Artykuły

Żona pożyczona

"Mąż zdradzony, czyli Amfitrion" w reż. Bogdana Hussakowskiego w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Lidia Cichocka w Echu Dnia.

Salwy śmiechu od pierwszej po ostatnia scenę słychać było w czasie sobotniej premiery w teatrze Żeromskiego. "Mąż zdradzony, czyli Amfitrion" antyczna farsa plebejska spodobała się kieleckiej publiczności.

Wcześniej tekst starożytnego dramatopisarza Plauta przerażał raczej twórców niż zachwycał i dopiero para: tłumaczka Ewa Skwara i reżyser Bogdan Hussakowski udowodnili, że rzecz o zdradzonym mężu bawi jak przed wiekami i to do łez.

Sztuka powiada o wodzu tebańskim, który po powrocie z wojny zastaje w domu, a co gorsza w alkowie, swojego sobowtóra. Tym sobowtórem jest sam Jowisz, który nie mógł inaczej uwieść wiernej Alkmeny. W amorach sekunduje mu Merkury, pod postacią Amfitrionowego niewolnika, Sozji.

W Amfitrionie wiele scen jest wybitnie farsowych. Poszczególne skrzą się dowcipem a reżyser i aktorzy swoją grą podkreślają humor sytuacyjny, świetnie wybrzmiewają zabawne kalambury. Nieporozumienie goni nieporozumienie a widownia reaguje żywiołowo. Już pierwsza scena, gdy Merkury objawiwszy się na balkonie wprowadza widzów w sytuację witana jest śmiechem. I tak jest do końca. Świetny, współczesny przekład, gra okraszana dwuznacznymi ruchami zestawiona z kostiumami tyleż zabawnymi co majestatycznymi daje doskonały efekt.

Dawid Żłobiński z gibkością małpy a może boga - Merkurego skacze z balkonu, chodzi po oparciach foteli, rzuca ogryzkami i wygłasza tyrady. Sekunduje mu jego pierwowzór Mirosław Bieliński koncertowo opisujący bitwę, spotkanie z samym sobą przy tym wykonujący nie mniej widowiskowe ćwiczenia typu powstań, padnij.

Na wielką pochwałe zasługują obie panie. Marzena Ciuła świetnie pastiszująca wierną Alkmenę, pokazuje dwa oblicza: słodkiej, czułej, wiernej i hetery w sekundę zmieniającej ton głosu i zachowanie by w kolejnej chwili powrócić do tamtej słodyczy.

Rola Joanny Kasperek grającej służąca Bromię to popis umiejętności aktorskich najwyższego lotu, słusznie nagradzana brawami. Aktora dała swej bohaterce wszystko: od gamoniowatości po cwaniactwo a jej opowieść o porodzie relacjonowana jak sprawozdanie z pola bitwy to przykuwający uwagę majstersztyk.

Paweł Sanakiewicz w roli Jowisza wygrywa wszystko, nie tylko Alkmenę ale i publiczność zdołał podporządkować sobie a kiedy w ostatniej scenie pojawia się na boskim wozie wita go owacja. Na jego tle blado wypada tytułowy mąż zdradzony - Hubert Bronicki, w starciu z Jowiszem nie miał szans, chociaż starał się i to bardzo. Pozostało mu przyjąć i pogodzić się z faktem, że żona została pożyczona.

Wielkie brawa dostała także Joanana Braun za dowcipne kostiumy i oszczędną, co nie znaczy ubogą, scenografię.

Jedyna uwaga, jaką można mieć do tego spektaklu jest prośba o nożyczki lub przerwę. Niektóre sceny z powodzeniem i to bez straty dla ich błyskotliwości, można by przyciąć lub chociaż zrobić przerwę, bo dwie godziny ciurkiem nawet na dobrej farsie, a taką z pewnością jest "Mąż zdradzony", to za długo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji