Artykuły

"Cocktail party" z niezwykłym gośćmi

Dziwne jest to "cocktail party". Pan domu z trudem pokrywa zmieszanie, wywołane nieobecnością żony, która właśnie nieoczekiwanie go porzuciła. Goście udają, że wierzą w naiwne tłumaczenia o wizycie u chorej ciotki. W powietrzu wisi tajemnica. Przesiąknięta jest nią zresztą cała twórczość T.S. Eliota. Bez tajemnicy zarówno "Cocktail Party", sztuka wystawiona właśnie w Teatrze Kameralnym, jak i inne dramaty, nagrodzonego w 1948 roku nagrodą Nobla, dramaturga, poety i eseisty byłyby jedynie konwencjonalną paplaniną. Pod nią bohaterowie sztuki Eliota skrywają pustkę i zagubienie.

W "Cocktail Party" pojawiają się na scenie trzy tajemnicze postacie. Żaden dramat symboliczny nie da odpowiedzi wprost na pytanie kim oni są. Ubrani jak wszyscy, sypiący anegdotami, pozbawieni jakiejś szczególnie metafizycznej aury, intrygują jedynie sposobem w jaki ingerują w życie zatracających się w jałowości egzystencji bohaterów.

Tajemnicze postacie, które autor wprowadza na scenę, z wnoszą w banalne życie bohaterów jakieś sacrum, które im każe rewidować system wartości, czynią ład w ich życiu, ułatwiają dialog między człowiekiem a człowiekiem, nawet jeśli są to zdradzający się małżonkowie. Kimkolwiek więc są ci wysłannicy Siły Wyższej sprawiają, że wznosimy wzrok wyżej, że czujemy głębiej.

Sztuka Eliota, choć napisana w roku 1949, trafia w potrzeby naszej cywilizacji, która sięgnąwszy krawędzi zaczyna już dostrzegać zionącą pod nią otchłań.

Czy kształt teatralny przedstawienia nadąża za tymi potrzebami równie celnie? Wydaje się, że starannie przygotowanemu spektaklowi zabrakło wyrazistego pomysłu na podkreślenie dwudzielności tego świata, że ten salonowy komediodramat powinien zyskać jakiś umowny wymiar inscenizacyjny, coś, co stanowiłoby rodzaj poetyckiej metafory.

Prawda, że inteligentny widz w wyraziście artykułowanych prawdach wyłowi sens dramatu, zwłaszcza, że niekiedy wyłożony jest on explicite, ale przecież reżyser spektaklu Maciej Prus przyzwyczaił nas do artystycznych skrótów, oryginalnych kodów, pełnych szacunku dla autora odkryć na własny twórczy rachunek.

Tym bardziej cieszą kreacje, które dzięki wieloznacznej interpretacji roli nadają sztuce ten nieuchwytny wymiar, w czym celuje, jakby stworzona do emanowania aurą tajemnicy, Halina Łabonarska - Lawinia, czy zdystansowany wobec siebie i innych Niezidentyfikowany Gość, grany interesująco przez Zbigniewa Bielskiego.

Widownia, jak tylko może, wyraża uznanie dla żywotności Pani Niny Andrycz w roli Julii. Szkoda, że jak zawsze wysmakowana w swoich scenograficznych propozycjach Zofia de Ines nie uległa inspiracji fenomenalnych, a bardzo w jej duchu i w duchu sztuki, pomieszczonych w programie reprodukcji Williama Blake'a z ich intrygującą, mistyczną symboliką.

Mimo to trzeba wyrazić teatrowi wdzięczność za wprowadzenie do repertuaru sztuki, która stanowi znaczący krok na drodze tak potrzebnej nam samowiedzy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji