Artykuły

Stasiuka wodewil o stereotypach

W najbliższą sobotę [8 stycznia] w Düsseldorfer Schauspielhaus odbędzie się premiera najnowszej sztuki Andrzeja Stasiuka "Noc czyli słowiańsko-germańska tragifarsa medyczna" w reżyserii Mikołaja Grabowskiego i z muzyką Mikołaja Trzaski. Sztuka traktuje o narodowych stereotypach i - jak mówi autor - jest skrzyżowaniem "Dziadów" z "Nocą Walpurgii". Polska publiczność będzie mogła zobaczyć spektakl 3 lutego w Starym Teatrze w Krakowie.

Bartosz Marzec: Jak to się stało, że Teatr w Düsseldorfie zamówił u ciebie tekst dramatyczny? Andrzej Stasiuk [na zdjęciu]: Anna Badora, dyrektor tej instytucji, wymyśliła, że pisarze ze wschodu: Jurij Andruchowycz z Ukrainy, Jachym Topol z Czech i ja, napiszą dla niej teksty o przesądach i narodowych uprzedzeniach. Być może stworzy się większą całość o tym, że wcale nie jest tak poprawnie, że nie wszyscy się kochamy. Może uda się skończyć z powierzchownymi ocenami i wprowadzić trochę zamieszania: ktoś się obrazi, a ktoś inny roześmieje. Zobaczymy. Na razie napisałem "Noc...", a Jurij pracuje nad adaptacją swojej powieści "Perwersja".

W zasadzie "Noc, czyli słowiańsko-germańska tragifarsa medyczna" nie jest sztuką. Jak nazwać twój tekst?

- Zależało mi na rytmicznym, poetyckim i zabawnym utworze. "Noc..." wymyśliłem sobie jako ironiczną aluzję do słowiańskich "Dziadów" i germańskiej "Nocy Walpurgii". Rzeczywiście, powstała nie sztuka, lecz wodewil, a może kabaret lub operetka. Chodziło mi bardziej o śpiewność tej historii niż o fabułę... "Noc..." - wyobrażam sobie jako mszę z zawodzącymi chórami starych bab, jako widowisko, a nie klasyczny teatr z postaciami i dramaturgią. Jednak jak to będzie wyglądało na scenie - nie wiem. Wszystko zależy od Mikołaja Grabowskiego, który rzecz reżyseruje.

Jak trafiłeś na opisywaną historię napadu na sklep z biżuterią?

- Kiedyś przeczytałem w polskich gazetach artykuł o chłopakach, którzy jeździli do Niemiec na jumę, czyli rabunek. Zaczynali od sklepów z ciuchami, a potem przerzucili się na jubilerów. Wymyślili prosty i skuteczny sposób - wjeżdżali przez okna wystawowe porządnym ciężkim niemieckim autem, na przykład kradzioną beemą, kasowali wszystko z gablot i uciekali. Niemcy byli bezradni wobec takiej bezczelności i długo nie wiedzieli, jak sobie z tym poradzić.

Aż tu pewnego dnia jubiler zastrzelił jednego z rabusiów.

- Ano tak, chwycił karabin i zastrzelił. Miał zresztą rację: kradli przecież jego majątek. Te wszystkie fakty sprzed mniej więcej trzech lat przypomniały mi się, kiedy parę miesięcy temu zastanawiałem się nad początkiem mojej "Nocy...".

Pisząc o relacjach Wschodu z Zachodem, wywlekasz na światło dzienne wszystko, czego się wstydzimy, o czym wolelibyśmy zapomnieć.

- Napisałem tekst złożony z obiegowych opinii, stereotypów, które ocierają się o absurd. "Noc..." traktuje o tym, jak w skrytości ducha nawzajem o sobie myślimy. Stereotypy są dla pisarza bardzo inspirujące. Bez nich świat wyglądałby nieciekawie. Zastanówmy się na przykład, co by było, gdybyśmy znali o sobie nawzajem prawdę? Gdybyśmy widzieli siebie we właściwym świetle, jako dobrych, mądrych i uczciwych? Totalna nuda! Nie ma o czym gadać.

"Noc..." to wybuchowa mieszanka czarnego humoru i szyderstwa. Jesteś przygotowany na to, że ktoś się może oburzyć?

- Kiedy pracuję nad tekstem, nie zastanawiam się, czy wywoła skandal. Mam nadzieję, że na tym przedstawieniu widzowie będą się dobrze bawić, a śmiech ich od czegoś uwolni.

W kwietniu w Teatrze w Düsseldorfie odczytałeś fragmenty "Nocy..." przy akompaniamencie przygrywającego na saksofonie Mikołaja Trzaski. Słyszałem, że gdy padły słowa o polskich złodziejach, część z niemieckich widzów chciała wyjść.

- Po prostu nie wiedzieli, jak się zachować, czy to komedia, czy prowokacja. Powiedziałem: tak, można się śmiać! I od tej chwili było już inaczej. Zresztą "Noc..." opowiada nie tylko o polskich złodziejach, ale także niemieckich mordercach i głupcach, mołdawskich handlarzach narządami i rosyjskich złodziejach kur. Większość historii wojennych, jak ta o Rosjanach, którzy kury gotowali razem z pierzem, jest prawdziwa. Powtórzyłem tylko zawodzenia moich babć i ciotek, które słyszałem na wsi trzydzieści lat temu.

Podróżujesz wiele na wschód i zachód. Jak zmienia się myślenie ludzi o sąsiadach zza miedzy?

- Jeżdżę, ale nie prowadzę tam jakichś badań. Co by zresztą dały? Nic. Czy ktoś był w stanie przewidzieć polską reakcję na ukraińską rewolucję? Nikt. To wszystko jest dziedzina cudów i tyle.

Premiera "Nocy, czyli słowiańsko-germańskiej tragifarsy medycznej" odbędzie się 8 stycznia w Teatrze w Düsseldorfie, reżyseruje Mikołaj Grabowski, występują aktorzy Starego Teatru w Krakowie i Teatru w Düsseldorfie. Polska premiera 3 lutego na Dużej Scenie Starego Teatru w Krakowie. W kwietniu 2005 "Noc czyli słowiańsko-germańska tragifarsa medyczna" wraz z płytą z muzyką Mikołaja Trzaski ukaże się w Wydawnictwie Czarne w koedycji z Kilogram Records.

Andrzej Stasiuk, pisarz i poeta, urodził się w 1960 r. w Warszawie, mieszka we wsi Wołowiec w Beskidzie Niskim. Debiutował w 1992 r. głośnym zbiorem opowiadań "Mury Hebronu", w których opisał więzienne historie. Do zakładu karnego w Stargardzie Szczecińskim trafił po ucieczce z wojska. "A już najbardziej chciałem się dowiedzieć, co mi zrobią, jak mnie złapią" - wyznał potem w autobiografii "Jak zostałem pisarzem".

Debiut przychylnie ocenił Jerzy Pilch. W 1995 r. Stasiuk wydał pierwszą powieść "Biały kruk", potem zaś "Opowieści galicyjskie", "Przez rzekę", "Duklę" i "Dziewięć". W zeszłym roku do księgarń trafił tom prozy podróżniczej "Jadąc do Babadag" (fragmenty drukowaliśmy w dodatku "Plus Minus").

- Opowiadam sobie historie, których nie znalazłem gdzie indziej. Próbuję pisać książki, które chciałbym przeczytać. Potem ich nie czytam, bo mnie nudzą albo już mi się nie podobają, ale znajdują się ludzie, którzy czytają je niejako w moim zastępstwie. Wyobrażam sobie, że przypominają mnie z czasów, gdy pisałem to czy tamto. Dziwna sytuacja - mówił Andrzej Stasiuk w wywiadzie dla "Rz". Zapytany, czy pisarz ma jeszcze w Polsce jakieś obowiązki, odpowiedział, cytując Josifa Brodskiego: tylko jeden - pisać dobrze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji