Artykuły

K. Brusikiewicz: Po Napoleonie jadę z żoną do Grudziądza

- Warszawski Teatr "Syrena" otworzył nowy sezon wystawieniem "Madame Sans Gene" Antoniego Marianowicza i Janusza Minkiewicza. Rolę Napoleona powierzono w nim właśnie Panu. Nie jest to pierwszy Napoleon w Pańskiej karierze.

- Grałem już Napoleona w "Madame Sans Gene" z Hanką Bielicką w roli głównej (dwadzieścia cztery lata temu), byłem też Napoleonem w jednej z ostatnich rewii, wystawianych w "Syrenie". Gram więc tę postać po raz trzeci. Tym razem jednak będzie to Napoleon na emeryturze, bowiem już od 1 stycznia wybieram się na nią. Oczywiście w niczym to mi nie przeszkodzi. W miarę możliwości będę grał dalej, co więcej - może na emeryturze nareszcie będę miał dużo czasu, żeby grać.

- Napoleona grywali najwięksi aktorzy naszych scen. Między innymi Jaracz, Kamiński. Grali oni jednak w oryginalnej wersji "Madame Sans Gene" Sardou. W przeróbce Minkiewicza, Marianowicza grał Napoleona Brusikiewicz, może się więc Pan wzorować tylko na sobie.

- A co, mam Jaracza udawać? Zawsze staram się wnieść do roli, którą już wcześniej grałem, coś nowego. Tak było przecież ze Szwejkiem, tak będzie teraz z Napoleonem.

- Będzie to Napoleon brusikiewiczowski, czy też Brusikiewicz napoleoński?

- Myślę, że Napoleon brusikiewiczowski. Staram się grać rolę na serio. Tylko taki sposób przedstawienia tej postaci gwarantuje, że efekt będzie służył dobrej zabawie. Zresztą nie można przecież z Napoleona robić jakiegoś głupka. Nie można też zapominać, że to zupełnie inne przedstawienie. Przed dwudziestoma czterema laty reżyserował Łapicki, który kierował sztukę w stronę oryginału Sardou, dziś reżyseruje ją Gruza i jest to spektakl uwspółcześniony,

Jakie będą rezultaty? Najlepiej oceni to publiczność. Jedno jest pewne, gdziekolwiek jakiś teatr plajtował, wystawiano "Madame Sans Gene" lub "Żołnierza Królowej Madagaskaru".

Lidia Korsakówna:

- Tak było przed II wojną światowa. Nam to jeszcze nie grozi!

- A co po Napoleonie?

- Jedziemy z żoną do Grudziądza. W tamtejszym teatrze zaproponowano nam wystawienie farsy Camulettiego "Latające dziewczęta". Będziemy ją reżyserowali i grali w niej. Podobne propozycje przyszły z Bydgoszczy. Okazało się, że jestem specjalistą od fars. Potem program rozrywkowy spółki Groński - Passent, w macierzystej "Syrenie". A poza tym nic. Jestem zresztą po zawale i nie, powinienem się zbyt mocno przemęczać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji