Artykuły

50-lecie Syreny

Jeszcze jedna przeprowadzana linii Buffo - Syrena i kolejne połączenie obu teatrów po którymś tam rozłączeniu. "Syrena" utonęła w szmirze, Buffo straciło lokal, oba teatry przestały istnieć, wobec czego powstał Teatr Buffo "Syrena" na Litewskiej, w Sali, o której przesądni mogliby powiedzieć, że ma specjalnego pecha.

Nowy program nowego teatru nosi tytuł: "Wszystkie mity dozwolone". Jego najzabawniejszym numerem jeden jest "50-lecie Mazowsza" (tekst Gozdawy i Stępnia): staruszkowie i weterani "Mazowsza" śpiewają dzisiejsze swoje piosenki (z innymi słowami) za lat pięćdziesiąt. Cały program przypominał po trosze takie pięćdziesięciolecie. Nie żeby był równie zabawny, ale w swej koncepcji i rodzaju jest taki jak parę dziesiątków lat temu (z innymi słowami). A może "Syrena" istnieje już 50 lat?

Staroświecka składanka, nie zorganizowana wokół jednej myśli. Ni to music-hall, bo bez numerów music hallowych, ni to rewia, bo bez dobrej piosenki i tańca, ni to kabaret literacki, bo bez literatury. Satyra tak letnia i banalna, że nie wiadomo, czy w ogóle można to nazwać satyrą. Humoru skąpo zwłaszcza w pierwszej części, gdzie poza "50-leciem Mazowsza" jest kilka dobrych dowcipów w "Rodaku w celofanie" Słonimskiego, jeden w "Mścicielce" Załuckiego, żadnego dowcipu w "Pensji pani Latter" Ofierskiego itd. Numery są przegadane i długie, a może się tylko takie długie wydają?

W drugiej części jest lepiej, humoru i zabawy więcej, a przede wszystkim w wykonaniu aktorskim, kilka znakomitych osiągnięć wybijających się z bardzo średniego tła ogólnego. Irena Kwiatkowska w monologu "Coctail-party" (tekst Gozdawy i Stępnia) pokazuje prawdziwe mistrzostwo estradowe, jest inna niż w dotychczasowym swym repertuarze, w porę wydobyła się z typu groteskowych idiotek , który zaczynał już przechodzić w manierę. Manewrowanie w tym monologu elementami wieloczęściowej sukni było pełne smaku, dowcipu i naturalności. Alina Janowska pokazała swa bardzo wysoką klasę w monologu sekretarki (dobry tekst K. Żywulskiej) i w kapitalnej parodii prowincjonalnej Juliette Greco rodzimego chowu. Stefania Górska przypomniała black bottom jak za najlepszych dawnych czasów. Adolf Dymsza poza monologiem Słonimskiego wykonał jeszcze "Kolumba Kosmosu" (tekst J. Świącia) z właściwym sobie poczuciem humoru. Spośród innych wykonawców wymienić trzeba ładną Teresę Belczyńską, Saturnina Żórawskiego w kilku rolach i Jerzego Bielenię jako zabawnego konferansjera części artystycznej akademii. Tadeusz Olsza ucharakteryzowany był jak w cyrku i to z zamierzchłych czasów. Kazimierz Krukowski ze staroświeckim wdziękiem podał piosenkę "A potem się zapomina". Aby potem nie zapomnieć konferansjerzy programu, Gozdawa i Stępień czytali (!) tekst wypisany na tabliczkach. Niewiele z niego wyczytali, bo tylko jeden dobry dowcip o teatrach warszawskich. A w ogóle skłamałbym, gdybym powiedział, że się do tej funkcji nadają. Reżyserował Zygmunt Hübner.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji