Artykuły

Silny, szalony, wybitny

Wczoraj powrócił do kraju, w nocy miał dotrzeć do Krakowa Krystian Lupa, który wraz z zespołem Starego Teatru prezentował we Francji "Braci Karamazow" Fiodora Dostojewskiego. Spektakl przez dziesięć kolejnych wieczorów (począwszy od 19 stycznia) oglądali widzowie teatru "Odeon" w Paryżu, a w lutym przez trzy wieczory teatru "de-Singel" w Antwerpii. "Bracia Karamazow" to spektakl wznowiony w Starym Teatrze po ponad dziewięciu latach od premiery. Jeszcze w tym sezonie zespół "Starego" wybiera się ze spektaklem Lupy do Wiednia na Wiener Festwochen. Nieoficjalnie mówi się także o zaproszeniu przedstawienia na gościnne występy do Lyonu.

Odbiór wpływowej prasy paryskiej po spektaklu był więcej niż entuzjastyczny. "Wielka powieść nie zaadaptowana, lecz przemyślana przez wizjonera" - pisał "Le Figaroscope". "L'Express": "Lupa oraz jego wspaniali aktorzy dotykają tajemnicy człowieka oraz stworzenia. Bulwersują. Dostojewski czułby się jak u siebie". "Liberation": "Jest to teatr jakiego prawdopodobnie już więcej nie zobaczymy. Nie zobaczymy teatru równie silnego, szalonego i tak wybitnego".

Prasa francuska chętnie cytowała samego Krystiana Lupę. "Jeśli stwierdzam, że można podążać jedynie drogą wyznaczoną przez powieściopisarza, jeśli na nowo muszę opowiedzieć to, co zostało opowiedziane, nie podejmuję się adaptacji. Ale jeśli odkryję strefy mroku, podejmuję wysiłek. Fascynuje mnie idea zmienności" - wyznawał reżyser na łamach "Figaroscope". Publikowano też wypowiedzi występujących w spektaklu aktorów, np. scenicznego Iwana Karamazowa, Jana Frycza: "Lupa jest rekinem, który kąsa, wabi i nie puszcza. Zawsze mam wrażenie, że chciałby zagrać moją rolę". ("Le Nouvel Observateur")

Podziw dla pracy całego zespołu sąsiadował z admiracją dla reżysera. Mathilde La Bardonne ("Liberation") pisała: "Wychodzimy po około siedmiu godzinach spektaklu, mówiąc sobie, że byłoby wspaniale zobaczyć na przykład jak Lupa, poproszony o to, smaruje węglem scenę oraz złocone loże Comédie Francaise". Paryscy komentatorzy jednoznacznie oceniali też pojedyncze kreacje aktorskie, przede wszystkim Jana Frycza. "Iwan to siłacz cierpiącego sumienia, ofiarowujący widzom swoje prawdy i obsesje. I to on siłą jednego, wybitnego aktom - Jana Frycza, umiejscawia postać w centrum tam, gdzie Dostojewski z pewnością by go nie umieścił. Z nim to w strasznej walce pomiędzy racjonalnym i irracjonalnym Lupa może skonkludować przejście braci Karamazow przez kluczowy punkt zapytania, poprzez który potwierdza się niepewność oraz niedoskonałość człowieka" - pisał Jean-Louis Perrier w "Le Monde". Chwalono także odtwórcę podwójnej roli Diabła/Smierdiakowa, Piotra Skibę: "Wbrew wszelkim przyzwyczajeniom (Lupa) nie obrzydził Smierdiakowa (czyli "śmierdzącego"). Przeciwnie, z kwiatem w ręku wydaje się inny, dzięki rysom nieco japońskim, chwilami obojnackim Pierrota", a także Beatę Fudalej (Lise), jej kreację nieskory zazwyczaj do egzaltacji, znany krytyk francuski, Frederic Fernay z "Le Figaro" ocenił następująco: "prawdziwie oszałamiająca (zadziwiająca!!!)".

Sposób pracy Krystiana Lupy raz to przyrównywany był do Ingmara Bergmana ("Cierpienie kobiet, bohaterek wyjętych prosto z najpiękniejszych filmów Bergmana. Lupa tworzy jak filmowiec, jak malarz, muzyk" - "Liberation"), innym razem do Roberta Bressona ("Ten artysta mógłby przyjąć za własną dewizę Roberta Bressona: "Ukazuj to, co bez ciebie być może nigdy by nie zostało spostrzeżone" - "Le Novel Observateur").

Na czytanie Dostojewskiego poprzez pisarstwo polifoniczne unaocznione przez Michaiła Bachtina ("Lupa, wyśmienity czytelnik Bachtina") zwrócił uwagę Jean-Pierre Leonardini w eseju zamieszczonym w "L'humanite". Autor recenzji utożsamia światło zmierzchu, które jako pomysł scenograficzny towarzyszy akcji przedstawienia, z zamętem wewnętrznym bohaterów Dostojewskiego i Lupy. Podobnie jak w większości innych głosów prasy francuskiej, i tutaj pojawił się temat fascynującego aktorstwa: "Aktorzy mówią najczęściej cicho -pisze Leonardi - ale wszystko kipi prawdą, w bezustannym ruchu egzaltacji i zrezygnowania, żywiołowości i wycofania się. W grze nic nigdy nie wydaje się wymuszone ani narzucone. Oto "uczuciowi siłacze" (Artaud) gotowi do uczestniczenia wszystkimi zmysłami w świecie niepodobnym do żadnego innego, gdzie grzech i zbrodnia sąsiadują, jeśli nie z łaską, to przynajmniej z wyostrzoną świadomością zła. (...) Nigdy nie widzieliśmy w teatrze sekwencji dotyczących koszmaru równie namacalnych, bez efektów specjalnych, tworzonych wyłącznie za pomocą gestów oraz głosów zharmonizowanych w nieskończenie muzycznej frazie.

Recenzent "Le Figuro" w swojej admiracji dla aktorów Starego Teatru idzie jeszcze dalej, konstatując ze zdumieniem: "A przede wszystkim dziwimy się i zachwycamy aktorami, którzy mówią. Tak, mówią! I którzy żyją, i którzy mamroczą coś, ale nigdy nie sprawiają wrażenia, ze recytują wyuczone zdania. I nie możemy uronić nawet strzępka tego, co mówią. Każda scena jest skonstruowana, skandowana z podniosłą oczywistością. Jakiż wspaniały język teatralny! Jakaż to wielka lekcja stylu!"

Jean-Louis Perrier z "Le Monde" dosyć ryzykownie dowodzi, że reżyser w "Braciach Karamazow" "nie chciał uprzywilejowywać żadnej postaci. Również pomiędzy mężczyznami (ojcem i synem - rzeczywistym i prawdopodobnym, ale także Mędrcem Zosimą) a kobietami (Katarzyną, Gruszą, Lizą) szukał namiętności, które wydałyby się równe, byle by tylko mogły dosięgnąć szczytu)". Zaraz później dodaje jednak, że najważniejszą (a więc i uprzywilejowaną) postacią scenicznej transpozycji tekstu literackiego jest Iwan Karamazow. Dziennikarz "L'Express", Laurence Liban, zwraca uwagę na te partie powieści Dostojewskiego, które zostały pominięte przez adaptatora. Zabiegi te jednak, zdaniem autora recenzji, wydają się ze wszech miar uzsadnione ("Lupa otwiera powieść Dostojewskiego tak, jak otwiera się czaszkę i podaje, aby ją obejrzeć: tętniącą, krwawiącą, bolesną).

W "L'Express" przypomniana została także poprzednia, znakomicie przyjęta w Paryżu, praca teatralna Krystiana Lupy - "Lunatycy" według Brocha, czyli - długa podróż przez germańską wrażliwość początku wieku, która zostawiła w pamięci łagodne i smutne wspomnienie, zamieszkane przez śmierć, ale śmierć o niespotykanej żywotności.

Literackie odsyłacze "Braci Karamazow" pojawiły się także w "Liberation", ale ich kontekst był już odmienny. Zdaniem Mathilde La Bardonne, spektakl Lupy to "saga, której żaden Steinbeck ani Faulkner lub O'Neill nie wymyśliliby, żeby była równie mocno "kryminalna" i prawdziwa".

Bliską euforii, w zasadzie jednobrzmiącą, reakcję prasy (i widowni!) paryskiej na "Braci Karamazow" Krystiana Lupy, można by streścić jeszcze jednym cytatem zaczerpniętym z "Liberation": "Bracia Karamazmow" to nie jest po prostu teatr. To Teatr przez duże T."

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji