Satanowski: Nie jestem Mozartem
XII Festiwal Muzyki Filmowej poświęcony w tym roku Jerzemu Satanowskiemu przyniósł efektowny koncert gwiazd estrady z Krystyną Jandą, Stanisławą Celińską, Zbigniewem Zamachowskim, Marianem Opanią i Wiktorem Zborowskim oraz przez niektórych odebrany jako skandalizujący koncert filharmoniczny. Dlaczego skandalizujący? Muzycy z filharmonii zamiast odświętnych strojów ubrali się... na luzie - pisze Anna pawłowska w Polsce Dzienniku Łódzkim.
- Tomasz Gołębiewski, pierwszy skrzypek miał wzorzystą koszulę z dominującym kolorem czarnym, do tego założył bandanę na głowę. Adam Blacha, pierwszy puzonista, włożył czarną marynarkę i czarno-kremową koszulę we wzorek. Wojciech Waglewski, grający na altówce, i Mirosław Kłys, pierwszy klarnecista, mieli jasne marynarki - opisuje, co z ekstrawagancji orkiestry zapamiętała Agnieszka Bielecka, jedna z organizatorek festiwalu.
Nietypowy ubiór orkiestry wzbudził sensację wśród niektórych słuchaczy.
- Nie mieliśmy zadowolonych min, kiedy zobaczyliśmy taką formę szacunku dla muzyki, bo filharmonię kojarzy się zawsze z miejscem dostojnym, niezwykłym, z jednolitym kolorem. No, ale jeżeli mistrz Satanowski tak wymyślił i tak sobie to wyobraził, to było tak, jak widzieliśmy. Jednak bardzo wiele osób miało o to do mnie pretensje - komentuje kierująca festiwalem Elżbieta Czarnecka.
- To nie była wina muzyków, to była moja decyzja - wyjaśnia Jerzy Satanowski, bohater festiwalu i, jak się okazało, także całego filharmonicznego zamieszania. - Doszedłem do wniosku, że skoro gramy utwory z pogranicza jazzu, prosiłem orkiestrę, żeby nie byli we frakach i smokingach, bo to wygląda sztywno, a zależało mi na tym, żeby aż tak sztywno nie było.
- Satanowski powiedział: Nie jestem Mozartem, moją muzykę proszę grać na luzie - mówi o zakulisowej wymianie zdań Agnieszka Bielecka.
Bohater trzydniowego muzycznego święta sceptycznie podchodził do pomysłu przeniesienia muzyki filmowej na scenę filharmonii.
- Muzyka filmowa nie jest porywająca, raczej płynie na jednym poziomie, podkreślając to, co się dzieje na ekranie. Jednakże Festiwal Muzyki Filmowej jest okazją, aby spotkali się muzycy, pograli razem i pogaworzyli sobie. Ja sam jestem zwolennikiem każdego festiwalu - mówił po koncercie w filharmonii Henryk Miśkiewicz, znakomity saksofonista.
W dyskusję o muzyce na ten temat dał się wciągnąć także Janusz Zaorski, reżyser, do którego filmów takich, jak "Baryton", "Jezioro Bodeńskie" i "Zabawa w chowanego" muzykę napisał Jerzy Satanowski.
- Ja sobie przypominałem, w jakich fragmentach filmów ta muzyka się pojawiała, bo to jednak się łączy z obrazem - opowiadał o wrażeniach z koncertu reżyser. - O tym, jak ważna jest muzyka filmowa, może świadczyć fakt, że polonez z "Pana Tadeusza" Wojciecha Kilara wyparł poloneza Ogińskiego. Poloneza Kilara gra się teraz na studniówkach. Zniesiona została kilkuwiekowa tradycja. Taka jest moc poloneza Kilara.
O świętującym kompozytorze Zaorski mówił:
- Muzyka Satanowskiego ma odrębny styl, po kilku taktach wiemy, że to jest on. Co jest rzadkie. Wkłada siebie w każdy film, przy którym pracuje.
Po koncercie filharmonicznym w chacie, która stanowiła scenografię do "Starej baśni" Jerzego Hoffmana, otwarto wystawę kowalstwa artystycznego Jana Cygankiewicza. A żelazne róże artysty rzemieślnika otrzymali - bohater festiwalu Jerzy Satanowski, łączący Satanowskiego i Cygankiewicza wspólny znajomy Marek Koterski, reżyser filmowy (w kreszowym dresie), dyrygent i współaranżer koncertu symfonicznego Wojciech Zieliński oraz nieobecny Tomasz Raczek, laureat nagrody im. Tomasza Gaduły-Zawratyńskiego za upowszechnianie sztuki filmowej.