Mały otwarty

Trzeba będzie zapamiętać tę datę: 11 stycznia 1973 roku. Zapisze się ją w historii Warszawy: otwarcie Teatru Małego, nowej sceny. I to jakiej! Prawdziwe cacko, najładniejsza w tej chwili sala teatralna w Warszawie. Prosta, przejrzysta, kameralna (270 miejsc), o znakomitej akustyce, z wygodnymi fotelami, ze sceną bez rampy wchodzącą w widownie. Świetny punkt (wejście wprost z Marszałkowskiej w "Juniorze"). Wprawdzie panie narzekały, że wieje z podłogi, razi też uporczywy poszum (z wentylacji? z ulicy?). Ale i tak chwała dyrekcji Teatru Narodowego, że wydębiła te podziemia kina "Relaks". Chwała Radzie Narodowej, że przyklasnęła tej inicjatywie, wyposażyła tak estetycznie wnętrze i zatroszczyła się o zaplecze. Myślę, że bodaj ze snobizmu warszawiacy od razu będą szturmowali kasę Teatru Małego. Nic złego teki snobizm, a jeżeli z czasem teatr potrafi trwale zdobyć publiczność swoimi wartościami - szczęście będzie zupełne. Są dane. że można mieć taką nadzieję.

Istnieją tu warunki dla teatru, o jakim marzyło wielu twórców co najmniej od pół wieku, teatru, na który składają się: otwarta, naga scena, aktor i publiczność. W tych warunkach mogą powstać przedstawienia, które dodadzą barw poszarzałemu życiu teatralnemu stolicy. Nie do zrealizowania na scenach pudełkowych, jako że architektura teatru narzuca kształt przedstawieniom. Stąd nadzieje. Zapowiedziany repertuar przedstawia się bardzo interesująco. A inauguracyjna "Antygona"' niezwykle atrakcyjnie.

Przedstawienie wyrosło z dyplomowego pokazu szkoły teatralnej w reżyserii Adama Hanuszkiewicza. Grają też - poza dwiema rolami - studenci IV roku PWST w Warszawie. Młodzież nadaje sens temu przedstawieniu czy też na odwrót, w tej koncepcji może mieć ono sens tylko wtedy jeżeli jest grane przez autentycznie bardzo młodych. Grają bez dekoracji i kostiumów - siebie samych.

Tekst starej tragedii Sofoklesa w płynnym przekładzie Stanisława Hebanowskiego, wypowiadany potocznie, po młodzieżowemu, bez kosmetyki rzemiosła aktorskiego (którego im zresztą nie dostaje) brzmi zadziwiająco współcześnie i współczesne wyraża niepokoje. Protagoniści i chór to młodzież - gorąca, rozbrykana i poważna, buntująca się i wyczulona moralnie, broniąca swoich racji. Racje wieku, dojrzałego, męskiego, racje polityka (ale i tyrana) chroniącego ład przed anarchią reprezentuje Kreon - gra go inteligentnie i przenikliwie Adam Hanuszkiewicz. Mądrość Kreona okazuje się złudna. Ustępuje przed mądrością starości Tejreziasza - w tej roli występuje zawsze wzruszający Kazimierz Opaliński, w którego ustach każde słowo ma czystość krystaliczną. Trzy pokolenia ludzi w "Antygonie" i trzy pokolenia aktorskie.

Tak, młodzież w tym przedstawieniu gra samą siebie, bardziej młodością autentyczną niż rzemiosłem scenicznym. A jednak uderza przy tym niewątpliwy, ciekawie zapowiadający się talent Anny Chodakowskiej w roli Antygony czy temperament Mieczysława Hryniewicza (Strażnik I), wyróżniają się staranne role Haliny Rowickiej (Ismena), Marcina Sławińskiego (Hajmon), Andrzeja Blumenfelda (Posłaniec). Sprawnie są zestrojone głosy, a raz po raz przechodzi się tu z mowy do śpiewu i zbiorowych lamentów. Przedstawienie nabiera tonów młodzieżowego musicalu - jakiegoś antyczno-współczesnego "Hair" to znów zamienia się w obrzędowe misterium. Połączenie tych dwóch rodzajów nie jest zresztą czymś niezwykłym w dzisiejszym teatrze. A muzyka Macieja Małeckiego - znakomita. Łączy musicalową ostrość i wyrazistość podkreśloną szczególnie instrumentami perkusyjnymi, z pewną dostojnością dźwięków.

Być może ta "Antygona'' będzie drażniła purystów zapatrzonych w antyk, którzy wytoczą swoje racje. Ja biję brawo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji